"W PSL wrze - to jest prowokacja"
W mediach pojawiła się informacja, że służby specjalne mogą mieć materiały kompromitujące wicepremiera Waldemara Pawlaka. Politycy PSL podejrzewają, że może to być próba szantażu. Eugeniusz Kłopotek przyznaje, że w jego partii w tej chwili wrze. - To jest absolutna prowokacja - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską. Szef klubu ludowców Stanisław Żelichowski mówi nam z kolei, że jeśli służby rzeczywiście posiadają materiały obciążające Pawlaka, powinny zawiadomić prokuraturę. - Jeśli tego nie zrobią, same złamią prawo - dodaje.
Informację o pogłoskach dotyczących materiałów służb specjalnych, które mogą uderzać w szefa PSL, podało w czwartek Radio Zet. Także dziennikarze "Rzeczpospolitej" twierdzą, że docierały do nich podobne doniesienia. Gazeta napisała, że może chodzić o notatkę ABW do premiera dotyczącą kontaktów Pawlaka.
Waldemar Pawlak obecnie jest na urlopie. Eugeniusz Kłopotek powiedział Wirtualnej Polsce, że w piątek planowane jest spotkanie polityków Stronnictwa, na którym ma pojawić się także lider PSL. Zdaniem Kłopotka, doniesienia o rzekomych dokumentach uderzających w lidera jego partii to próba szantażu przed głosowaniem nad wnioskiem o odwołanie z funkcji szefa MON Bogdana Klicha.
- Jeżeli w piątek jest głosowanie nad Klichem, a w czwartek pojawiają się podobne doniesienia, to coś jest, moim zdaniem, na rzeczy. W ten sposób próbuje się PSL zastraszyć? Nie z nami te numery, panowie! - mówi Kłopotek. Dodaje, że trudno mu uwierzyć, że takie historie wymyśliły same służby.
Polityk przyznaje, że w PSL w tej chwili wrze. Pytany o piątkowe głosowanie nad odwołaniem szefa MON mówi, że wszystko wskazuje na to, że PSL nie będzie pomagać opozycji odwoływać swojego ministra. - Ale po tym, co się stało, musimy to wszystko przedyskutować. Bo to nie jest przypadek. Jest to absolutna prowokacja - podkreśla.
Stanisław Żelichowski jest nieco bardziej powściągliwy. Nie wiąże sprawy doniesień na temat Waldemara Pawlaka z głosowaniem nad odwołaniem Klicha. - To nie ma znaczenia, bo i tak było wiadomo, że PSL jako lojalny koalicjant nie może odwołać ministra niezależnie od tego, jak go oceniamy - tłumaczy.
Jego zdaniem, jeśli służby posiadają dokumenty obciążające kogokolwiek, to powinny zgłosić sprawę do odpowiednich organów, a nie "szantażować" takimi niepotwierdzonymi pogłoskami. - Nie bardzo wiem, czemu służy takie działanie. W Polsce obowiązuje prawo. Jeżeli służby mają wiedzę, że ktoś, obojętnie kto to jest, popełnił przestępstwo, to mają obowiązek powiadomić prokuraturę. Inaczej same łamią prawo - mówi.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska