Ukraińcy z Polski zostaną wezwani na front? Burza polityczna u sąsiadów, bo szukają 500 tys. osób
- Ukraińcy muszą szukać rezerw dla wojska wśród emigrantów przebywających na Zachodzie. Kijów mógłby zawrzeć porozumienia z Polską i Niemcami, aby współpracowano przy mobilizacji - uważa gen. Waldemar Skrzypczak. Komentuje polityczną burzę u sąsiadów, gdzie sztab i politycy głowią się skąd wziąć pół miliona ludzi potrzebnych na wojnę z Rosją.
Wojsko zaproponowało zmobilizowanie kolejnych 450–500 tys. osób - przekazał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas niedawnej konferencji podsumowującej 2023 rok. W Ukrainie zaczęła się burzliwa dyskusja o tym, skąd wziąć tych kandydatów na żołnierzy. Trwa zarówno mobilizacja prowadzona przez wojskowe urzędy, jak i nabór ochotników do wojska.
Szukają ludzi na front
- Ukraińcy mogą odnieść fałszywe wrażenie, że kraj będzie chroniony tylko przez tych, którzy tego chcą. Obrona kraju jest koniecznością. Wybierzemy do tego liczbę potrzebnych osób, zwłaszcza dzięki mobilizacji - przekazał w piątek rzecznik ministerstwa obrony Hilarion Pawliuk.
Nieco wcześniej burzę w ukraińskich mediach wywołał wywiad "Die Welt" z szefem MON Rustemem Umerowem. Powiedział on, że wkrótce mężczyźni w wieku od 25 do 60 lat mieszkający w Niemczech i innych krajach "zostaną zaproszeni" do wojskowych ośrodków poboru do Sił Zbrojnych Ukrainy, a władze kraju zastanawiają się nad sankcjami wobec osób, które nie odpowiedzą na tę prośbę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dzień później rzecznik ministra tłumaczył, że słowa Umerowa zostały zniekształcone, a sankcje nie są rozważane. - Minister wzywa wszystkich obywateli Ukrainy do wstąpienia do sił zbrojnych, gdziekolwiek się znajdują. To, że nie otrzymaliście wezwania, nie oznacza, że zagrożenie dla Ukrainy zniknęło - tak rzecznik tłumaczył, co minister miał na myśli.
Gen. Skrzypczak: muszą szukać wśród emigrantów
- Ukraińcy są skazani na szukanie rezerw dla sił zbrojnych wśród emigrantów przebywających na Zachodzie - wskazuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych w Polsce i analityk wydarzeń na wojnie w Ukrainie. - Stoją przed dramatycznym wyborem. Jeśli wezmą mężczyzn z kraju, to zabraknie rąk do pracy w przemyśle, a jeśli problemy z mobilizacją będą się przeciągać, obrona ulegnie rosyjskim wojskom. Za pół roku Ukraińcy znajdą się pod ścianą - dodaje.
W Polsce przebywa 958 tys. osób z Ukrainy, w Niemczech prawie 1,2 mln - wynika z danych Komisji Europejskiej (stan na 5 grudnia). To osoby (mężczyźni, kobiety i dzieci), które korzystają z tymczasowej ochrony w UE. We wszystkich krajach wspólnoty jest ich 4,2 mln. Władze Ukrainy chciałyby ściągnąć mężczyzn do kraju, ale nie wiadomo, jak to zrobić. Już w czerwcu europejska komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson oświadczyła, że Ukraińcom objętym ochroną nie grozi przymusowa deportacja.
Według gen. Skrzypczaka Ukraina oraz rządy Polski i Niemiec mogłyby zawrzeć porozumienia o współpracy przy mobilizacji. - Przykład z historii to rok 1940 i mobilizacja Polaków we Francji. Pozwoliło to gen. Władysławowi Sikorskiemu na zgromadzenie kilkudziesięciotysięcznej armii, która stanęła u boku aliantów - przypomniał rozmówca WP.
- Uważam, że Ukraińcy są już spóźnieni z mobilizacją, a sytuacja z zasobami kadrowymi jest krytyczna. W konsekwencji za pół roku nie będą mieli kim bić się z Rosjanami. Ukraińscy politycy brną w jakieś szczegółowe ustalenia i pomysły. Sądzę, że tutaj grają różne ambicje i interesy partyjne, a u niektórych prorosyjskie poglądy. Tymczasem priorytet powinien być jeden, obrona przed agresją Rosji - komentuje gen. Skrzypczak.
- W tej chwili rosyjska armia prowadzi natarcie na kilku odcinkach frontu. Mają zasoby na ofensywę trwającą do lutego czy marca. Chcą zająć linię miast Słowiańsk i Kramatorsk - dodał, odnosząc się do ostatnich rosyjskich postępów na froncie.
Przypomnijmy, że Putin osobiście ogłosił, iż do jego armii zgłosiło się 480 tys. osób, a całe zgrupowanie w rejonie Ukrainy liczy ponad 600 tys. żołnierzy.
Pokłóceni wokół mobilizacji. Gen. Załużny mówi "nie" politykom
Determinacje wsparcia ukraińskiej armii widać też w działaniach wojskowych. "Aby zapewnić realizację zadań odparcia zbrojnej agresji na Ukrainę, proszę o przyspieszenie rejestracji projektu ustawy i jego rozpatrzenia w Radzie Najwyższej" - napisał 20 grudnia w liście do polityków generał Walerij Załużny.
Chodzi o ustawę dotyczącą mobilizacji, nad którą od kilku miesięcy pracują ukraińscy parlamentarzyści. Głosowanie jest planowane w styczniu. Agencja Unian opisuje, że naczelny wódz protestuje przeciwko niektórym zapisom.
Szczególne kontrowersje pojawiły się wokół zapisu, że także kobiety podlegają rejestracji w wojsku i mobilizacji. Załużny napisał wprost, że wywoła to "pewny oddźwięk" w społeczeństwie i zachęci kobiety do masowego opuszczania Ukrainy. Proponuje, żeby do pomysłu wrócić w innym terminie. Podobnego zdania jest prezydent Zełenski, który oświadczył w mediach, że nie podpisze ustawy, która umożliwia mobilizację kobiet.
Generał zaprotestował również przeciwko wprowadzeniu wymiany personelu wojskowego po 3 miesiącach przebywania na froncie oraz urlopów po dwóch latach służby. Zauważa, że Siłom Zbrojnym Sił Zbrojnych Ukrainy dotkliwie brakuje wyszkolonych kadr, dlatego rotacje i długie urlopy są niemożliwe.
Ukraińscy politycy proponują też wymianę co trzy lata kadr "niesławnych" urzędów rekrutacyjnych (TCK). Zapisy wzięły się z kontrowersji wokół urządzania łapanek na poborowych na wsiach oraz w klubach fitness lub zatrzymywaniu poborowych na ulicy.
Ostatnio ukraińskie media ujawniły, że funkcjonariusze służby werbunkowej w Odessie, jadąc po poszukiwanego poborowego, dla niepoznaki użyli karetki pogotowia. W innym przypadku kierowca ciężarówki został zabrany z postoju na autostradzie. Auto wraz z ładunkiem pozostawiono na drodze.
Jednak przeciwko tym zmianom protestuje generał. Jego zdaniem taka wymiana kadr TCK "zniszczy system rachunkowości wojskowej".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski