ŚwiatUkraina. Polacy uciekają z oblężonego Mariupola. Tak mówią o zachowaniu Rosjan

Ukraina. Polacy uciekają z oblężonego Mariupola. Tak mówią o zachowaniu Rosjan

- Zabitych mieszkańców już nie da się policzyć. Nie wierzyłbym Ruskim w ani jedno ich słowo, bo strzelano nawet do autokarów z cywilami. Przy drogach leżą zabici ludzie - mówi WP ojciec Paweł z Mariupola, proboszcz parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w tym mieście. W niedzielę kilku zakonnikom udało się wyjechać z obleganego miasta. W tej chwili uciekają w kierunku zachodniej Ukrainy.

Inwazja Rosji na Ukrainę. Tragiczna sytuacja w Mariupolu. Relacja polskich duchownych
Inwazja Rosji na Ukrainę. Tragiczna sytuacja w Mariupolu. Relacja polskich duchownych
Źródło zdjęć: © Facebook.com | Mariupol City, Twitter
Tomasz Molga

07.03.2022 | aktual.: 07.03.2022 18:00

- Miasto jest niemal wybite, w sensie zniszczonych i palących się domów, zabitych mieszkańców. Od kilku dni strzelano do nas ze wszystkich rodzajów broni, jaką mają Rosjanie. Żywi siedzą w piwnicach, bez wody, jedzenia i energii. Na ulicę nie da się wyjść, nie ryzykując życiem. Nie ma po co wychodzić, sklepy zostały już splądrowane - opowiada ojciec Paweł, z którym mogliśmy chwilę porozmawiać.

- W piwnicach siedzi nawet po 100 osób. Jeśli komuś zostało trochę energii na podładowanie telefonu, to z jednego aparatu ocalałe osoby starają się wysyłać wiadomości o pomoc albo informację do rodziny, że jeszcze żyją. Ostatnio nie było już łączności - relacjonuje rozmówca.

W sobotę ojciec Paweł wraz z trzema polskimi zakonnikami podjęli desperacką próbę ucieczki z miasta. Mówiono już wtedy o otwarciu korytarza humanitarnego. Kiedy ostrzał osłabł, uruchomili samochód i ruszyli na północny zachód. Zaryzykowali życiem, bo jak opowiada paulin, przy drogach wyjazdowych leżą ciała zastrzelonych osób.

- Widziałem ciała żołnierzy, ale także cywili, którzy próbowali wyjechać. Zmarłych nikt nie zabiera. Po trupach jeżdżą czołgi. Jest to zbrodnia i katastrofa, dla której opisania nie ma słów - mówi dalej ojciec Paweł.

- Było nas w sumie około 100 cywilnych samochodów. Na czwartym posterunku wyjazdowym rosyjski żołnierz powiedział, że nikt z mężczyzn nie opuści miasta. Musieliśmy wtedy zawrócić. Mieszkańcy niedalekiego domostwa przyjęli nas na noc. Następnego dnia udało nam się ominąć ten ostatni posterunek - opowiada duchowny.

Według rozmówcy sytuacja jest znacznie gorsza niż w piątek. Z tego dnia pochodzą poniższe zdjęcia.

Ukraina. Dojazd do Mariupola niemożliwy

Rozmówca WP dodał, że znajduje się na trasie koło Zaporoża. Odwrotną trasą - z Zaporoża do Mariupola - miał w poniedziałek rano wyruszyć konwój autobusów i ciężarówek, aby poprzez korytarz humanitarny dotrzeć do obleganego miasta. Jednak jak poinformowała Tatiana Ignaczenko z Donieckiej Obwodowej Administracji Państwowej, konwój humanitarny nie dotarł do Mariupola, ponieważ na zaplanowanej trasie padają strzały.

- Na trasie jest niebezpiecznie i kilku kierowców odmówiło jazdy. Gdy tylko zostanie potwierdzone zawieszenie ognia, kolumna pojedzie do Mariupola - zapewniła dziennikarzy Ignaczenko.

Podstęp Rosjan. Chcą przejąć uchodźców, świadków zbrodni

Tymczasem rosyjskie media (agencja RIA Nowosti) opublikowały mapy ewakuacji dla Mariupola, Kijowa, Charkowa i Sum. Wynika z nich, że mieszkańcy Mariupola oraz innych miast mieliby ewakuować się w kierunku terytorium Rosji. Przeciwko temu zaprotestowała ukraińska administracja - rosyjskie media z pewnością podchwyciłyby narrację o ratowaniu cywili przed "faszystowskimi bojówkami". Nikt nie odważyłby się opowiedzieć o ofiarach wśród ludności.

Rosjanie już znaleźli wytłumaczenie dla śmierci osób cywilnych z Mariupola. Według oświadczenia jednego z rosyjskich dowódców wojskowych (publikuje je propagandowy kanał Russia Today) w Mariupolu "ukraińscy nacjonaliści otworzyli ogień zza pleców cywili". Wówczas miały zginąć cztery osoby, a pięć zostało rannych.

Mariupol, liczące 430 tys. mieszkańców miasto portowe, od kilku dni jest oblegane przez wojska rosyjskie. Chcą one połączyć się z siłami z separatystycznej republiki donieckiej, ich linie znajdują na wschód od miasta. W pierwszych dniach inwazji obrońcy odpierali ataki.

Miasto zostało odcięte od energii elektrycznej, ogrzewania, brakuje wody pitnej. Jeszcze kilka dni temu mieszkańcy poprzez media społecznościowe wymieniali się informacjami o ocalałych domach i ich lokatorach. Niestety pojawiła się także informacja o tym, że wyjście piwnicy, w której przebywało 200 osób, zostało zasypane gruzem. Ocaleli wysyłali prośby o ratunek.

Zobacz też: Rosja ostrzelała elektrownię atomową w Zaporożu. Gen. Skrzypczak: To wielka nieodpowiedzialność

Źródło artykułu:WP Wiadomości
ukrainamariupolrosja
Wybrane dla Ciebie