Ujawniamy. PZPN zatrudnił Robertowi Lewandowskiemu ochroniarza z gangu neonazistów
Dominik G., ps. Grucha, którego PZPN zatrudnił jako ochroniarza Roberta Lewandowskiego podczas zgrupowań reprezentacji Polski, jest oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej – ustaliła Wirtualna Polska. Według prokuratury, "Grucha" działał w gangu, który zajmował się bójkami oraz uprowadzeniami, zarabiał na prostytucji, a na dodatek propagował faszyzm. W domu ochroniarza Lewandowskiego policja zabezpieczyła neofaszystowskie materiały.
• Ochroniarz, który odpowiada między innymi za bezpieczeństwo Roberta Lewandowskiego podczas zgrupowań kadry, według prokuratury należał do gangu terroryzującego Białystok.
• Dominik G. ps. Grucha miał stać na czele jednej z frakcji gangu, która hołdowała ideologii faszystowskiej i propagowała antysemityzm.
• Ochroniarz Lewandowskiego ma zdjęcia z kolegami trzymającymi ręce w hitlerowskim pozdrowieniu. W jego domu zabezpieczono faszystowskie materiały.
• Prezes PZPN Cezary Kulesza potwierdził, że zatrudnienie Gruchy było jego pomysłem. Twierdzi, że nie wiedział o oskarżeniach wobec Dominika G.
Zdjęcie numer 1. Wykonano je 19 września 2022 o godz. 14:06 przed warszawskim hotelem DoubleTree by Hilton, gdzie podczas zgrupowań mieszka reprezentacja Polski w piłce nożnej. Z eleganckiej limuzyny wysiadł właśnie Robert Lewandowski, gwiazda FC Barcelony i reprezentacji Polski. Czeka już na niego potężnie zbudowany mężczyzna ubrany w dres z logo PZPN i oficjalnych sponsorów związku: Orlenu i InPostu. Panowie witają się jak starzy znajomi. Za chwilę znikną razem w hotelu.
Zdjęcie numer 2. Trudno określić, gdzie i kiedy je wykonano. Śledczy obstawiają Białystok, przynajmniej kilkanaście lat temu. Mężczyzna, który na poprzednim zdjęciu miał na sobie dres PZPN, jest ubrany w białą koszulkę firmy LONSDALE (skinheadzi uwielbiali ją, bo gdy odpowiednio przysłoniło się kurtką logo na koszulce, pozostawał napis NSDA. Brakowało już tylko literki "P" do pełnej nazwy partii Adolfa Hitlera). Za naszym bohaterem stoi czterech mężczyzn. Dwóch ma na koszulkach napis "SKINHEAD", ruchu jawnie odwołującego się do nazizmu. Dwóch kolejnych wyciągnęło ręce w hitlerowskim pozdrowieniu. Jeden z nich ma na koszulce wizerunek Rudolfa Hessa, jednego z najbliższych współpracowników Adolfa Hitlera. A ostatniego mężczyzny ze zdjęcia do dziś szuka policja. W Białymstoku miał prowadzić dom publiczny, a w jego komputerze śledczy znaleźli zdjęcia skinów z wytatuowanymi na całych plecach swastykami i urodzinowymi tortami. Też ze swastykami.
Zdjęcie numer 3. Lata 90, jednostka wojskowa gdzieś w Polsce. Pięciu żołnierzy w polskich mundurach trzyma ręce wyciągnięte w hitlerowskim pozdrowieniu. Salutują w kierunku polskiej flagi. Trzyma ją szósty żołnierz. To Dominik G. ps. "Grucha". Ten sam, który na poprzednich fotografiach, ubrany w dres PZPN, witał się z Robertem Lewandowskim i w koszulce LONSDALE pozował z hajlującymi białostockimi skinami.
Pierwsze zdjęcie zostało wykonane przez fotoreportera i można je znaleźć w internecie. Dwa kolejne znajdują się w aktach sprawy III K 113/20, toczącej się przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Zostały zabezpieczone przez policję w domu Dominika G. kilka lat temu – dokładnie 15 października 2014 r. Tego dnia ochroniarz Roberta Lewandowskiego usłyszał w prokuraturze poważne zarzuty i na trzy miesiące trafił do aresztu. Potem zasiadł na ławie oskarżonych. Jego proces wciąż się toczy.
Jak to możliwe, że Polski Związek Piłki Nożnej zatrudnił w charakterze ochroniarza gwiazdy reprezentacji Polski człowieka, na którym ciążą poważne oskarżenia? Opowiemy tę historię opierając się przede wszystkim na aktach sprawy Dominika G., rozmowach z jego kolegami, ludźmi, którzy znają kulisy śledztwa oraz tymi, którzy żyli w Białymstoku w czasie, gdy gang "Gruchy" terroryzował miasto.
Początki u boku "Dragona"
Ta historia zaczyna się na początku XXI w. Wcześniej, w latach 90., Jagiellonia Białystok też miała swoich kiboli, brutalną bandę nazywającą się Pretorianami (w skrócie Preto), ale nie było w tym żadnej ideologii oprócz bicia się z innymi pseudokibicami i policją.
Po roku 2000 w Białymstoku zaczęła rozwijać się subkultura skinów, propagujących nazizm, wychwalających Adolfa Hitlera i głoszących wyższość białej rasy. Skini też kibicowali Jagiellonii.
Nowa grupa stała się konkurencją dla Pretorian. Wybuchł konflikt, którego kulminacja nastąpiła 14 grudnia 2005 r., na białostockim osiedlu Dojlidy Górne.
"Mieliśmy go tylko nastraszyć i trochę obić. Nie było mowy o zabójstwie. Ja miałem pałkę bejsbolową, kolega miał pałkę, dwóch pozostałych miało noże. Dostał pałką w głowę, przewrócił się na plecy. Jak leżał, uderzyłem go pałką w głowę. Dostał jeszcze nożem trzy razy w tułów. Adrian wydawał z bólu jakieś odgłosy, ale nie wiem co mówił" - nagranie z wizji lokalnej z udziałem zabójców 19-letniego przywódcy Pretorian to przerażający materiał.
Przerażające było też późniejsze zachowanie Adriana Grygorczuka, skina skazanego ostatecznie na 25 lat więzienia za to zabójstwo. Mężczyzna w trakcie procesu wytatuował sobie na głowie symbol SS, nazistowskiej formacji odpowiedzialnej za zbrodnie w czasie II wojny światowej, a w rozmowie z dziennikarzami Superwizjera TVN stwierdził, że nadal wyznaje ideologię nazistowską.
W aktach sprawy zabójstwa 19-latka z Pretorian po raz pierwszy pojawia się informacja o tym, że Dominik G. jest jednym z liderów białostockich skinów. Nazwisko "Gruchy" prokurator wymienia obok przywódcy gangu Tomasza P. ps. "Dragon" i jego brata Mateusza P.
Brat "Gruchy" skazany za śmierć pod klubem
Ale musiało minąć jeszcze kilka lat, żeby w Białymstoku ktoś na serio zaczął walczyć z ekipą wychwalającą Adolfa Hitlera. Media w tym czasie regularnie donosiły o podpaleniach, pobiciach i napaściach na osoby o innym kolorze skóry niż biały lub innym niż polskie pochodzeniu. W 2011 r. na pomniku ku czci ofiar masakry w Jedwabnem ktoś namalował swastyki i napisy: "Nie przepraszam za Jedwabne" oraz "Byli łatwopalni".
Od 2006 r. skini niepodzielnie królowali w Jagiellonii, a ich wpływy sięgały daleko poza trybuny stadionu w Białymstoku. Grupa opanowała m.in. ochronę w klubach i dyskotekach, czerpała też zyski z prostytucji - była powiązana z dwoma białostockimi domami publicznymi. A oprócz tego siała strach i terror na całym Podlasiu.
W wielkanocną niedzielę 2012 r. ochrona klubu "Prognozy", w centrum Białegostoku, najpierw brutalnie wyrzuca z klubu 24-letniego Krzysztofa, a po chwili jeden z ochroniarzy - Piotr G. - uderza chłopaka pięścią w twarz. Ofiara uderza głową o ziemię, potem jest jeszcze wleczona przez ochroniarzy. 24-latek umiera w szpitalu.
Piotr G. to "Młody Grucha", brat Dominika, także skin i członek grupy kiboli Jagiellonii. Za nieumyślne spowodowanie śmierci został skazany na 3,5 roku więzienia. Według zeznań jednego ze skruszonych bandytów, Dominik G. również stał na bramce w "Prognozach". A kamienica, w której mieścił się klub, należała do obecnego prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. Do jego związków z "Gruchą" jeszcze wrócimy.
Jak czytamy w akcie oskarżenia gangu "Gruchy" i kolegów, w okresie od sierpnia 2007 r. do końca 2015 r. na terenie Białegostoku i okolic, policja prowadziła 286 postępowań przygotowawczych o czyny o podłożu rasistowskim oraz nawołujące do nienawiści na tle rasowym i narodowościowym.
W 2011 r. kibole Jagiellonii pod przywództwem Tomasza P. "Dragona" pojawili się na spotkaniu z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem w Korycinie i przywitali go hasłem "Donald matole, twój rząd obalą kibole". Z kolei w 2013 r. po kolejnych rasistowskich incydentach w Białymstoku, w tym podpaleniu mieszkania polsko-hinduskiej rodziny, ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz wypowiedział słynne zdanie: "jeśli chodzi o środowiska skinheadowskie: idziemy po was".
I służby poszły. "Wyjściem" na środowisko skinów z Jagiellonii była sprawa grupy nakłaniającej kobiety do prostytucji, w domach publicznych kontrolowanych przez kiboli. W oparciu o tę sprawę prokuratorzy i policjanci z Centralnego Biura Śledczego Policji zgromadzili dowody wystarczające do uderzenia w grupę "Dragona", "Gruchy" i innych. Kluczowa dla śledztwa była operacja pod przykrywką dwóch policjantów z CBŚP, którzy wniknęli w środowisko skinów i w ramach prowokacji kupili kilka kilogramów marihuany od Gerarda B. ps. "Gonzo". Po tej transakcji "Gonzo" zdecydował się na współpracę z policją. Zmowa milczenia skinów została złamana.
Faszystowskie materiały u "Gruchy"
Po "Gruchę" i kolegów CBŚP przyszło w październiku 2014 r. Na filmie z zatrzymania widać, jak skutego Dominika G., ubranego w spodnie z logo Jagiellonii, wyprowadzają z domu policjanci z długą bronią. W sumie zatrzymano wtedy i aresztowano kilkudziesięciu skinów powiązanych z Jagiellonią Białystok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak czytamy w akcie oskarżenia, "w toku przeszukania ujawniono u oskarżonego Dominika G. faszystowskie broszurki oraz zdjęcie pamiątkowe, gdy pełniąc zasadniczą służbę wojskową trzyma polską flagę, a żołnierze w mundurach wznoszą salut faszystowski". Śledczy stwierdzili, że zebrane materiały "wskazują na całkowitą identyfikację (Dominika G. – red.) z pseudokibicami Prawicowej Jagiellonii", a w oparciu o wyjaśnienia bandytów, którzy poszli na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, prokurator stwierdził, że "Grucha" przewodził tej frakcji pseudokibiców. W domu "Gruchy" zabezpieczono m.in. wlepki z logo zespołu wykonującego utwory o treściach rasistowskich i neonazistowskich, szaliki z symbolami najbardziej radykalnych ruchów neofaszystowskich i rasistowskich oraz książki "Jak pokochałem Adolfa Hitlera". Jej autor Roman Zieliński został za tę publikację skazany za nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i wyznaniowych.
Prawicowa Jagiellonia pod wodzą obecnego ochroniarza Roberta Lewandowskiego była, cytując akt oskarżenia, "pseudo sportową forpocztą" skinów rządzących kibolami w Białymstoku. Oddajmy głos śledczym:
"Towarzyszyła im nieodłącznie swastyka nazistowska oraz hasła rasistowskie. (...) Wartościami podstawowymi i eksponowanymi był symbole rasistowskie i faszystowskie. Obrazują to zdjęcia ujawnione w komputerach podejrzanych.
Widać na nich spotkania i aranżowane zdjęcia >>prawicowych chuliganów<< na tle hitlerowskiej swastyki lub transparentu >>Prawicowa Jagiellonia<< i obok hitlerowska swastyka".
Prokurator opisał też, jakich symboli używali członkowie "Prawicowej Jagiellonii": "symbol Jagiellonii, swastyka i powieszone osoby sugerujące osoby narodowości żydowskiej, wariacja swastyki połączona z napisem po angielsku w tłumaczeniu "zjednoczeni aryjscy wojownicy" oraz "Prawicowa Jagiellonia", swastyka połączona z symbolami PJ (Prawicowa Jagiellonia - red.)".
Oprócz tego "Grucha" należał do bojówki Jagiellonii - grupy 40 najbardziej zaufanych i zatwardziałych kiboli, których rolą było branie udziału w ustawkach z kibolami innych klubów. Z akt wynika, że "Grucha" miał wziąć udział w bójce z kibolami Piasta Gliwice w 2013 r. oraz kibolami Lecha Poznań w 2009 r.
"Grucha" nie przechodzi weryfikacji w operze
Ostatecznie w listopadzie 2020 r. do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko gangowi nazistów z Białegostoku, który według śledczych liczył ok. 50 osób, a na jego czele stał Tomasz P., ps. Dragon. Dominik G. odpowiada przed sądem za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, a także za udział w bójce z kibicami Piasta (karalność bójki z kibolami Lecha się przedawniła).
Śledczy przyznają, że po akcji CBŚP z Gerardem B. oskarżeni spodziewali się nalotu służb, więc mogli usunąć część materiałów świadczących o ich przestępczej działalności. W dodatku zgodnie z polskim prawem propagowanie faszyzmu jest przestępstwem gdy odbywa się publicznie, nie dotyczy więc trzymanych w domu materiałów nazistowskich. Ale zebrane dowody i tak wystarczyły, żeby części oskarżonym postawić zarzut propagowania faszyzmu.
"Grucha" nie przyznał się do żadnego zarzutu. Wyjaśnił, że nigdy nie brał udziału w żadnych ustawkach. Przyznał, że to on stoi z flagą obok hajlujących kolegów, a zdjęcie wykonano podczas odbywania służby wojskowej. Ale pytany o materiały faszystowskie znalezione w jego domu stwierdził, że to przeszłość, z którą nie ma już nic wspólnego.
Z kolei w rozmowie z Marcinem Kąckim, autorem książki "Białystok. Biała siła, czarna pamięć", opublikowanej w październiku 2015 r., Dominik G. zapewniał, że zerwał z neofaszyzmem, a materiały znalezione u niego w domu to starocie. Kącki opisuje, że "Grucha" pracował w białostockiej operze i gdy w 2014 gościł tam ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, Dominik G. nie przeszedł weryfikacji Biura Ochrony Rządu i musiał opuścić operę.
"Grucha" z CHWDP na piersi
Dominik G. zapewnia, że odciął się od faszystowskiej przeszłości. Ale w internecie znajdujemy dowody, że wciąż nie odciął się od świata pseudokibiców. Na stronie jednego ze sklepów z odzieżą dla "prawdziwych" kibiców (na stronie czytamy, że odbiorcami jest grupa najzagorzalszych kibiców, nazywana "kumatymi"), znajdujemy zdjęcie Dominika G. prezentującego koszulkę z symbolem "1.3.1.2". Gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi, pod fotografią mamy objaśnienie: "każdy stadionowy fanatyk zna znaczenie tych cyfr - ALL COPS ARE BASTARDS". Przekładając na polski, to odpowiednik obraźliwego hasła CHWDP, odnoszącego się do policji.
"Grucha" prezentuje też bluzę z dopinaną kominiarką - dla kibiców, którzy nie chcą być rozpoznani na trybunach. "Idealne rozwiązanie dla osób które cenią sobie anonimowość" - zachęca właściciel sklepu. A jest nim Paweł Mirończuk, trener personalny z Białegostoku oraz lider disco-polowego zespołu Dress, autor takich hitów jak "Chcę kąsać cię" oraz "Noś leginsy". W serwisie indeksującym i archiwizującym strony internetowe, oferta ze zdjęciem Gruchy pojawiła się w maju 2022 r.
Kto rządził w Jagiellonii?
Muzyka disco-polo pozwoli nam płynnie przejść do wyjaśnienia, skąd "Grucha" wziął się jako ochroniarz u boku Roberta Lewandowskiego. Bo osobą odpowiedzialną za zatrudnienie "Gruchy" przez PZPN jest jego prezes Cezary Kulesza. Pochodzący spod Białegostoku Kulesza przez lata był uznawany za króla disco-polo. Jako właściciel wytwórni płytowej Green Star zarobił na tej muzyce miliony. Kolejnych dorobił się m.in. na inwestycjach w nieruchomości. W 2008 r. postanowił zainwestować w Jagiellonię. Dwa lata później został prezesem klubu z Białegostoku.
W tym czasie na trybunach, ale nie tylko, rządzili skini z gangu "Gruchy" i "Dragona". Podczas zatrzymań śledczy znaleźli u kiboli projekty spotkań z zarządem Jagiellonii i dowody na zawieranie przez klub porozumień z grupą skinów, z których wynika, że to bandyci w praktyce decydowali, kto i co może robić na stadionie w trakcie meczów. Zabezpieczono też dowody na przekazywanie darmowych biletów dla grup pseudokibiców. U Gruchy w domu zabezpieczono m.in. identyfikator umożliwiający swobodne poruszanie się po stadionie Jagiellonii. Prezesem stowarzyszenia kibiców Jagiellonii "Dzieci Białegostoku", współpracującego z klubem, od 2011 r., z przerwą na lata 2013-15 (w tym okresie został zatrzymany i usłyszał zarzuty w prokuraturze), jest Adam T., oskarżony razem z "Gruchą" o przynależność do gangu skinów i udział w bójce.
O pozycji, jaką "Grucha" miał w Jagiellonii, świadczy doskonale film nagrany po meczu przegranym 0:3 przez klub z Podlasia z Podbeskidziem Bielsko-Biała, w kwietniu 2016. Po upokarzającej porażce kibice wzywają drużynę do siebie, żądają wyjaśnień. Nabuzowany emocjami trener Michał Probierz nie ma zamiaru kłaść uszu po sobie. Przeskakuje przez bandy reklamowe i podbiega do kibiców. Wśród nich wyróżnia się Dominik G., który nie zatrzymywany przez nikogo wskakuje na odgradzający trybuny od boiska murek i zaczyna gorącą rozmowę z Probierzem. Po chwili Probierz odchodzi, a "Grucha" z nogami przełożonymi przez murek na stronę boiska krzyczy na załamanych piłkarzy Jagiellonii.
Pojawia się i znika twarz Dominika G.
O tym, kto odpowiada za ochronę kadry PZPN, kibice do niedawna mogli się dowiedzieć z programów meczowych wydawanych przy okazji kolejnych spotkań. Przez lata zajmowali się tym Jacek Marczewski i Robert Siwek. Popularni "Marchewa" i "Siwy" po raz ostatni pojawiają się w publikacji PZPN przed meczem Polska - Węgry 15 listopada 2021 r. W tym czasie "Grucha" pojawia się w białostockim sądzie na swoim procesie. Pracuje też nadal w Operze i Filharmonii Podlaskiej - w grudniu znajdujemy go jako pracownika technicznego przy musicalu "Doktor Żywago".
Z początkiem 2022 r. z kadrą żegna się portugalski trener Paolo Sousa. Prezes Cezary Kulesza postanawia zastąpić go Czesławem Michniewiczem, którego wcześniej zatrudniał w Jagiellonii Białystok. Z programu przed pierwszym meczem Polski z nowym trenerem, ze Szwecją na Stadionie Śląskim, nie dowiemy się już, kto odpowiada za ochronę kadry. Ale na zdjęciach i filmach pokazujących kulisy spotkania widzimy po raz pierwszy oskarżonego o udział z zorganizowanej grupie przestępczej Dominika G. Mężczyzna jest zawsze krok za Robertem Lewandowskim, nosi jego bagaże, widać go też w szatni po meczu, gdy drużyna świętuje awans na mundial, obok prezesa Cezarego Kuleszy i ministra sportu Kamila Bortniczuka. W kadrze ma nowy pseudonim: "Gruchę" zastąpił "Filipek".
Z kolei podczas meczu Holandia - Polska w czerwcu Rotterdamie, który Robert Lewandowski oglądał z trybun, oskarżony Dominik G. siedział tuż obok dzisiejszej gwiazdy FC Barcelony. Dwa tygodnie później "Grucha" zasiadł z kolei na ławie oskarżonych w sądzie w Białymstoku podczas kolejnej rozprawy.
Przed kolejnymi meczami kadry "Grucha" już czekał na "Lewego" przed hotelem Hilton, a potem opiekował się nim podczas całego zgrupowania. To wtedy zrobiono zdjęcie, które opisaliśmy na początku tego tekstu.
Top topów, czyli tłumaczenia PZPN
Prezes PZPN Cezary Kulesza w rozmowie telefonicznej z dziennikarzem Wirtualnej Polski stwierdził, że zna Dominika G. i uważa, że nadaje się on do roli ochroniarza kadry, jest osobą sprawdzoną, niekaraną. Po tym, jak Kulesza przedstawił go trenerowi Czesławowi Michniewiczowi i sztabowi kadry, "Grucha" został zaakceptowany i zatrudniony na okres próbny. Ale według Kuleszy wszyscy są zadowoleni z jego pracy, łącznie z Robertem Lewandowskim, a Michniewicz miał powiedzieć, że "Grucha" jest "top topów".
Kulesza zapewnia, że o procesie i zarzutach ciążących na Dominiku G. dowiedział się od dziennikarza WP. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy osoba, u której znaleziono materiały faszystowskie i która odpowiada za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, powinna reprezentować Polskę i PZPN na mundialu w Katarze.
Z kolei biuro prasowe PZPN w odpowiedzi na pytania Wirtualnej Polski odpisało, że związek nawiązał współpracę z. Dominikiem G. w wyniku przeprowadzenia postępowania rekrutacyjnego na okres próbny. Po okresie próbnym nawiązano stałą współpracę.
PZPN poinformował również, że Dominik G. współpracuje z PZPN od dnia 1 marca 2022 roku na podstawie umowy zlecenia (wynagrodzenie w formie stawki godzinowej, za faktycznie wykonaną pracę). Zakres obowiązków obejmuje ochronę drużyny oraz sztabu podczas zgrupowań reprezentacji Polski A oraz ochronę podczas innych eventów zgłaszanych przez PZPN.
W momencie nawiązywania współpracy z Dominikiem G. PZPN nie posiadał informacji o opisywanych przez nas zdarzeniach. Przed nawiązaniem współpracy związek pozyskał informację z Krajowego Rejestru Karnego, z której wynikało, że Dominik G. nie figuruje w kartotece karnej.
Zapytaliśmy też, czy w obliczu zarzutów ciążących na Dominiku G. ps. Grucha PZPN zamierza kontynuować z nim współpracę. "PZPN zwrócił się do p. Dominika G. o odniesienie się do powyższych informacji i na podstawie pozyskanej wiedzy podejmie decyzje co do dalszej współpracy" - czytamy w mailu.
Dominik G. w rozmowie telefonicznej z dziennikarzem Wirtualnej Polski przyznał, że jest oskarżony w białostockim procesie. Pytany o swój udział w zorganizowanej grupie przestępczej, której inni członkowie odpowiadają m.in. za propagowanie faszyzmu, stwierdził, że potępia tę grupę i że do niczego się nie przyznaje. Po przesłaniu szczegółowych pytań przez swojego pełnomocnika Rafała Gulkę przekazał nam, że nie odpowie na nasze pytania i odesłał do swojego oświadczenia wysłanego do PZPN.
Związek przekazał nam wyjaśnienia Gruchy. Pytany o przynależność do grupy, której członkowie są oskarżeni o propagowanie faszyzmu odpisał, że "nigdy nie byłem osobą oskarżoną o udział w zorganizowanej grupie przestępczej której członkowie propagowali faszyzm lub mającą udział w jakimkolwiek zdarzeniu związanym z profanacją pomnika w miejscowości Jedwabne".
Pytany o materiały faszystowskie zabezpieczone w jego domu odpowiedział, że "w moim mieszkaniu zostało zabezpieczone wiele dokumentów, pamiątkowych fotografii związanych z moim życiem osobistym. Jednakże nie przypominam sobie, aby były związane z faszyzmem czy rasizmem. Jednocześnie wskazuję, iż zatrzymane przedmioty podczas przeszukania nie poniosły za sobą jakichkolwiek negatywnych konsekwencji prawnych".
Pytany o liderowanie frakcji "Prawicowa Jagiellonia", której członkowie eksponowali faszystowskie symbole odpowiedział, że "nigdy nie postawiono mi zarzutów związanych z ,,liderowaniem " jakiejkolwiek grupie kibicowskiej, ani propagowaniu faszyzmu, nazizmu czy nawołujących do nienawiści na tle rasowym".
Pytany o reklamowanie odzieży z napisami nawołującymi do nienawiści do policji odpowiedział: "Chciałbym podkreślić, iż brałem w swoim życiu udział w kilkunastu sesjach fotograficznych promujących odzież, jednakże według posiadanej przeze mnie wiedzy żadna z nich nie była związana z reklamą treści nawołujących do nienawiści wobec Policji. Wskazuję również, iż nigdy w swoim życiu, nie zostałem skazany przez jakikolwiek Sąd".
O komentarz do oskarżeń wobec Dominika G. i jego powiązań zapytaliśmy Roberta Lewandowskiego. W jego imieniu odpowiedział nam Tomasz Zawiślak, najbliższy przyjaciel i współpracownik piłkarza: "Nie mieliśmy żadnej wiedzy na temat opisywanych przez Pana spraw i nie komentujemy ich, bo nie mamy wpływu na to kogo zatrudnia PZPN".
Dominik G. ps. Grucha jest w ekipie PZPN, która 17 listopada leci do Kataru.
***
W sobotę - w trzy dni po publikacji tekstu - otrzymaliśmy komunikat PZPN, z którego wynika, że "Grucha" został zawieszony przez Cezarego Kuleszę. W związku z tym nie pojedzie z kadrą na mundial do Kataru. W ciągu tych kilkudziesięciu godzin o skandalu związanym z zatrudnieniem "Gruchy" zdążyła już napisać sportowa prasa z całego świata.
* * *
14 listopada otrzymaliśmy informację, że Adam S. ps. "Staszyn", skin, który według prokuratury kierował gangiem białostockich neonazistów, został zatrzymany w Wielkiej Brytanii i czeka na ekstradycję.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski
szymon.jadczak@grupawp.pl