"Przerażające" straty Rosjan. Dlatego "Ukraina przetrwa"
Rosja konsekwentnie atakuje Ukrainę i zdobywa kolejne tereny na froncie wojennym. Mimo to Camille Grand, zastępca sekretarza generalnego NATO w latach 2016–2022, nie wierzy w całkowitą porażkę Kijowa. Francuz przewiduje, że Władimir Putin nie podporządkuje sobie całej Ukrainy.
Chociaż administracja Donalda Trumpa próbuje doprowadzić do pokoju w Ukrainie, Władimir Putin nie przystał na warunki zaakceptowane przez Ukrainę i zgodził się tylko na częściowe zawieszenie działań wojennych. Z perspektywy Krema, zamrożenie konfliktu nie ma sensu w sytuacji, gdy rosyjska armia zdobywa kolejne tereny na froncie wojennym.
"Ukraina przetrwa". Ekspert nie ma wątpliwości
Camille Grand, zastępca sekretarza generalnego NATO w latach 2016-2022, jest jednak spokojny o przyszłość Ukrainy, która jego zdaniem "przetrwa wojnę w Rosją". - Straty Moskwy na froncie są tak przerażające, a postęp tak mały, że nawet gdyby Kreml poświęcił wszystkich Rosjan, i tak nie wystarczy ich, aby przejąć kontrolę nad całym państwem ukraińskim - powiedział Grand w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kondycja polskiego wywiadu? Ekspert mówi o "marnowaniu potencjału"
Grand zwrócił uwagę na działania Trumpa. Ekspert z Francji ma obawy, że prezydent Stanów Zjednoczonych nie będzie wywierał presji na Rosjanach, choć to Putin odrzucił całkowite zawieszenie broni.
Były zastępca sekretarza generalnego NATO przewiduje, że w zamian gospodarz Białego Domu będzie "naciskał na Ukraińców, aby przyjęli przynajmniej niektóre warunki Moskwy, takie jak demilitaryzacja kraju czy wykluczenie europejskiej misji pokojowej".
Grand podkreślił też, że w ciągu roku znacząco zmieniła się sytuacja na froncie. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu obie strony zużywały potężne ilości amunicji, a jej braki decydowały o wyniku walk. - Dziś trzy czwarte strat zadają drony, które jeśli chodzi o Ukraińców, są produkowane na miejscu - dodał francuski badacz, który tym samym wierzy, że Ukraina przetrwa, pomimo działań administracji Trumpa.
Ograniczenie pomocy wojskowej dla Ukrainy
Po niedawnej kłótni w Gabinecie Owalnym Stany Zjednoczone wstrzymały pomoc wojskową dla Ukrainy, co wywołało zaniepokojenie wśród ukraińskich żołnierzy. Decyzja ta, podjęta przez administrację Trumpa, była postrzegana jako cios poniżej pasa, szczególnie w krytycznym momencie konfliktu. Wstrzymanie pomocy objęło zarówno dostawy broni, jak i wymianę danych wywiadowczych.
Ukraińscy żołnierze wyrażali frustrację wobec decyzji USA, obawiając się, że brak wsparcia może osłabić ich zdolności obronne. Wstrzymanie pomocy było postrzegane jako próba wywarcia presji na Ukrainę, aby przyjęła warunki pokoju narzucone przez Rosję. W odpowiedzi na te działania, morale wśród ukraińskich wojskowych wzrosło, a wielu z nich deklaruje gotowość do dalszej walki.
Chociaż po kilku dniach doszło do wznowienia współpracy na linii USA-Ukraina, to niewykluczone, że administracja Trumpa będzie w przyszłości ponownie grać tą kartą. Kijów jest świadom tego, że ograniczenie pomocy wojskowej i wywiadowczej przez USA może mieć poważne konsekwencje dla sytuacji na froncie.
Brak dostępu do amerykańskich danych wywiadowczych utrudnia planowanie operacji wojskowych, a niedobór amunicji staje się coraz bardziej odczuwalny na froncie. Eksperci ostrzegają, że jeśli sytuacja się nie zmieni, Ukraina może stanąć w obliczu poważnych wyzwań w obronie swojego terytorium. Częściowym rozwiązaniem problemu może być produkcja broni we własnym zakresie, a także wsparcie z państw Europy.
źródło: rp.pl
Czytaj także: