Tusk: służby mają coś na Pawlaka? Nic o tym nie wiem
Premier Donald Tusk powiedział, że nie otrzymał od podległych mu służb żadnej informacji ani notatki, która podważyłaby jego zaufanie do wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka.
W czwartek Radio Zet podało informację o pogłoskach dotyczących materiałów służb specjalnych, które rzekomo mogą kompromitować Pawlaka.
Informacje o istnieniu materiałów mających rzekomo obciążać Pawlaka docierały także do "Rzeczpospolitej". Reporterzy usłyszeli je pod koniec 2010 r. od wysokich rangą oficerów służb specjalnych. Według tych informacji może chodzić o notatkę ABW do premiera dotyczącą kontaktów Pawlaka.
- Jesteśmy świadkami od pewnego czasu dziwnego zamieszania i dziwnych pytań. Chcę z całą odpowiedzialnością i mocą powiedzieć, że nie otrzymałem od żadnej podległej mi służby żadnej informacji, notatki, żadnej sugestii, która podważyłaby w najmniejszym stopniu moje zaufanie do premiera Pawlaka - powiedział Tusk, który przebywa w Brukseli.
"Ktoś chce nas zastraszyć?"
Niektórzy politycy PSL z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, m.in. poseł Eugeniusz Kłopotek, doniesienia o rzekomej notatce traktują jako próbę przestraszenia ludowców przed głosowaniem nad wnioskiem o odwołanie szefa MON Bogdana Klicha. - W ten sposób próbuje się zastraszyć PSL? Nie z nami te numery, panowie! - mówił Kłopotek.
Szef klubu ludowców Stanisław Żelichowski był nieco bardziej powściągliwy. Nie wiąże on sprawy doniesień na temat Waldemara Pawlaka z głosowaniem nad odwołaniem Klicha, bo jak twierdzi, "było wiadomo, że PSL jako lojalny koalicjant nie może odwołać ministra". Jego zdaniem, jeśli służby posiadają dokumenty obciążające kogokolwiek, to powinny zgłosić sprawę do odpowiednich organów. - W Polsce obowiązuje prawo. Jeżeli służby mają wiedzę, że ktoś, obojętnie kto to jest, popełnił przestępstwo, to mają obowiązek powiadomić prokuraturę. Inaczej same łamią prawo - mówił.
Przeczytaj także: "W PSL wrze - to jest prowokacja"