"Piekło czeka nas zimą". Upada mit o niepokonanej "linii Surowikina"
Gdy zachodni analitycy wojny w Ukrainie obawiają się groźnej rosyjskiej kontrofensywy, wśród rosyjskich komentatorów panuje konsternacja spowodowana relacją sierżanta Andrieja Morozowa ps. "Murza". Twierdzi, że rosyjskie siły są w takiej rozsypce, że będą musiały oddać Ukrainie kolejne miasta, a nawet całe obwody, ponieważ nie będą w stanie obronić się przed ewentualną kontrofensywą zimową Ukrainy.
20.12.2022 | aktual.: 20.12.2022 20:37
- Gdy przebiją się przez front, wyciągnę mój karabin maszynowy, założę kamizelkę i pójdę spróbować kogoś zabić, zanim zginę. Zabiją mnie i będę się czuł z tym dobrze, bo nie będę gadać, że widzę tą całą żenadę. I wszyscy będziecie musieli żyć w tej po...ej sytuacji. Wszyscy będziecie się wzajemnie pytać, kiedy Rosja zostanie zdekolonizowana, "Jak to się stało?", "Dlaczego gen. Surowikin nie dał rady?" - tak sierżant armii samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej Andriej Morozow opisuje sytuację na froncie we wschodniej Ukrainie. 19 grudnia opublikował w mediach społecznościowych długi tekst opisujący bez propagandowego lizusostwa stan rosyjskiej obrony.
"Piekło czeka nas zimą"
Jego zdaniem rosyjskie czołgi są "łyse", bo noszą na sobie jedynie atrapy pancerza, który normalnie miałby chronić załogę przed bronią przeciwpancerną. Lufy czołgów są rozkalibrowane, ponieważ wystrzeliły dotąd zbyt dużo pocisków. Ostatni doświadczeni rosyjscy oficerowie "zostali już pochowani wraz z podkomendnymi". Wyginęli, bo dowództwo nakazało im szturmować ukraińskie pozycje. Morozow dodaje, że każda z takich potyczek była masakrą, niczym "mini-Verdun" (przyp. red. - nawiązuje do krwawej bitwy z I wojny światowej), a toczono je bez wyraźnego taktycznego celu.
Jego zdaniem rosyjska armia nie posiada do obrony wystarczającej liczby artylerii, amunicji, brakuje nawet białych siatek do zimowego kamuflażu. Przez to, gdy spadnie śnieg, Ukraińcy będą widzieć Rosjan, jak danie na talerzu. Ponadto pozycje nazywane "linią Surowikina" są obsadzone przez rekrutów, którzy jako tako potrafią strzelać do tarcz, ale w prawdziwej walce ich rozbicie zajmie Ukraińcom pięć minut. Rosyjski front dobrze wygląda tylko w propagandowych materiałach, bo rosyjskich blogerzy militarni starają się wyolbrzymiać, każdy nawet chwilowy rosyjski sukces, jak zdobycie budynku we wsi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Piekło czeka nas zimą. Nie będzie znaczących szans na utrzymanie obecnego frontu, a przeciwnik doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Koncentruje siły, tam, gdzie jest to dla niego wygodne - komentuje Morozow. - Dochodzi do ogromnej, masowej zdrady i systematycznych przygotowań do zupełnie piekielnej masakry podczas kolejnej ukraińskiej ofensywy. Armia rosyjska i jej dowództwo nie pozostawiają nam szans na powodzenie - podsumował.
Obie strony czekają na zimę
Wpis Morozowa polecił swoim czytelnikom na Telegramie Igor Girkin, znany już krytyk poczynań rosyjskiego sztabu generalnego. Przypomnijmy, że Girkin to pierwszy przywódca rosyjskich separatystów z wojny w 2014 roku, na Telegramie śledzi go 750 tys. czytelników. - Niech każdy sam oceni, czy "Murzę" należy rozstrzelać, czy wręcz przeciwnie, nagrodzić za ten tekst. Nie ma mowy o ujawnieniu tajemnic wojskowych. Ta informacje są tajne tylko dla ludności Rosji - skomentował były pułkownik specnazu.
Na wpis sierżanta zareagowali także analitycy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Podkreślili, że "wzmocnienie takiej prognozy przez Girkina sugeruje, że może się z tym zgadzać, (...) a jak dotąd podobne skrajnie pesymistyczne prognozy okazywały się zaskakująco trafne".
Przypomnijmy, że udowodniła to ukraińska ofensywa z początku września, kiedy w kilka dni wyrzucono Rosjan z terenów na południowych wschód od Charkowa.
W grudniu oprócz walk pozycyjnych w Donbasie na froncie niewiele się dzieje. Żołnierze utknęli w błotnistych okopach. Wszyscy zdają się czekać na mróz, który ma sięgnąć nawet 20 stopni C. Stwardniała ziemia może ułatwić rozpoczęcie nowych operacji uderzeniowych. Kto pierwszy wyjdzie z inicjatywą? Na takie pytanie Konrad Muzyka, analityk Rochan Consulting, odpowiedział, że to wróżenie z fusów.
Tymczasem Rosja gromadzi nowe jednostki wojskowe pod Woroneżem, Kurskiem i Briańskiem, czyli niedaleko północnej i wschodniej granicy Ukrainy. Według gen. Waldemara Skrzypczaka te jednostki są pospiesznie formowane ze zmobilizowanych dotąd mężczyzn i mogą osiągnąć gotowość do walki pod koniec stycznia. - To te jednostki są największym zagrożeniem dla Ukrainy - ocenił gen. Skrzypczak.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski