Ukraińcy nie mogą zdobyć przewagi. Winią tempo dostaw broni
Ukraińcy nie mogą zdobyć wystarczającej przewagi ogniowej. Wszystko przez słabe tempo dostaw uzbrojenia z Zachodu - ocenił Andrij Zahorodniuk, szef kijowskiego Centrum Strategii Obronnych i były minister obrony Ukrainy.
19.09.2023 | aktual.: 19.09.2023 12:42
- Tak, uzbrojenie jest nam przekazywane, ale dostarczane jest bardzo długo. Zbyt wiele czasu mija od decyzji o wydaniu broni do chwili jej przekazania, dlatego nie możemy dziś uzyskać przewagi ogniowej - powiedział PAP Zahorodniuk.
- Musimy wyrabiać własne uzbrojenie. Możemy produkować je u siebie, czy u was w Polsce, ale drogi dostaw powinny być znacznie skrócone - wskazał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Największym problemem są miny
Brak sprzętu spowalnia tempo kontrofensywy sił ukraińskich, które nie dysponują wystarczającymi zasobami, niezbędnymi do pokonania linii rosyjskich umocnień. Największe problemy wywołują pola minowe, pozostawione przez przeciwnika - wyjaśnił były minister.
- Miny są realnym problemem, bo nie pozwalają na szerokie użycie pojazdów i nie ma technicznego rozwiązania tego problemu. Czyli nie mamy dziś sprzętu do rozminowywania, choć może pojawi się on niebawem. Pojazdy wybuchają na polach minowych, dlatego żołnierze muszą iść pieszo - podkreślił.
W takiej sytuacji ukraińskie wojska wchodzą w bezpośredni kontakt ogniowy z wrogiem, walcząc z nim na odległość kilkunastu-kilkudziesięciu metrów.
- Jest to niezwykle brutalny sposób prowadzenia wojny. Dochodzi do bezpośredniego kontaktu ogniowego z przeciwnikiem. To przypomina czasem drugą wojnę światową. A dzieje się tak tylko dlatego, że nie mamy zasobów, które pozwoliłyby na utrzymywanie ognia na dalekim dystansie - zaznaczył.
Ofensywa postępuje
Zahorodniuk przyznał jednak, że choć ofensywa jest powolna, to cały czas postępuje. Ukraińska armia kontynuuje działania na południowej części frontu w obwodzie zaporoskim, chcąc dotrzeć do Morza Azowskiego i przeciąć w ten sposób lądowy korytarz dostaw sił rosyjskich na Krym.
- Kontrofensywa jest powolna, ale stale postępuje. Cały czas trwa ruch. Perspektywa przecięcia korytarza istnieje, choć jest ciężko. W pierwszej kolejności należy pokonać linie umocnień, bo za nimi może być znacznie mniej Rosjan, niż tam, gdzie dziś trwają walki - powiedział.
Rosjanie podejmują przy tym starania o przejęcie inicjatywy na północno-wschodnich odcinkach frontu. - Na północnym wschodzie starają się stworzyć drugi front, by odciągnąć nasze siły. Zebrali tam ogromne ugrupowanie, które stara się przebić przez naszą obronę. Na razie im się to nie udaje i sądzę, że się nie uda - podkreślił.
Masowa mobilizacja na okupowanych terenach?
Zahorodniuk skomentował oczekiwania Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, że w Rosji i na okupowanych przez nią terenach Ukrainy najpewniej zostanie przeprowadzona wkrótce masowa mobilizacja. Były minister stwierdził, że nie rozwiąże ona problemów Rosjan na froncie.
- Oni rzeczywiście szykują się do mobilizacji. Ale jeśli nawet ją przeprowadzą, to będą mieli jedynie dodatkowych ludzi. Będą potrzebowali oficerów, żeby ich przeszkolić. Rosjanie nie mają sił na jakieś wielkie natarcie, choć bardzo tego pragną. Dlatego będą dążyli do tego, by wspólnota międzynarodowa naciskała na Ukrainę, by siąść do stołu rozmów. Ukraina zaś nie zgodzi się na to, bo nie ma z kim negocjować - powiedział.
Ekspert wskazał, że Rosja zamierza doprowadzić do tymczasowego rozejmu, "by złapać oddech i zebrać rezerwy do kolejnego ataku".
- Oni ani na chwilę nie odrzucili idei zgładzenia Ukrainy, ale teraz nie mogą tego zrobić - podkreślił.
- Rosja jest dla nas zagrożeniem egzystencjalnym i będzie nim do czasu, gdy będzie widziała, że Ukraina nie jest gotowa do jej powstrzymania - podsumował Zahorodniuk w rozmowie z PAP.
Czytaj więcej: