TVP zaatakowała byłego agenta CBA. Ten odpowiada na zarzuty
- To próba zdyskredytowania mojej osoby – mówi były agent CBA Wojciech Janik o zarzutach, jakie pojawiły się w wyemitowanym w czwartek reportażu w TVP. To właśnie ten funkcjonariusz ujawnił, że Biuro miało być w posiadaniu sekstaśmy z politykiem PiS.
25 minut. Tyle czasu poświęciło oficerowi CBA czwartkowe wydanie "Magazynu Śledczego" Anity Gargas. Opisano w nim jego przeszłość, a także naukową i zawodową pracę. Powód, dla którego stał się bohaterem reportażu, to informacje na temat nagrania z podkarpackiej agencji towarzyskiej. Na taśmie, która miała zniknąć z sejfu kierownictwa CBA, miał być marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Informacje o tym Janik kilkukrotnie wypowiedział publicznie na posiedzeniu sejmowego zespołu ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Polityk PiS nazywa te informacje pomówieniami i skierował już zawiadomienie o fałszywym oskarżeniu do prokuratury. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte w ubiegłym miesiącu.
W materiale TVP wypowiadają się m.in. zastępca koordynatora ds. służb specjalnych Maciej Wąsik, rzecznik CBA Temistokles Brodowski, szef Kancelarii Sejmu Adam Grzegrzółka. Stanowczo zaprzeczają, żeby informacje przekazywane przez Janika miały pokrycie w rzeczywistości. Ale nie tylko oni. Kolejni bohaterowie reportażu podważają wiarygodność agenta. Pokazują jego problemy w pracy, skłonność do konfabulacji, ogromną liczbę składanych bezzasadnych zawiadomień do prokuratury. A także podważają jego naukowy dorobek.
Zobacz także: Sienkiewicz: Falenta chciał obalić rząd Tuska, ale mu się nie udało
Przedstawiliśmy Janikowi tezy zaprezentowane w materiale TVP z prośbą, by się do nich odniósł. Poniżej przytaczamy jego argumenty.
WP: Minister Maciej Wąsik twierdzi, iż kierownictwo CBA nie znalazło żadnego potwierdzenia na okoliczność istnienia nagrania.
Wojciech Janik: W tej sprawie kilkukrotnie informowałem szefa CBA, który osobiście zlecił mi znalezienie źródła pochodzenia nagrań z Podkarpacia. Potwierdzenie posiadania nagrania znajduje się w kserokopii dziennika wykonawcy dokumentów, który został poświadczony przez osobę z kancelarii. Gdyby nagrań nie było, szef CBA nie zleciłby ustalenia, gdzie są nagrania i w czyjej dyspozycji.
WP: TVP podało informację, że CBA nie miało pełnej wiedzy o przebiegu pana wcześniejszej kariery, co pozwoliło przejść całą procedurę dostania się do Biura.
Wojciech Janik: Bzdura. Szef CBA wiedział dokładnie o całej mojej służbie. Ponadto wystawiając taka tezę, podważa się autorytet i kompetencje szefa CBA. A także osób, które prowadziły procedurę weryfikacyjną. W jej trakcie trzykrotnie wydano mi poświadczenie bezpieczeństwa. Ponadto szef CBA, w sposób zgodny z prawem, weryfikował wszelkie informacje na temat mojej osoby w trakcie rekrutacji. Wiem o tym, ponieważ przyznał się do tego w rozmowie szef Biura Ernest Bejda. To dlatego dostałem szerokie uprawnienia służbowe.
WP: Autorzy materiału sugerowali, że pańskie twierdzenia pozbawione są logiki i nie mają pokrycia w rzeczywistości. Jako przykład podano, że najpierw płyta zniknęła z sejfu, a później to pan miał zachęcać agentów CBA do przyjazdu do siebie i ewentualnego odkupienia płyty od pana.
Wojciech Janik: W TVP nie pokazano, że to najpierw oficerowie CBA poprosili mnie, żeby skontaktować się ze źródłem i przekazać mu prośbę, czy mogę z nim porozmawiać, by przekazał mi kopię płyty. Spotkanie w Elblągu nastąpiło wyłącznie z inicjatywy CBA. To oficerowie Biura złożyli mi finansową ofertę odkupienia płyty. Mam to nagrane. To wyłącznie inicjatywa szefa CBA, żeby spróbować mnie przekupić pieniędzmi za przekazanie płyty od źródła. Spotkanie nastąpiło z inicjatywy CBA.
WP: W materiale TVP ujawniono, że podczas pracy w CBA chodził pan cały czas z bronią po budynku i nigdy się z nią nie rozstawał.
Wojciech Janik: Na terenie siedziby CBA poruszałem się z bronią palną, na co miałem pozwolenie szefa CBA. Wynikało to z sytuacji prowadzenia ciągłych czynności poza miejscem służby. Większość agentów operacyjnych chodziło z bronią, np. w delegaturze warszawskiej była to norma.
WP: A noszenie broni po uczelni, na której pan wykładał i pracował? To również przedstawiono jako argument, iż zachowanie pana było co najmniej dziwne.
Wojciech Janik: W tej sprawie musiałem napisać specjalny wniosek do rektora, ponieważ uczelnia jest strefą eksterytorialną i na poruszanie się po niej z bronią jest wymagana zgoda rektora. Taką zgodę uzyskałem w 2016 roku. Ponadto broń była przeze mnie przenoszona w taki sposób, by nikt jej nie mógł zobaczyć. Tego w TVP nie pokazano.
WP: Poseł PiS Andrzej Matusiewicz zarzucił panu, że uwikłał go pan w aferę, by wyeliminować z życia publicznego.
Wojciech Janik: Notatka, która sporządziłem, dotyczy asystenta posła Matusiewicza. A nie posła. Matusiewicz jest szeregowym posłem PiS. Nie znałem go wcześniej. Nie kontaktował się osobiście ze mną.
WP: TVP postawiła tezę, że ujawnił pan aferę, by pomóc opozycji w wyborach.
Wojciech Janik: Nigdy nie interesowała mnie polityka. Takie tezy świadczą o infantylności obecnej władzy, która w każdej nieprzychylnej jej osobie widzi swego wroga. Dla mnie liczy się tylko dobro państwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl