Tylko w WP. PiS ma dość "wybryków" Bartłomieja Misiewicza? Tadeusz Cymański przyznaje: jest problem
- Kolejne doniesienia medialne na temat Bartłomieja Misiewicza, połączone z brakiem reakcji, są problemem dla obozu władzy - przyznał w rozmowie z WP poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański. To kolejna, po słowach Joanny Lichockiej, negatywna reakcja na zachowanie rzecznika MON, m.in. w jednym z klubów nocnych w Białymstoku. Czy Misiewicz w końcu straci parasol ochronny, który rozpiął nad nim szef resortu, Antoni Macierewicz?
- Wyrozumiałość - tak, pobłażliwość - nie - podkreślił Cymański w rozmowie z WP. - Ta sprawa wywołała "jazdę", a i bez tego jesteśmy na celowniku - dodał.
Poseł zwrócił uwagę, że opinia publiczna jest wzburzona doniesieniami na temat rzecznika MON i ma prawo oczekiwać wyjaśnień. - Sprawa wzbudza zdenerwowanie... Nieprzychylne oceny nie wpływają pozytywnie na wizerunek, to jasne - tłumaczył. W jego ocenie, pozostawienie bez reakcji "złych zachowań" jest demoralizujące.
Cymański podkreślił, że stara się "na chłodno" spojrzeć na zachowanie Misiewicza. - Do sensacji mam dystans, przyjechał do rodzinnego miasta... Nie bronię go, ale staram się być wyrozumiały - mówił. Podkreślił, iż w sprawie liczą się przede wszystkim fakty i że odcina się od "krytyki na zatopienie". Zaapelował też do opinii publicznej, by nie ferować wyroków na zasadzie: "jest okazja, jest atak".
Poseł powiedział jednak wprost: - Chciałbym więcej rzeczowych konferencji rzecznika MON, niż jego przebywania w klubach. Stwierdził, że objęcie przez Misiewicza stanowiska bez posiadanych kompetencji było błędem; zasugerował też, że dalsze okupowanie funkcji może być przekroczeniem granicy.
- Wiem, że młodość jest chmurna i durna, ale Misiewicz jest teraz na świeczniku. Młody wiek go nie usprawiedliwia - ocenił Cymański.
"Woda sodowa"? Cymański krytykuje. Co na to Macierewicz?
Stanowisko Cymańskiego to kolejny negatywny komentarz na temat rzecznika, płynący z obozu partii rządzącej. Na spotkaniu z wyborcami w Jarocinie posłanka PiS Joanna Lichocka powiedziała wprost: - Woda sodowa nie wybiera wyłącznie Platformy Obywatelskiej. Wyraziła jednak przekonanie, że rzecznik MON się "opamięta". Czy wierzy w to również Cymański?
- Mój głos współbrzmi z głosem Lichockiej, jej słowa są trafne i dyplomatyczne - podkreślił poseł w rozmowie z WP. Przyznał, że rzecznikowi MON "odbiło". - Ale czy go to dyskwalifikuje? - pytał, po czym zaznaczył: - To już kwestia jego relacji z szefem MON.
Co więc powinien zrobić Macierewicz? Czy powinien zdjąć z Misiewicza tzw. parasol ochronny? - Jest ministrem ogromnego resortu. Jestem pewien, że będzie rozmowa dyscyplinująca. Wyciągnie wnioski - stwierdził Cymański i dodał: - Pole manewru jest, ale są też "pycha i buta".
PiS ma dość? Pytamy posłów
Czy PiS ma dość "wybryków" Misiewicza? Postanowiliśmy drążyć i o nastroje wewnątrz PiS i Zjednoczonej Prawicy zapytać kolejnych posłów. Niestety, nie wszyscy byli tak "wylewni" jak poseł Solidarnej Polski - panowała "zmowa milczenia" lub wysyłano jednoznaczny sygnał - to Antoni Macierewicz powinien zabrać głos.
Arkadiusz Mularczyk (Solidarna Polska) powiedział nam krótko: - Proszę mnie nie pytać, Misiewicz ma przełożonych, którzy powinni wiedzieć, jak wyjść z tej sytuacji.
Wtórowała mu Jolanta Szczypińska (PiS), która odesłała nas "z kwitkiem". - Nie będzie komentarzy na ten temat. Dziękuję - usłyszeliśmy.
Dociekaliśmy też, co w takiej sytuacji zrobiliby szefowie innych resortów. I tu również minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski podkreślił, że w sprawie Misiewicza stanowisko powinno zająć MON.
- Ja nie pracuję w MON, a pan Misiewicz w MSZ. Sprawa jest poza mną. Widzę tytuły, zdjęcia, ale to tabloidy, więc ile w tym prawdy? Ja nie wiem jak było - powiedział WP Waszczykowski.
Z szefem MON nie udało nam się skontaktować. Poprosiliśmy w ministerstwie o ustosunkowanie się do doniesień nt. Bartłomieja Misiewicza i odpowiedź na pytanie, czy planowane jest wyciągnięcie wobec niego konsekwencji. "Jeśli będą podjęte decyzje, z pewnością zostaniecie Państwo o nich poinformowani. Nie komentujemy spraw pracowników w ich czasie pozasłużbowym" - brzmi odpowiedź.
"Wybryki" Misiewicza, nie tylko w nocnym klubie
O "wybrykach" Misiewicza zrobiło się głośno kilka dni temu. "Fakt" opisał wizytę rzecznika MON w jednym z białostockich klubów. Z relacji wynikało, że na imprezę zajechał "z fasonem" - luksusowym BMW. Towarzyszył mu ochroniarz, którego przedstawiał jako funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej.
Dziennik, powołując się na relacje świadków, donosił, że Misiewicz miał kilkakrotnie nagabywać DJ-a, by ogłosił wszystkim, że tam jest. Próbował też, z mizernym skutkiem, podrywać bawiące się w lokalu dziewczyny. Jednej z nich miał nawet proponować pracę w MON.
Wyjaśnień od Macierewicza ws. obecności rzecznika w klubie zażądał poseł Nowoczesnej Michał Jaros, który w rozmowie z WP mówił, że Misiewicz nie dorósł do funkcji rzecznika MON i jest nieodpowiedzialny. Jaros opublikował treść interpelacji na Twitterze.
Po "występach" w Białymstoku, światło dzienne ujrzała kolejna przygoda Misiewicza. Lokalny serwis "Express Elbląg" podał, że w kwietniu 2016 r. rządowa limuzyna miała na sygnale przejechać przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, wioząc rzecznika na burgera.
Misiewicz zaczynał jako asystent Antoniego Macierewicza. W wieku 20 lat został szefem biura zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej i wstąpił do Prawa i Sprawiedliwości. Szybko piął się po szczeblach kariery. W 2012 r. z nominacji Jarosława Kaczyńskiego został członkiem Rady Politycznej PiS, następnie powierzono mu funkcję sekretarza zarządu okręgowego PiS w okręgu piotrkowskim. Na kongresie PiS w Katowicach w 2014 r. został wybrany do władz krajowych.