Oni naprawdę chcą to zrobić. Ukraina obiera nowy kierunek natarcia
Po udanej kontrofensywie w obwodzie charkowskim, podczas której Rosjanie ponieśli dotkliwą porażkę, pojawiły się pytania o dalsze losy kontrnatarcia ukraińskiej armii. Coraz głośniej mówi się, że w niedalekiej perspektywie pozwoli to Ukrainie prawdopodobnie stworzyć warunki do kontrataków w Donbasie. – Nie można wykluczyć, że ofensywa pójdzie w tamtym kierunku. Ale nie będzie to operacja podobna do tej jak pod Charkowem – mówią Wirtualnej Polsce eksperci ds. wojskowości.
– Od początku września wyzwoliliśmy 2000 kilometrów kwadratowych naszego terytorium. W Ukrainie nie ma i nie będzie miejsca dla okupantów – mówił w sobotę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Dwa dni później, liczba wyzwolonych terytoriów wzrosła do nie mniej niż 3000 kilometrów kwadratowych.
"Atakują i wypychają Rosjan z Donbasu"
Dzięki kontynuacji natarcia w obwodzie charkowskim, jednostki ukraińskie zajęły m.in. Kupiańsk, węzłową miejscowość Sawynci, leżącą pomiędzy Bałakliją a Iziumem oraz sam Izium (mimo że strona ukraińska jeszcze tego oficjalnie nie potwierdziła). W trakcie walk w rejonie Izumia w ciągu kilku dni zlikwidowane zostało zagrożenie wiszące nad Słowiańskiem i Kramatorskiem w obwodzie donieckim, które od lipca bezskutecznie Rosjanie próbowali zająć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińska armia odepchnęła także Rosjan spod Siewierska – w kierunku Łysyczańska, być może wkraczając nawet na teren dotąd w pełni kontrolowanego przez Rosjan obwodu ługańskiego. A od kilku dni pojawiają się informacje o kontratakach na miejscowości w Donbasie, będące pod kontrolą Rosjan i separatystów, a także wiadomości o ewakuacji mieszkańców tamtych rejonów, którzy przemieszczają się w kierunku granicy.
Czy to oznacza, że po sukcesie na Charkowszczyźnie ukraińska armia otworzy trzeci kierunek natarcia (drugim jest rejon Chersonia – przyp. red.) i skupi swoje wysiłki na odbiciu ziem w Donbasie? Według ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, realizacja tego scenariusza jest możliwa, ale może być o wiele trudniejsza niż ostatnie dokonania na froncie.
- Czy Ukraińcy pójdą dalej w kierunku Ługańska, czy może też zaczną przerzucać żołnierzy na inny odcinek – tego nie wiemy. Jeśli wierzyć słowom ukraińskiego ministra obrony, który mówił, że ich wojska są zmęczone tempem natarcia, to zapewne do takich działań nie dojdzie w najbliższym czasie. Nie chce mi się jednak wierzyć w te słowa. Po pierwsze, na odcinku charkowskim Rosjanie uciekali w popłochu i nie było wiele potyczek. Po drugie, morale Ukraińców wzrosło ogromnie. A po trzecie presja na dalsze sukcesy jest ogromna – mówi Wirtualnej Polsce Konrad Muzyka, ekspert ds. wojskowości z Rochan Consulting.
Ofensywa inna niż ta pod Charkowem?
I jak podkreśla, wskutek ukraińskiej ofensywy nie ma już zagrożenia ze strony Rosjan dla Kramatorska i Słowiańska w obwodzie donieckim.
- Zostało ono całkowicie zniwelowane przez ukraińską armię. Ale jest za wcześnie, by mówić, że bitwa o Donbas została przez Rosjan przegrana. Większość operacji, która jest tam prowadzona, jest dziełem bardzo dobrze wyszkolonych Wagnerowców. Gdyby Ukraińcy weszli na północne tereny obwodu Ługańskiego i szybko przemieścili na południe, unikając ostrzału artyleryjskiego z terenu Federacji Rosyjskiej, ich łupem mógłby paść Ługańsk. Tam praktycznie nie ma żadnych rosyjskich jednostek, które znajdują się blisko linii frontu. Gdyby to się udało Ukrainie, mógłby znowu pojawić się efekt domina, obecny pod Charkowem – ocenia Konrad Muzyka.
W podobnym tonie wypowiada się płk Piotr Lewandowski, weteran misji w Iraku i Afganistanie. - Pod Charkowem ofensywa poszła tak dobrze, bo Rosjanie pozbawili tam swoje siły rezerw. Ale na kierunku donbaskim te rezerwy były i nadal są. Nie można wykluczyć, że będą próbowali tam stopniowo się wedrzeć. Nie sądzę jednak, by wyglądało to podobnie do ofensywy wokół Charkowa. Rosjanie zapewne odpuszczą całkowicie kierunek charkowski, jak opuścili w pierwszych dniach front pod Kijowem –ocenia płk Piotr Lewandowski.
Według wojskowego, obecne pojedyncze kontrataki ukraińskiej armii w Donbasie mogą być działaniami "pozorowanymi". - Może to wyglądać jak kolejny element ofensywy. W rejonie charkowskim Ukraińcy mieli dobre rozpoznanie sił przeciwnika i udało im się przeprowadzić skuteczny atak. W Donbasie manewr mogą powtórzyć, jeśli będą wiedzieli jak silna jest rosyjska armia. Tam jednak stacjonują Wagnerowcy, a nie niedobitki jak pod Charkowem – zauważa płk Piotr Lewandowski.
Według analityków Ośrodka Studiów Wschodnich, kontynuowanie przez armię ukraińską ofensywy w kierunku Donbasu uzależnione będzie od dalszej postawy przeciwnika. "Wycofanie wojsk rosyjskich z większości zajętej dotychczas części obwodu charkowskiego paradoksalnie utrudnia kolejne działanie obrońców, którzy przeszli od zbrojnego wypierania wroga do zajmowania bez walki kolejnych opuszczonych przez niego miejscowości. Zarówno to, jak i konieczność wypracowania dalszych planów operacyjnych, daje Rosjanom czas na przygotowanie kontrakcji bądź umocnienie się na nowych pozycjach" – oceniają analitycy OSW.
Zdaniem płk Piotra Lewandowskiego, o ile pod Charkowem udało się Ukrainie zaskoczyć Rosjan, o tyle w Donbasie będzie trudno. - Ukraińskie wojska nie domknęły pierścienia pod Iziumiem, bo wolą oszczędzać ludzi i sprzęt. I nie chcą się narazić na duże straty. Faktem jest, że Rosjanom nie uda się zająć całego Donbasu, bo chcieli opanować Kramatorsk i Słowiańsk, ale ofensywa ukraińska na donbaskim kierunku byłaby ryzykownym ruchem. A Ukraińcy nie wykonują ryzykownych ruchów. Tak było na kierunku charkowskim. Tam na jednym kierunku najpierw uderzały trzy brygady, na drugim dwie brygady pomocnicze. Dopiero jak uzyskali powodzenie, to poszli na całość – komentuje płk Piotr Lewandowski.
Po dotkliwej porażce w obwodzie charkowskim, w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia i filmy porzuconego przez Rosjan sprzętu wojskowego. Według ukraińskiego dziennikarza Romana Cymbaluka, rosyjscy żołnierze podarowali Siłom Zbrojnym Ukrainy sprzęt o wartości 130 milionów dolarów. "Można nim wyposażyć cały batalion" – twierdzi dziennikarz.
Zdaniem Konrada Muzyki z Rochan Consulting, to może być jeden z decydujących czynników, który będzie miał wpływ na dalszy przebieg konfliktu, także w Donbasie.
- Rosyjskie straty materiałowe w ciągu najbliższych sześciu miesięcy są nie do odrobienia. Zajęcie przez Ukraińców Kupiańska spowoduje, że Rosjanie będą mieli też ogromny problem z logistyką. Przechodził tam węzeł kolejowy, którym szło zaopatrzenie w kierunku Donbasu. Rosjanie będą musieli to robić ciężarówkami z terenu Federacji Rosyjskiej, co spowolni ich dostawy – uważa Konrad Muzyka.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski