Prawie milion Rosjan wysłanych na front. Przerażające liczby, z których wygadał się Putin

W wojnę w Ukrainie może być zaangażowanych 976 tys. Rosjan, przy czym 359 tys. (ranni i zabici) to straty, jakie rosyjska armia poniosła do tej pory - wynika z szacunków rosyjskiej opozycji oraz doniesień niezależnych rosyjskich mediów. Te liczby zostały częściowo potwierdzone, po tym, jak w czwartek Władimir Putin odpowiadał na pytania dotyczące sytuacji na wojnie w Ukrainie.

Rosyjskie  plany wojenne mogą sięgać 2026 roku - alarmują media
Rosyjskie plany wojenne mogą sięgać 2026 roku - alarmują media
Źródło zdjęć: © AAA ABACA | Kremlin News
Tomasz Molga

W trakcie corocznej sesji pytań i odpowiedzi z dziennikarzami, Władimir Putin odniósł się do sytuacji na wojnie w Ukrainie (nadal nazywanej w Rosji "operacją specjalną"). 71-letni polityk podał, że tylko w 2023 w rosyjskiej armii przybyło 486 tys. ochotników. Putin powiedział to, aby zapewnić widzów konferencji, że "do końca roku zapewne będzie pół miliona" i dlatego "nie przewiduje konieczności kolejnej fali mobilizacji".

617 tys. osób liczy całe rosyjskie zgrupowanie w regionie "specjalnej operacji" - to kolejna ważna liczba podana przez rosyjskiego przywódcę.

Rosyjski opozycjonista Leonid Wołkow przypominał, że armia inwazyjna, która zaatakowała Ukrainę w lutym 2022 roku, liczyła co najmniej 190 tys. żołnierzy. Gdy zdobycie Kijowa się nie udało, we wrześniu 2022 zmobilizowano kolejne 300 tys. żołnierzy.

- Policzmy minimum: 190 tys., 300 tys. i 486 tys. to łącznie 976 tys. wysłanych a rzeź. Jeśli teraz jest ich 617 tys. - to 359 tys. osób gdzieś zniknęło - skomentował Wołkow we wpisie w serwisie X (dawniej Twitter). Dodał, iż tym samym Putin potwierdził wcześniej publikowane dane amerykańskiego wywiadu, że Rosjanie ponieśli dotąd 315 tys. strat.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na 315 tys. zabitych i rannych wskazywały doniesienia agencji Reutera, publikowane przy okazji niedawnej wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Kongresie.

Jest też inny ślad opisujący ogromne zaangażowanie Rosji w wojnę. Pod koniec listopada autorzy niezależnego rosyjskiego serwisu Verstka ujawnili, że rosyjskie ministerstwo obrony zamówiło w przetargach około 300 tys. legitymacji uczestnika "SVO" oraz 600 tys. świadectw weterana. Pierwszym dokumentem posługują się rodziny poległych, drugim sami weterani. Na podstawie tych dokumentów udzielane są świadczenia socjalne z budżetu.

Gen. Skrzypczak: Rosja nie liczy się ze stratami

- Najgorsze jest to, że Rosję pod względem zasobów ludzkich stać na takie straty i kontynuowanie wojny w kolejnych 2-3 latach. Tymczasem Ukraina nie może sobie pozwolić na taki krok, dla nich to katastrofa w demografii. Jest to kolejny dzwonek alarmowy dla Unii Europejskiej i NATO, aby utrzymać wsparcie dla Ukrainy - mówi WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych i komentator wydarzeń na wojnie w Ukrainie.

- W wielu krajach tylu zabitych wywołałoby protest społeczny, ale nie w Rosji. Tam należy się spodziewać dalszej militaryzacji kraju, tłumienia przejawów buntu. Kreml chce wypełnić cele polityczne i militarne wojny, zmierzając w stronę zniszczenia naszego sąsiada - dodaje.

Zastrzega, że do podanych liczb należy odnosić się dystansem. Nie wierzy, by na wojnie o takiej skali ktoś miał możliwość liczenia strat. Podobnie, może być z danymi 486 tys. rosyjskich ochotników. Ta liczba, choć przedstawiona przez Putina mogła być zawyżona, aby pokazać sprawność kierownictwa rosyjskiego ministerstwa.

Czy Putin szykuje wojnę do 2026 roku?

"Nadzieje, że kremlowski dyktator Władimir Putin będzie chciał w drodze negocjacji szybko zakończyć wojnę na Ukrainie, są daremne" - donosi tymczasem niemiecki dziennik Bild. Powołując się na relacje rozmówców z wywiadu opisuje, że plan Rosji polega na zdobyciu do końca 2024 roku całego Donbasu, czyli obwodów donieckiego i ługańskiego oraz dotarcie do rzeki Oskil w obwodzie charkowskim.

Nowe doniesienia o wojennych planach Rosji - tak to opisuje niemiecki dziennik "Bild"
Nowe doniesienia o wojennych planach Rosji - tak to opisuje niemiecki dziennik "Bild"© WP | wp.pl

Rosja kontroluje obecnie połowę obwodu donieckiego i 95 proc. obwodu ługańskiego. Duże miasta, takie jak Kramatorsk, Słowiańsk i Pokrowsk, nadal pozostają pod kontrolą Ukrainy. "W latach 2025 i 2026 Moskwa planuje podbić część obwodów: zaporoskiego, dnieprowskiego i charkowskiego i w miarę możliwości zająć Charków. Podział Ukrainy wyznaczałaby rzeka Dniepr" - donosi niemiecka gazeta.

Plan Kremla ma opierać się na kilku założeniach. Rosyjska gospodarka wojenna rozwija się zgodnie z planem. Co roku Ukraina traciłaby ok. 100 tys. żołnierzy. W USA do władzy dochodzi prezydent, który drastycznie ogranicza lub zaprzestaje wsparcia militarnego dla Ukrainy.

- Analizy z Niemiec nie dla są odkryciem. Przewidywałem to już wiele miesięcy temu. Kreml liczy, że odetnie tereny, gdzie więcej jest ludzi o prorosyjskich poglądach. Całego kraju nie chce, bo to by oznaczało bardzo długą wojnę, niczym o Afganistan - komentuje gen. Skrzypczak.

- Wiele zależy od tego, co wydarzy się podczas zimowej kampanii, czy ukraińska obrona powstrzyma rosyjskie natarcie. Obawiam się, że w pewnym momencie nawet ukraińskie społeczeństwo może okazać zmęczenie wojną oraz jej skutkami, jak: emigracja, wyludnienie, zniszczenie miast frontowych - dodaje wojskowy.

Prezydent Ukrainy podczas narady z dowódcami sił zbrojnych
Prezydent Ukrainy podczas narady z dowódcami sił zbrojnych© Sztab Generalny Ukrainy | ZSU

Rozmówca podsumowuje, że tylko dzięki stałym dostawom broni z Zachodu Ukraina może przerwać plan Rosji i uniemożliwić agresorowi osiągnięcie celów strategicznych.

Transmisje z konferencji Putina, śledziło wielu analityków do spraw wschodnich, a ich wnioski są alarmujące dla Europy.

"W trakcie całego show Putin nie powiedział niczego dobrego o Zachodzie. Przeciwnie oskarżał go o tworzenie problemów i dążenie do konfrontacji. Zestawiając to ze słowami, że Rosja będzie dążyła do realizacji celów tzw. specoperacji niestety możemy się spodziewać, że wojna w Ukrainie będzie długa i będzie zmierzała do wyniszczenia tego państwa" - skomentowała Anna Maria Dyner, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie