Ukraińskie służby polują na kolaborantów. Ci są gotowi do zdrady za jedyne 75 zł
Ukraińska służba bezpieczeństwa poluje na kolaborantów, którzy współpracują Rosjanami. - Ich pociski trafiają we współrzędne, które są przesyłane przez takich przestępców - mówią agenci ukraińskich służb. - Ludzie umierają z powodu tych pocisków. Nasi żołnierze giną, cywile giną - podkreślają.
17.05.2022 | aktual.: 17.05.2022 15:17
We wschodniej Ukrainie niemal bez przerwy słychać huki artylerii rosyjskiej i ukraińskiej. Większość rosyjskiego ostrzału ma charakter masowy, ale niektóre pociski są wymierzone w cele o dużej wartości, takie jak obozowiska wojskowe, magazyny broni czy siedziba Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Kramatorsku, która została częściowo zniszczona w pierwszych tygodniach wojny - informuje CNN.
Ukraińska służba bezpieczeństwa twierdzi, że siły rosyjskie w dużym stopniu polegają na ukraińskich kolaborantach, którzy wskazują im cele i oceniają powodzenie ostrzału.
Reporterzy CNN uczestniczyli w zatrzymaniu jednego z takich kolaborantów na ulicy w Słowiańsku w obwodzie donieckim. Dowodem na współpracę z Rosjanami jest zawartość znalezionego przy nim telefonu.
Agenci twierdzą, że przeprowadzają codziennie jedno lub dwa takie zatrzymania. W sprawie mężczyzny, którego zatrzymano w Słowiańsku, prowadzono śledztwo przez cztery dni.
Wojna w Ukrainie. Zdrajca podawał współrzędne Rosjanom za 75 zł
Niektórzy z podejrzanych to klasyczni infiltratorzy: to obywatele rosyjscy, którzy przybyli do Donbasu na początku wojny i udają lokalnych mieszkańców. Inni to sympatycy polityczni. Większość kolaborantów, jak twierdzi agent SBU - Sierhij, który kierował zatrzymaniem podejrzanego mężczyzny w Słowiańsku, szpieguje dla pieniędzy.
- Sympatyków politycznych jest coraz mniej - mówi Serhij. - Nawet ci, którzy poparli agresję Rosji w 2014 roku w Donbasie, podczas tworzenia tzw. DPR i ŁPR, kiedy zobaczyli, co się stało z Mariupolem, Charkowem, Kijowem, Buczą i setkami innych miejscowości, zaczęli zmieniać swoje oglądy na tem Rosji - dodaje.
Wiadomo, że zatrzymany w Słowiańsku dał się skusić za 500 hrywien, czyli równowartość ok. 75 zł. Miał przekazywać informacje dotyczące współrzędnych celów, ruchu wojsk, skuteczności uderzeń rakietowych.
- Czy rozumiesz, po co im te współrzędne? - zapytał podejrzanego jeden ze śledczych.
- Tak, rozumiem. Zdaję sobie sprawę - odparł zatrzymany mężczyzna.
Szpiedzy Rosji w Ukrainie. Zwerbowany w sieci
Zatrzymany mężczyzna został zwerbowany przez mężczyznę, który napisał do niego poprzez aplikację Telegram. Przedstawił się jako "Nikołaj".
Śledczy odczytali z telefonu zatrzymanego korespondencję między mężczyznami. "Wczoraj wykonałeś dobrą robotę" – napisał Nikołaj. "Te same informacje są potrzebne dzisiaj. Zdjęcia, filmy, dane lokalizacyjne wojska. Ile czasu zajmie ci uzyskanie informacji?".
"Odpiszę. Za półtorej do dwóch godzin" - odpowiada zatrzymany.
Nikołaj polecił też współpracownikowi, by ten zachował ostrożność, "uważał na kamery" i kręcił filmy z ukrycia.
Teraz zatrzymany mężczyzna zostanie przewieziony do Dniepru. Tam czeka go proces. Jeśli zostanie udowodnione, że jego działania doprowadziły do czyjejś śmierci lub "poważnych konsekwencji", może spędzić resztę życia w więzieniu.
- Rosyjskie rakiety trafiają na współrzędne, które są przesyłane przez takich przestępców - mówi agent SBU. - Ludzie umierają z powodu tych pocisków. Nasi żołnierze giną, cywile giną - dodaje.
Źródło: cnn.com