Tusk wyrzucił go z rządu. Mamy kulisy. "Jest mi przykro"
Ani Donald Tusk, ani żaden współpracownik premiera nie zadzwonili do Waldemara Sługockiego w sprawie dymisji - przyznaje polityk w rozmowie z Wirtualną Polską. Poseł KO stracił funkcję wiceministra rozwoju w związku z nieobecnością podczas głosowań w Sejmie. Tłumaczył, że był w delegacji w USA, ale władze KO utrzymują, że tego nie zgłosił.
24.07.2024 | aktual.: 24.07.2024 16:04
- Jest mi przykro, bo pracowałem z pasją, determinacją i oddaniem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską zdymisjonowany Waldemar Sługocki. Jednocześnie poseł podkreśla, że decyzję przyjmuje ze spokojem i na nikogo się nie obraża. - Jeżeli premier musiał złożyć jakąś ofiarę na ołtarzu i jestem to ja, rozumiem to, dla dobra sprawy. Natomiast myślę, że zabrakło szczerej rozmowy między nami - dodaje.
Poseł w odpowiedzi na pytania dziennikarza WP przyznaje, że ani Donald Tusk, ani żaden ze współpracowników premiera nie zadzwonili do niego w sprawie dymisji. Nie miał więc możliwości wyjaśnienia sprawy, w szczególności tego, że - jak twierdzi - w USA był w ministerialnej delegacji. W dodatku - jak mówi - pojechał w nią przed ułożeniem harmonogramu pracy Sejmu.
- Jeżeli premierowi w jakimś kontekście moja nieobecność na głosowaniach przeszkadzała, uwierała i zapowiedział już moją dymisję, to konsekwencją było jej podpisanie przed wtorkowym protestem kobiet - mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jeśli my teraz budujemy standardy w państwie, mówimy o tym publicznie, to musimy zacząć od siebie. Musimy być wiarygodni. W każdym trzeba widzieć człowieka. Rozmów ze mną nie było. Mam poczucie, że standardy w życiu publicznym powinny inaczej wyglądać. Kluczowe są rozmowa i szacunek, nawet jeśli komunikuje się złe informacje. Warto je uzasadnić, bo przed nami dalsza droga. Warto poświęcić kilka chwil, zwłaszcza dla koleżanki, kolegi ze wspólnego środowiska, a jeśli kogoś nie stać na normalną, szczerą rozmowę, to warto przeprowadzić choćby kurtuazyjną - podkreśla w rozmowie z WP.
Sługocki: Zagłosowałbym za
Sługocki zaznacza, że gdyby nawet chciał wrócić z USA na głosowania, to miałby ograniczone możliwości. Dodaje, że w jego przypadku nie są to żadne uniki, bo popiera liberalizację prawa aborcyjnego. - Moje poglądy są znane i ja oczywiście zagłosowałbym za depenalizacją pomocy w aborcji. Brałem udział w strajkach kobiet. To jest sprawa, z którą szliśmy do wyborów - dodaje.
Poseł jednocześnie podkreśla, że "do nikogo nie ma pretensji". - Przyjąłem to bardzo spokojnie, jestem już jakiś czas w polityce. Rozumiem, że premier miał swój punkt widzenia i swoją percepcję. To był dla mnie dobry czas w resorcie rozwoju i technologii. Cenię sobie pracę u podstaw, zajmowałem się m.in. KPO i uważam, że sporo udało się zrobić - mówi.
- Zachowuję spokój, nie szukam winnych, nie mam pretensji do całego świata, choć niektórzy chcieliby mnie widzieć jako tego, który oskarża wszystkich, w tym premiera Tuska. Ale to nie jestem ja. Cenię sobie rozsądek, umiar i merytorykę - mówi. Poseł podkreśla, że po odwieszeniu w prawach członka klubu KO chce pozostać w klubie.
- Jestem członkiem PO, to jest moja partia, jestem szefem lubuskich struktur PO, na nikogo się obrażam. W tym na premiera Tuska się nie obrażam. Mam nadzieję, że i ja, i inni wyciągniemy wnioski, żeby życie publiczne było lepsze. Może to infantylne, ale ja w to wierzę - dodaje w rozmowie z WP.
Porażka w głosowaniu
Przypomnijmy, Sejm nie uchwalił nowelizacji Kodeksu karnego, który zakładał dekryminalizację pomocy w aborcji oraz w przerywaniu ciąży za zgodą ciężarnej do 12. tygodnia trwania ciąży. Za uchwaleniem ustawy głosowało 215 posłów, przeciw 218 posłów, a dwóch wstrzymało się od głosu. Projekt przygotowali posłowie Lewicy.
W głosowaniu nie wzięło udziału trzech posłów KO: Krzysztof Grabczuk, Waldemar Sługocki i Roman Giertych. Grabczuk przebywał w szpitalu, więc został usprawiedliwiony. Premier zapowiedział natomiast, że Giertych i Sługocki zostaną zawieszeni w klubie poselskim oraz pozbawieni funkcji wiceprzewodniczącego klubu oraz wiceministra rozwoju i technologii. Na wtorkowej konferencji prasowej Tusk poinformował, że odwołał Sługockiego z funkcji wiceministra rozwoju i technologii.
W sprawie Giertycha premier oznajmił, że nie miał co do niego "oczekiwań, że zmieni poglądy w kwestii aborcji". - Bilans dokonań jest zdecydowanie bardziej korzystny, jeśli chodzi o całość jego zaangażowania w pracach Sejmu - powiedział Tusk. - Liczyłem na to, że jest w stanie wykazać większą solidarność wobec kobiet, które na to czekają, niż lojalność wobec własnych poglądów - dodał, zaznaczając, że "za to są konsekwencje".
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski