Gdzie jest broń z NATO? "Ukraina zaczęła grę w trzy kubki"
Ukraińcy odnoszą sukcesy i kawałek po kawałku odzyskują zajęte przez Rosjan tereny. Uwagę ekspertów śledzących trwającą właśnie kontrofensywę przykuwa jednak zaskakująco niewielkie wykorzystanie otrzymanego z zachodu uzbrojenia. Wszystko dzieje się powoli, skromnymi siłami. Czy jest to celowa i słuszna strategia Ukrainy?
Jak podaje "Die Welt", Ukraińcy odbili z rosyjskich rąk ok. 90 km kw. ziemi wyzwalając tym samym siedem wsi. Można by spodziewać się więcej, zwłaszcza biorąc pod uwagę arsenały pełne zachodniej broni i pojazdów, które nie biorą udziału w trwających walkach. "A jednak Kijów się nie śpieszy" - podsumowuje "Die Welt".
Ukraińska "gra w trzy kubki"
Niemiecki dziennik przytacza opinię, którą wyraził George Barros z Amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW). Nazwał on taktykę Ukrainy "grą w trzy kubki". - Poprzez zaskoczenie i oszustwo Ukraińcy próbują skłonić Rosjan do obrony niektórych obszarów kosztem innych - tłumaczy jej działanie.
Z kolei jeden z członków ukraińskiego sztabu generalnego przyrównał stosowaną taktykę do gry w szachy, w której wabi się przeciwnika i jego rezerwy, by później przejść do wielkiego ataku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Gamechangery" czekają na swoją kolej
"Die Welt" zwraca uwagę na to, że w regionie kontrofensywy nie widać najpotężniejszych graczy. "Ani brytyjski czołg Challenger 2, ani bojowe wozy piechoty CV9040 produkowane dla Szwecji i amerykańskie kołowe wozy opancerzone typu Stryker nie były zaangażowane. Nie było też śladu po niemieckim bojowym wozie piechoty Marder i dziale samobieżnym Gepard" - wymienia dziennik, zaznaczając, że z tymi pojazdami sukcesy Ukrainy mogłyby być dużo większe. Są to pojazdy wyposażone w czujniki, optykę, kamery termowizyjne, radary do obrony powietrznej i urządzenia celownicze.
Arsenały pełne są nie tylko potężnych pojazdów bojowych. Ukraina ma skrywać również wyrzutnie rakiet, pociski dalekiego zasięgu czy amunicję. Na froncie wszystko to wykorzystywane jest w ograniczonych ilościach, poniżej posiadanych możliwości wojskowych. A przecież to dzięki tej broni Ukraina odniosła wiele sukcesów w walce z Rosją.
Jak tłumaczy ekspert wojskowy Stefan Korszak na łamach "Kyiv Post", "pomysł polega na stopniowym zdobywaniu terenu, unikaniu poważnego ryzyka i utrzymywaniu ukraińskich strat na jak najniższym poziomie". A wszystko dlatego, że skala wsparcia z Zachodu jest uzależniona od sukcesów Ukrainy. - Im więcej osiągniemy na polu bitwy, tym więcej otrzymamy od naszych partnerów - stwierdził jakiś czas temu Andrij Sybiha, zastępca szefa administracji prezydenckiej.
To oznacza, że postawienie całego sprzętu NATO na jedną kartę może okazać się co najmniej nierozsądne. Lepiej sprawdza się szybkie tempo połączone z małymi jednostkami i ograniczonym sprzętem. Na resztę przyjdzie czas w głównym ataku - podsumowuje "Die Welt".