Donald Tusk w Dzierżoniowie. Nagle głos z sali: "opowiada pan bajki"
To nie był łatwy dzień dla Donalda Tuska. Szef Platformy Obywatelskiej najpierw został wygwizdany w Świdnicy, a wieczorem podczas spotkania z mieszkańcami Dzierżoniowa usłyszał, że "opowiada bajki" i "więcej niż 20 proc. nie przekroczy". Były premier nie tracił jednak rezonu i przyjął nawet zakład.
14.07.2022 | aktual.: 14.07.2022 23:49
W trakcie otwartego spotkania z mieszkańcami Dzierżoniowa Donald Tusk został zapytany m.in. o to, "kiedy euro i dlaczego tak późno". Szef Platformy Obywatelskiej rozpoczął od przedstawienia sytuacji wewnątrz kraju.
- Opinia publiczna jest podzielona. W parlamencie mamy partię rządzącą, która wygrała wybory i jest przeciwna wejściu do strefy euro. Prezes Kaczyński (...) mówi, że może ok, ale wiadomo, że do tego nie dojdzie za naszego życia - stwierdził polityk i przypomniał, że w tej sprawie podzieleni są także ekonomiści i "zwykli" Polacy.
Byłego premiera to jednak nie dziwi, "skoro tylu ludzi w Polsce, począwszy od dzisiejszych rządzących, opowiadało nieprawdę na temat euro, że to jest niekorzystne, może zrujnować Polskę, spowoduje ogromny wzrost cen". Tusk zaznaczył, że podobnie było też w innych krajach, gdzie wprowadzano euro, a pojawili się przeciwnicy tej waluty. Jako przykład wymienił m.in. Litwę i Słowację.
To właśnie wtedy ktoś z sali krzyknął "pan bajki odpowiada". Szef PO zareagował niemal natychmiast.
- To nieładnie mówić, że opowiadam bajki, bo w przeciwieństwie do pana prawdopodobnie ja znam fakty w tych krajach, znam tych wszystkich ludzi, którzy wprowadzili do strefy euro Słowację i kraje bałtyckie, i muszę powiedzieć, że od pierwszych dni od wejścia do strefy euro jeszcze rok temu byłem w stałym kontakcie z tymi przywódcami - przekonywał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Były przewodniczący Rady Europejskiej dalej relacjonował, że "na jego pytanie, czy się zmienił poziom akceptacji, czy ludzie są źli (że przyjęli euro - red.)", jego rozmówcy "stukali się w głowę". - Są źli z różnych powodów, ale są szczęśliwi, że są w strefie euro - oświadczył. Jak dodał, nie zna żadnego kraju, który żałowałby wejścia do strefy euro.
Spotkanie Tuska. Mężczyzna krzyczał o dostępie do broni
W trakcie wystąpienia Tusk podkreślił również, że w tym trudnym czasie, jakim jest wojna w Ukrainie, bardzo ważne jest to, aby być zjednoczonym z Zachodem, NATO i Ameryką. Wtedy ktoś na sali krzyknął: "kiedy dostęp do broni?!".
Na te słowa szybko zareagował szef PO, odpowiadając: "jak słyszę emocje w pańskim głosie, to mam nadzieję, że szybko dostępu do tej broni nie będziemy mieli".
Donald Tusk przyjął zakład. Chodzi o jego wynik w wyborach
Podczas spotkania głos zabrał także - a przynajmniej tak się przedstawił - rodowity wrocławianin, który od 20 lat mieszka w Irlandii. Mężczyzna nawiązał do tego, że Donald Tusk chce być premierem Polski i oświadczył, że choćby szef PO "trzykrotnie objechał powiaty i gminy, przypomni sobie (spotkanie - przyp. red.) w Dzierżoniowie". - Więcej jak 20 proc. pan nie przekroczy - zaznaczył.
W odpowiedzi były premier stwierdził, że ma podobne doświadczenia zawodowe co jego przedmówca, bo też był szefem "Solidarności" w swoim zakładzie pracy. - Pan powiedział 20 proc. Ja, gdybym zakładał, że to będzie 20 proc., to bym wam głowy nie zawracał. Oczywiście nie wiem, czy będzie wspólna lista, czy nie. Ale taki honorowy zakład o przekonanie przyjmuję. Uważam, że będzie ponad 30 proc. Spotkamy się w Dzierżoniowie i zobaczymy, kto będzie miał rację - obiecał polityk.
- Mam też osobistą satysfakcję, że jak tu na moim miejscu stałby lider jakiejkolwiek innej partii opozycyjnej z Polski, to te 20 proc. przyjąłby jako największy komplement. Kompleksów w tej sprawie nie mam - zażartował Tusk i dodał, że czyta wszystko, co o nim krytycznie piszą i mówią. Jak zaznaczył, nie tylko propagandę PiS-u, ale ludzi, którzy rozsądnie mają do niego pretensje. - Ja nie jestem idealny - przyznał przewodniczący PO i przypomniał, że osiem razy wygrał z PiS-em.
Incydent także na konferencji w Świdnicy
Wcześniej Donald Tusk odwiedził Świdnicę. Tam również doszło do incydentu kłopotliwego dla szefa partii. W trakcie wystąpienia polityka grupa osób zaczęła gwizdać. Wtedy Tusk spojrzał w stronę tych ludzi i żartobliwie położył palec na usta.
Ten gest jednak nie wystarczył. Gwizdy nie ustały i przerywały byłemu premierowi, gdy ten odpowiadał na pytania dziennikarzy. W końcu gospodarz spotkania nie wytrzymał.
- Ja słyszę, że pan umie gwizdać, ja też umiem! Niech pan idzie na spotkanie z Jarosławem Kaczyński i tam gwizdać zacznie albo w ogóle (ma odwagę się tam - przyp. red.) pojawić - zaczął szef PO. - Jak widać, nie macie się czego bać, tu (na konferencji PO - przyp. red.) wam krzywdy nikt nie zrobi - kontynuował Tusk, wdając się w dyskusję z gwiżdżącym mężczyzną.
- Jak państwo widzicie, ludzie mogą wypowiadać każdy pogląd na spotkaniach ze mną - mądry czy mniej mądry. Życzę innym politykom, by oni mieli odwagę rozmawiać bez kordonu policji, nawet jeśli te rozmowy nie są najprzyjemniejsze - dodał, nawiązując do wiecu Jarosława Kaczyńskiego w Inowrocławiu, gdzie wobec protestujących użyto gazu.
Czytaj też: