Ukraińcy wzmacniają oddziały w rejonie Czarnobyla. Tędy wiedzie najkrótsza droga na Kijów
Do Strefy Wykluczenia wokół elektrowni w Czarnobylu ponad dwa miesiące temu wysłano dodatkowe oddziały ukraińskiej armii. Mają bronić tego obszaru przed ewentualnym atakiem Rosjan z północy, z terytorium Białorusi. Tędy bowiem wiedzie najkrótsza droga od granicy do Kijowa.
Po katastrofie elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 roku obszar wokół niej, jak widomo, nadal pozostaje silnie skażony radioaktywnie. Dlatego też na przestrzeni około 2 tys. kilometrów kwadratowych wokół niej utworzono tzw. Strefę Wykluczania, zamieszkałą jedynie przez nieliczne grono mieszkańców i robotników, doglądających zabezpieczeń w pozostałościach elektrowni. Obejmuje ona Prypeć, dziś prawdziwe miasto widmo, a także olbrzymie połacie bagien i lasów wzdłuż granicy Ukrainy z Białorusią.
Od kilku miesięcy eskaluje napięcie wokół Ukrainy. Zawisło nad nią widmo inwazji. Rosjanie zgromadzili wokół jej granic przeszło 100 tys. żołnierzy. Jak wiadomo, rosyjskie oddziały znajdują się także na terenie "bratniej" Białorusi i mogą z tego kierunku uderzyć na Ukraińców. To właśnie stamtąd mają najkrótszą drogę do Kijowa.
Właśnie dlatego w listopadzie 2021 roku ukraińska armia wysłała w rejon Czarnobyla dodatkowe oddziały wojskowe - około 7,5 tys. ludzi, jak podaje "NYT". Żołnierze patrolują zaśnieżone gęste lasy i ruiny Strefy Wykluczenia z karabinami maszynowymi w rękach i wykrywaczami promieniowania na szyjach.
"To nasze terytorium"
- Nie ma znaczenia, czy to ziemia skażona i niezamieszkała, czy nie. To nasze terytorium i musimy go chronić - mówił dziennikarzom "New York Timesa" płk. Juri Szachrajczuk, ukraiński pogranicznik.
Zgromadzone w Strefie Wykluczenia nie są jednak na tyle liczne, by odeprzeć ewentualną inwazję. Chodzi o "wypatrywanie znaków ostrzegawczych". - Zbieramy informacje o sytuacji na granicy i przekazujemy je naszym służbom wywiadowczym - mówił Szachrajczuk.
Jak zastrzegają ukraińscy oficerowie, żołnierze, którzy przebywają zbyt długo na obszarach ponadnormatywnie skażonych radioaktywnie, są potem wysyłani na przepustki. - Póki co jednak żaden z żołnierzy nie był wystawiony na bardzo mocne promieniowanie - zdradził Szachrajczuk.
Ukraińcy przyznają, że jeżeli Rosjanie uderzą, to raczej nie z północy. Bowiem gęste lasy i bagna wzdłuż granicy z Białorusią nie sprzyjają szybkim ofensywom. Teren jest po prostu zbyt trudny.
Źródło: New York Times