Ukraińcy nie chcą powierzyć życia "obecnemu rządowi"
Zawieszenie usług konsularnych dla Ukraińców w wieku poborowym to dramatyczny akt desperacji Kijowa, który potrzebuje żołnierzy. Jak pisze "The New York Times", Kijów w ten sposób chce wywrzeć na nich presję i zmusić do powrotu do domu i walki. - Nie boję się śmierci. Najbardziej boję się, że zostanę schwytany i doświadczę tortur - mówi Ołeksandr, Ukrainiec mieszkający w Austrii. Kolejny dodaje, że "nie jest gotowy powierzyć swojego życie obecnemu rządowi".
23 kwietnia Kijów zawiesił z dnia na dzień świadczenie usług konsularnych dla mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat. Ukraińcy nie mogą m.in. odebrać paszportu, zrzec się obywatelstwa, czy zmienić stanu cywilnego. Będzie to możliwe tylko w momencie, gdy wprowadzą swoje aktualne dane do tzw. wojskowego centrum rekrutacji, co umożliwi Kijowowi wysłanie wezwania do wojska.
Kijów chce ściągnąć mężczyzn do kraju
Decyzja Kijowa wywołała ogromne oburzenie, a w placówkach konsularnych doszło do dramatycznych scen. - Niech Zełenski weźmie swoją żonę, dzieci i sam idzie walczyć. Każdy człowiek ma prawo wyboru: iść walczyć albo nie - krzyczała jedna z kobiet w punkcie paszportowym Ukrainy przy Al. Jerozolimskich w Warszawie.
Z powodu obowiązującego w Ukrainie stanu wojennego mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat mają zakaz opuszczania kraju. To jednak nie przeszkodziło wielu z nim uciec. Łapówki czy fałszywe zaświadczenia lekarskie sprawiły, że tysiące mężczyzn po 24 lutego 2022 roku opuściło kraj.
- Wszyscy czuliśmy się, jakby ziemia została nam wyrwana spod nóg - powiedział w rozmowie z "NYT" Ołeksandr, 42-latek z Kijowa, obecnie mieszkający w Austrii. - Ukraina nie chce już nas wspierać - dodał. Jak zaznacza amerykański dziennik, Ołeksandr podobnie jak inni mężczyźni, z którymi przeprowadzono wywiady, zgodził się na rozmowę pod warunkiem, że zostanie zidentyfikowany wyłącznie po imieniu, ponieważ obawiał się "ostracyzmu lub innych konsekwencji".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zwolennicy ustawy mobilizacyjnej, która po miesiącach została przepchnięta przez ukraiński parlament, twierdzą, że mężczyźni mieszkający poza Ukrainą – potencjalnie liczeni w dziesiątkach tysięcy – nie wspierają w wystarczającym stopniu swojego kraju w chwilach największej potrzeby.
Ukraińscy urzędnicy twierdzą, że ustawa mobilizacyjna doda projektowi "uczciwości", usuwając wiele wyjątków i usprawniając proces poboru. Twierdzą również, że rząd pilnie potrzebuje dokładnych informacji na temat obywateli kwalifikujących się do służby wojskowej.
Nowe prawo tylko pogłębi podziały
Rejestracja małżeństwa, uzyskanie prawa jazdy czy wyrobienie paszportu będzie możliwe wyłącznie wtedy, gdy mężczyzna będzie posiadał zaświadczenie z komisji wojskowej, potwierdzające, że jest on zarejestrowany w bazie, a armia w każdej chwili może go wezwać na front.
W rozmowie telefonicznej Oleksandr, który mieszka w Austrii jeszcze przed inwazją, powiedział, że czuje się prześladowany przez ukraiński rząd. - Zrobiono to jako ruch w stylu "idź do diabła. Teraz cię złapiemy, żebyś poczuł się źle, i cię ukarzemy" - powiedział. - Nie boję się śmierci. Najbardziej boję się, że zostanę schwytany i doświadczę tortur - podkreślił.
Już od pierwszych miesięcy wojny światem wstrząsnęła informacja o traktowaniu ukraińskich jeńców. Wielu z nich przeszło przez niewyobrażalne piekło - wielogodzinne bicia, gwałty, pozorowane egzekucje, głodzenie czy rażenie prądem.
Jak zauważa "NYT", nowe prawo doprowadziło do pogłębienia się rozłamu między tymi, którzy poszli na pierwszą linię frontu, a tymi, którzy żyją bezpiecznie z dala od Ukrainy.
Kijowscy urzędnicy twierdzą, że ustawa mobilizacyjna, która wejdzie w życie w połowie maja, może zapewnić "setki tysięcy nowych żołnierzy do działań wojennych, potrzebnych do powstrzymania Rosji".
- Nie będzie żadnych ograniczeń ani przymusowych powrotów obywateli Ukrainy, jakiejkolwiek płci i wieku, do kraju toczącego wojnę - powiedziała wicepremier Ukrainy Olha Stefaniszyna. Dodała jednak: "Nie ma łatwych rozwiązań problemów wojennych i nie zapominajmy, że wojna trwa i musimy ją wygrać".
Blokada usług konsularnych dla mężczyzn
Nie wiadomo, ilu Ukraińcom można było odmówić usług konsularnych. Wielu mężczyzn opuściło Ukrainę legalnie – między innymi w celu leczenia lub studiów.
Urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy twierdzą, że próbują ustalić całkowitą liczbę osób mieszkających za granicą. Według danych Eurostatu tylko w Europie żyje ok. 650 tys. mężczyzn, na których poluje Kijów.
W sobotę w wywiadzie dla telewizji TVN24 ambasador Ukrainy w Warszawie Wasyl Zwarycz powiedział, że władze ukraińskie szacują, że w samej Polsce żyją "dziesiątki tysięcy osób w wieku poborowym".
"NYT" rozmawiał z 38-letnim Andrijem, mieszkającym w Polsce. Działania Kijowa ocenił jako "porywcze". - Mam wrażenie, że kraj, który kocham i cenię, zachowuje się jak niedojrzały, urażony nastolatek - powiedział Andrij.
- Zawsze pozycjonowałem się i będę pozycjonował się jako Ukrainiec w każdej sytuacji. Ale jeśli państwo uzna mnie za zdrajcę, to przyznaję, że nie będzie to dla mnie przyjemne uczucie - dodał.
Amerykański dziennik podkreśla, że nowe prawo powoduje, że wielu Ukraińców będzie zmuszonych do ubiegania się o azyl lub pozostania w prawnym zawieszeniu.
Niektórzy twierdzili, że czują się zdradzeni, inni obawiają się, że rząd ukraiński może zastosować jeszcze bardziej drakońskie środki w celu uzupełnienia armii.
Niektórzy mężczyźni stwierdzili, że rozumieją stanowisko rządu. 35-letni Savelii mieszkający w Londynie powiedział, że rząd "był zmuszony wybierać spośród szeregu złych opcji".
- Część tych działań polega na przywróceniu pewnego rodzaju równowagi. To niesprawiedliwe, że mężczyźni na Ukrainie muszą teraz tak żyć. Istnieje poczucie, że my, mężczyźni mieszkający poza granicami kraju, mamy więcej przywilejów i swobód. Ale sytuacja nie jest czarno-biała - dodał. - Są też ludzie, którzy nadal mieszkają w kraju, którzy udają, że w tej chwili nie ma wojny, i ludzie mieszkający poza domem, którzy na co dzień pracują, aby wesprzeć Ukrainę - podkreślił.
Europejscy urzędnicy wydają się podzieleni co do perspektywy próby zmuszenia Ukraińców do powrotu do domu i walki.
Anneli Vicks, doradca ministra spraw wewnętrznych Estonii, powiedziała we wtorek, że jej kraj "nie ma planu przymusowej repatriacji obywateli Ukrainy legalnie przebywających w Estonii, którzy uciekli z powodu wojny".
Ale inni byli mniej kategoryczni. - Na pewno nie będziemy chronić uchylających się od poboru do wojska - powiedział wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna.
Nie powierzy życia "obecnemu rządowi"
53-letni Oleksander mieszkający w Wielkiej Brytanii powiedział, że jego paszport będzie ważny jeszcze przez trzy lata. - Nie sprawiło mi to osobiście żadnych niedogodności, chociaż jest to obraźliwe, ponieważ nie naruszyłem obowiązującego prawa Ukrainy - powiedział. - Nie wykluczam jednak możliwości, że będę potrzebował skorzystać z konsulatu - dodał.
Oleksander powiedział, że "nigdy nie przestał być Ukraińcem" i "chciałby wrócić i być przydatny" w przyszłości. Jednak w tej chwili ma "poważne wątpliwości co do powrotu", ponieważ "nie jest gotowy powierzyć swojego życia obecnemu rządowi".
36-letni Władysław mieszkający w Hiszpanii powiedział, że opuścił Ukrainę legalnie, na podstawie zwolnienia. Władysław powiedział, że gdy zacznie działać nowy rejestr elektroniczny, "natychmiast się zarejestruje" i poda swoje dane. Mimo to wyraził obawy, że na osoby mieszkające za granicą mogą czekać kolejne ograniczenia, takie jak blokowanie dostępu do ukraińskich kont bankowych.
- Jeśli nagle zaczną się blokować, ot tak, to nie będzie to dla mnie osobiście w porządku - powiedział Władysław. - Ponieważ prowadzę działalność w Ukrainie i płacę tam podatki. Jeśli nagle stracę dostęp do usług bankowych, będę musiał w pełni przejść na pobyt w UE - podkreślił.
Wasilij, lat 40, mieszkający w Niemczech, powiedział, że złożył wniosek o drugi paszport, ale teraz zastanawia się, czy go otrzyma. Wasilij powiedział, że największym niebezpieczeństwem ustawy jest to, że zasieje podziały wśród Ukraińców. - Rosja sama nie zniszczy Ukrainy, dopóki Ukraińcy jej nie pomogą - powiedział.
- Takimi działaniami rząd po prostu spalił mosty, których życie mieści się w walizce - dodał.