Ukraiński wiceminister do polskich rolników: "Zakaz nie rozwiąże waszych problemów"

- Jeżeli embargo na ukraińskie zboże zostanie formalnie wprowadzone, zwrócimy się z pozwem do Światowej Organizacji Handlu. Tam bez emocji zostanie zbadana zasadność polskiego zakazu - zapowiada w WP wiceminister gospodarki Ukrainy. Taras Kachka zapewnia jednocześnie, że Kijów embarga na polskie produkty nie wprowadzi.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i premier Mateusz Morawiecki
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i premier Mateusz Morawiecki
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Tatiana KolesnychenkoPatryk Michalski

13.09.2023 | aktual.: 14.09.2023 15:03

"Nie pozwolimy, by ukraińskie zboże zdestabilizowało polską wieś!" - ogłosił w orędziu premier Mateusz Morawiecki. Było to na trzy dni przed wygaśnięciem unijnego zakazu w sprawie importu ukraińskiego zboża. Słowa premiera oznaczają, że niezależnie od wszystkiego, Polska utrzyma embargo po 15 września.

Negocjacje między Komisją Europejską, Ukrainą i krajami członkowskimi trwają, ale polskie władze podkreślają, że zdania nie zmienią. Sprawa zaognia stosunki między Warszawą a Kijowem.

Dziennikarze WP o ukraińską odpowiedź na polskie embargo zapytali Tarasa Kachkę, wiceministra gospodarki Ukrainy. To on, jako jeden z pierwszych, zapowiadał reakcję Ukrainy, jeśli Polska zakaz przedłuży. Według polityka obecnie mamy do czynienia z "polityczną deklaracją polskiego rządu", ale dodaje, że Kijów ma przygotowany plan odpowiedzi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ukraina gotowa pozwać Polskę

- Jeżeli zakaz zostanie formalnie wprowadzony rozporządzeniem pana ministra Waldemara Budy, to wówczas zwrócimy się z pozwem do Światowej Organizacji Handlu. Uważamy, że ten instrument jest nieprawidłowy. Będziemy chcieli, żeby Organizacja - bez żadnych emocji - zbadała zasadność polskiego zakazu - mówi Kachka. Nie podaje jednak szczegółów pozwu, ani tym bardziej terminu jego złożenia.

Ukraiński wiceminister podkreśla, że - według Ukrainy - to część poszukiwania rozwiązania, a nie gospodarcza zemsta.

- Nie chcemy emocjonalnej dyskusji. Niech tę kwestię rozstrzygną prawnicy z państw trzecich. Chcemy zapewnić rolnikom polskim i ukraińskim wolny handel, bo przecież Ukraina jest ważnym rynkiem dla polskich rolników. To będzie największy błąd obu rządów, jeżeli będziemy ze sobą walczyli. Interes polega na tym, by za kilka tygodni lub miesięcy dojść do wspólnego stanowiska, że zakazy nie są rozwiązaniem - mówi Wirtualnej Polsce.

Wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kachka
Wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kachka© Getty Images | Pavlo_Bagmut

"Nie będzie zakazu na polskie produkty"

Kachka deklaruje jednocześnie, że Kijów nie zamierza wprowadzać sankcji na polskie produkty po zapowiadanym przedłużeniu embargo.

- To nie jest wojna handlowa. Nie będzie embarga na polskie produkty. Po prostu uważamy, że zakaz jest szkodliwy dla Ukrainy, a dodatkowo nie rozwiąże problemów polskich rolników. Zakaz nie spowoduje, że ktoś wygra, a ktoś przegra. Na zakazie przegrają wszyscy. Dla nas najważniejsze jest, żeby nie powstał efekt domina, żeby inne państwa nie wpadły na pomysł, by zakazać ukraińskiego zboża albo polskiego sera czy mięsa - podkreśla polityk.

Premier Ukrainy Denys Szmyhal już we wtorek napisał, że "w przypadku naruszenia prawa handlowego w interesie populizmu politycznego przed wyborami, Ukraina będzie zmuszona zwrócić się do arbitrażu WTO (Światowej Organizacji Handlu) w celu uzyskania odszkodowania za naruszenie norm GATT (Układ Ogólny w sprawie Taryf Celnych i Handlu - red.)".

Minister rolnictwa Robert Telus, pytany w Radiu Plus o napięcia między Warszawą a Kijowem, stwierdził, że konieczne jest zbudowanie odpowiednich mechanizmów współpracy, szczególnie w kontekście akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej.

Podkreślił, że bez zbudowania odpowiednich mechanizmów zabezpieczających Polska na akcesję Ukrainy się nie zgodzi. Dodał też, że jeżeli Ukraina zwróci się do arbitrażu Światowej Organizacji Handlu, to musi też pozwać pięć krajów przygranicznych oraz Unię Europejską, bo "dzisiaj obowiązuje takie samo unijne rozporządzenie, my go nie zmienimy".

Ostra różnica zdań

Przedstawiciele polskiego i ukraińskiego rządu różnią się w ocenie przyczyn kryzysu. Kachka w rozmowie z WP twierdzi, że "ukraińskie zboże nie zdestabilizowało rynku i nie było źródłem problemów w polskim rolnictwie".

- Proszę spojrzeć na ceny. Od kwietnia na polskim rynku nie ma ukraińskiego zboża, a spadki cenowe nadal trwają. To dlatego, że jest to trend globalny. Widzimy, że cena na kukurydzę idzie w dół, m.in. przez prognozę wyższego urodzaju w Brazylii. Nie można przecież zakazać istnienia Brazylii decyzją polskiego czy ukraińskiego rządu - mówi Kachka.

Polskie władze i protestujący rolnicy uważają, że fakty są inne i prezentują zupełnie odmienne stanowisko oraz dane. Z danych Ministerstwa Rolnictwa wynika, że w samym 2022 roku do Polski wjechało 2,5 mln ton ukraińskiego zboża: najwięcej kukurydzy i pszenicy.

Z kolei w samym 2023 roku - do kwietnia, czyli momentu wprowadzeniu zakazu wjazdu zbóż z Ukrainy - przywóz urósł niemal 600-krotnie. Było to dodatkowe 400 tys. ton. Ukraiński rząd nie komentuje tych danych.

Ukraiński wiceminister nie zgadza się, że polski zakaz rozwiąże problem:

- Myślę, że polski rząd oszukuje rolników. Utrzymanie embargo na ukraińskie zboże nie rozwiąże ich problemów, ale zaszkodzi naszym rolnikom. Teraz musimy wyjaśnić całemu światu, że nasze produkty rolne nie są objęte embargiem, że jest to tylko lokalny, polski zakaz - twierdzi.

"Kryzys" vs "źle obrana strategia"

W rozmowie z wiceministrem Kachką zwróciliśmy uwagę, że choć ceny zbóż na światowej giełdzie spadały, to jednak ich tąpnięcie w Polsce nastąpiło w marcu ubiegłego roku, kiedy rynek zaczęło zalewać zboże z Ukrainy, co właśnie wywołało kryzys.

Ukraiński polityk stoi na stanowisku, że "to nie był kryzys" a "źle obrana strategia": - Uważam, że polscy rolnicy nie chcieli sprzedawać zboża, kiedy ceny osiągały niebotyczne wartości, a cały świat walczył, żeby ograniczyć inflację. To był ich wybór, żeby czekać, aż ceny wzrosną jeszcze bardziej - mówi.

Z kolei pod koniec czerwca przedstawiciel protestujących rolników w rozmowie money.pl powiedział, że "brakuje możliwości zdroworozsądkowej pertraktacji czy mediacji ze stroną ukraińską i unijną". - Trzeba wytłumaczyć Ukraińcom, że zbijanie ceny zboża po naszej stronie nic nie daje - podkreślił Wiesław Gryn ze stowarzyszenia Oszukana Wieś.

"Rolnicy mają podobne problemy"

Kachka przekonuje, że polscy i ukraińscy rolnicy mierzą się z podobnymi problemami.

- Cena zboża jest poniżej kosztów produkcji. To dotyczy gospodarzy i spod Białegostoku, i spod Czernichowa. Natomiast według nas całe nieporozumienie dotyczy tego, jak reagować na ten problem. Uważam, że to jest kwestia wewnętrznej dyskusji na temat polskiego rolnictwa, a nie tego, kto bardziej ukarze ukraińskiego rolnika i ukraińskie zboże. Jeśli jest jakiś problem, to go badajmy i sprawdźmy, z czym jest związany: z konkretnymi przedsiębiorcami, a może sytuacją na rynku światowym - mówi.

Ukraińskiego wiceministra zapytaliśmy również o kontekst trwającej kampanii wyborczej i o to, czy nie obawia się, że na niezadowoleniu społecznym swoją siłę będą chcieli budować antyukraińscy, a nawet prorosyjscy politycy.

Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.

- W demokratycznych państwach można znaleźć pełne spektrum poglądów, więc to nie jest zaskakujące, że ktoś powie coś antyukraińskiego. Natomiast modlę się, żeby wynik tych wyborów pozwolił rozbudować współpracę ukraińsko-polską na silnym fundamencie. Wsparcie, którego Polska udziela Ukrainie, jest dostrzegane przez Ukraińców i doceniane, ale dzięki temu również polskie społeczeństwo widzi, jak może rozwijać gospodarkę we współpracy z Ukrainą. Myślę, że nasz dialog, który z pozycji medialnej wygląda jak konflikt, tak naprawdę nim nie jest - podkreśla Kachka.

- Mam bardzo dobre rozmowy z ministrami Waldemarem Budą czy Jadwigą Emilewicz na temat odbudowy Ukrainy. Wizja wspólnej przyszłości naprawdę jest pozytywna. Myślę, że polskie społeczeństwo wybierze parlament, który będzie pozytywnie nastawiony do Ukrainy. Mam nadzieję, że antyukraińskie hasła są marginalne, a dyskusja w tak delikatnej kwestii jak rolnictwo zmieni się w rozmowę o naszej wspólnej przyszłości - kończy Kachka.

Tatiana Kolesnychenko i Patryk Michalski, dziennikarze Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
zboże z ukrainywojna w Ukrainiecena zboża
Wybrane dla Ciebie