Ukraińcy noszą głowę wysoko. Patryk Michalski relacjonuje z Kijowa
O tym, jak wygląda życie w Kijowie w rocznicę ataku Rosji na Ukrainę, relacjonował w programie Newsroom dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Michalski. - To była dość spokojna noc, o ile w ogóle można mówić o takiej kategorii, jeśli chodzi o kraj, który od roku jest pogrążony w wojnie - mówił Michalski. Jak dodał, o poranku wszystko w stolicy Ukrainy działa normalnie. - Otwarte są sklepy, na ulicach jest dość tłoczno. Ale mieszkańcy Kijowa jeszcze wczoraj mówili mi, że oni tak naprawdę nie myślą o swojej nocy, czy swoim kolejnym dniu, w kategorii tego, czy będzie spokojnie. Dopóki Rosja nie zostanie pokonana, to nigdy nie mogą mieć pewności, kiedy ten atak rakietowy może nadejść - relacjonuje Michalski. - Dokładnie rok temu też byłem w Kijowie i dokładnie rok temu widziałem, jak zaskoczeni o poranku byli Ukraińcy, zastanawiali się, co dalej będzie z ich życiem. W stronę ulic wyjazdowych z Kijowa ustawiały się potężne kolejki. Tutaj dokładnie rok temu wyczuwalny był zapach spalenizny, dlatego że w wielu urzędach państwowych, wielu ambasadach, palone były dokumenty na wypadek, gdyby Rosjanom udało się dotrzeć do miasta. Po ulicach, za moimi plecami, rok temu jeździł wojskowy sprzęt. Tak naprawdę Ukraina nie wiedziała wtedy, czego dokładnie może się spodziewać. Wiedzieliśmy za to, że Rosjanie planowali zająć Kijów w trzy dni. Jest rok później, jestem w centrum Kijowa i miasto ma się świetnie, a Ukraińcy noszą głowę cały czas wysoko - powiedział dziennikarz Wirtualnej Polski. - Jeszcze rok temu razem z innymi zagranicznymi dziennikarzami robiliśmy zdjęcia Majdanu, obawiając się, że być może to jest ostatnie takie zdjęcie. Baliśmy się, że Ukraina, w tym Kijów, mogą zostać zniszczone. Kijów trwa, Ukraina broni się dalej. Najważniejsza jest jednak pomoc po to, by Ukraińcy mogli się skutecznie bronić aż do pokonania Rosji - podsumował dziennikarz Wirtualnej Polski.