Uchodźcy, a nie imigranci. Kim są obcokrajowcy przybywający do Europy?
Europa jest szturmowana przez falę imigrantów - ostrzegają europejscy politycy. Tymczasem dane opublikowane przez ONZ dowodzą, że większość tych, którzy przybywają do Europy przez Morze Śródziemne to nie migranci z przyczyn zarobkowych, lecz uchodźcy z państw ogarniętych wojną. A Europa przyjmuje jedynie mały ułamek z 60 milionów uchodźców na świecie.
02.07.2015 | aktual.: 03.07.2015 15:13
Przyglądając się europejskiej debacie na temat kryzysu migracyjnego, można odnieść wrażenie , że większość ludzi przybywających do Europy to po prostu nielegalni imigranci poszukujący lepszych warunków do życia i europejskiego dobrobytu. Przed przyjmowaniem zarobkowych imigrantów z Afryki ostrzegają przy tym zarówno politycy skrajnej prawicy, jak Marine Le Pen czy Nigel Farage z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), jak i bardziej umiarkowani liderzy. Tacy jak premier Ewa Kopacz, która alarmowała w wywiadzie dla radiowej "Trójki", że "jeśli będziemy tak chętnie przyjmować (...) wszystkich tych uchodźców zarobkowych, to nagle powstanie wyludnienie w jednej części kontynentu na rzecz przeludnienia drugiej".
Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Imigranci ekonomiczni stanowią bowiem jedynie niewielką część z tych, którzy docierają do Europy drogą morską.
- Przeważająca większość z tych, którzy przyjeżdżają do Włoch czy Grecji to ludzie, którzy robią to nie jako imigranci zarobkowi, lecz dlatego, że w krajach, gdzie znaleźli początkowo schronienie przed wojną, czyli np. w Libanie czy Turcji, nie są w stanie normalnie żyć. Żyją bowiem w obozach w bardzo trudnych warunkach, są pozbawieni środków do życia, a ich dzieci są pozbawione możliwości edukacji. Tymczasem każdy człowiek ma prawo do godnego życia - mówi WP Rafał Kostrzyński z warszawskiego oddziału Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR).
Tezę tę potwierdza wydany przez w środę przez UNHCR raport podsumowujący migrację przez Morze Śródziemne na przestrzeni ostatnie półrocza. Według danych agendy ONZ, w ciągu ostatnich 6 miesięcy to Grecja stała się najczęstszym celem przepraw migrantów przez morze. Aż 85 procent z 68 tysięcy ludzi, którzy dotarli do greckich wybrzeży to obywatele Syrii (stanowią oni zdecydowanie największą grupę uchodźców do Europy), Iraku, Afganistanu i Somalii, czyli państw gdzie toczy się wojna. Z kolei w przypadku Włoch, do których trafiło kilkaset osób mniej, większość stanowią uchodźcy z Somalii i Erytrei - kraju, w którym wojny co prawda nie ma, lecz w którym łamanie praw człowieka przez rządzący tam reżim stanowi według raportu ONZ zbrodnię przeciwko ludzkości.
To właśnie takich osób dotyczy unijny plan przesiedleń i relokacji. - W dyskusji, która toczy się w Unii Europejskiej, zapomina się o tym, że nie dotyczy ona w najmniejszym stopniu imigracji zarobkowej. Chodzi o te osoby, pochodzące z krajów objętych wojną, które albo mają już nadany status uchodźcy, albo starają się o niego już po dotarciu do Europy, do czego mają pełne prawo w świetle prawa międzynarodowego - tłumaczy Kostrzyński. - Tymczasem politycy mówią o szturmie imigrantów, którzy odbiorą nam pracę. To jest bardzo przekrzywiony obraz, który wzmaga ksenofobiczne postawy, także w Polsce - dodaje przedstawiciel UNHCR.
Według planu przeforsowanego przez szefa Komisji Europejskiej Jean Claude'a Junckera, poszczególne kraje UE miałyby "podzielić" między siebie 20 tysięcy uchodźców będących w obozach dla uchodźców w krajach Bliskiego Wschodu oraz kolejne 40 tysięcy z tych, którzy już dotarli do wybrzeży Grecji, Włoch i Hiszpanii. Plan ten nie został jednak przyjęty w formie, w jakiej był proponowany. Podczas ostatniego szczytu unijnych przywódców w Brukseli upadł bowiem pomysł systemu obowiązkowych kwot dla poszczególnych krajów, a zamiast tego każde państwo ma dobrowolnie zgłosić liczbę uchodźców, jaką może przyjąć. Nie wiadomo zatem, czy ostateczna liczba będzie zgodna z zakładanymi 60 tysiącami.
Jakakolwiek będzie ostateczna liczba przyjętych przez Europę uchodźców i tak blednie ona w porównaniu z liczbą tych, których goszczą państwa Bliskiego Wschodu. Mowa tu szczególnie o Turcji, Libanie i Jordanii, do których trafia zdecydowana większość uciekających przed wojną Syryjczyków. W przypadku Turcji jest to 1,6 miliona, zaś w przypadku liczącego zaledwie 6 milionów mieszkańców Libanie - 1,1 miliona. Z uwagi na tak ogromne liczby oraz trudne warunki panujące w tamtejszych obozach dla uchodźców, część z nich decyduje się na ryzykowną podróż przez morze do Europy. ONZ szacuje, że całkowita liczba osób wysiedlonych ze względu wojnę wynosi teraz aż 60 milionów - najwięcej w powojennej historii świata.
Jedną pozytywną konkluzją raportu UNHCR o migracji przez Morze Śródziemne jest natomiast to, że podjęte po kwietniowych tragediach (na skutek zatonięcia łodzi z uchodźcami zginęło wtedy 1308 osób) poszerzenie działań morskich operacji unijnej agencji Frontex przyniosło skutek. W maju i kwietniu w morskich wodach zginęło bowiem "tylko" 80 migrantów.
- To świadczy, że podjęte przez Unię działania są skuteczne. Liczba migrantów nie spada, natomiast zdecydowanie spada liczba ofiar. To pierwsze dwa miesiące, kiedy liczba ofiar jest mniejsza niż w analogicznym okresie rok temu - mówi Kostrzyński.