PolskaTusk: nie mamy narzędzi do walki z dopalaczami

Tusk: nie mamy narzędzi do walki z dopalaczami

W sejmie trwa debata nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która ma uniemożliwić handel dopalaczami. Premier Donald Tusk podkreślił, że obowiązujące prawo w Polsce nie daje dostatecznych narzędzi do walki z branżą zajmującą się obrotem tzw. dopalaczami. Dlatego - jak tłumaczył - rząd musiał podjąć w tej sprawie działania ponadstandardowe i nadzwyczajne. Rządowym projektem ustawy zaostrzającej przepisy ws. dopalaczy zajmie się nadzwyczajna podkomisja.

Tusk: nie mamy narzędzi do walki z dopalaczami
Źródło zdjęć: © PAP

06.10.2010 | aktual.: 06.10.2010 15:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Premier - zabierając jako pierwszy głos podczas debaty - zaznaczył, że prawdziwy problem przed jakimi stanęły państwa w całej Europie i także Polska polega na tym, że duża sprawność organizacyjna, prawna, logistyczna pozwala "tym bezkarnym strukturom", zajmującym się obrotem dopalaczami, dopasowywać się do obowiązujących przepisów prawa. -

- Prawo w tym kształcie, w jakim obowiązuje w Polsce, i w wielu innych państwach, daje niedostateczne narzędzia do walk z tymi, którzy mają możliwości zmieniania charakteru substancji, których skutek jest taki sam, ale skład jest inny - mówił Tusk.

Jak dodał, "dotychczasowa rutyna prawna, cała tradycja prawa wydaje się być bezradna naprzeciw przygotowanej organizacji, ludziom, pieniądzom, prawnikom, którzy ścigają się z przepisami prawa, nie dając realnie szansy państwu i służbom państwowym na doganianie tych "wynalazków", które de facto są trucizną zagrażającą życiu i zdrowiu dzieci i młodych ludzi, bo to jest główny segment tego rynku".

"Potrzebne są natychmiastowe zmiany w prawie"

Premier przekonywał także, że rząd zmobilizował wszystkie służby państwowe przydatne do walki z problemem dopalaczy. Podkreślił jednak, że bez natychmiastowych zmian w prawie rząd nie będzie dysponował wystarczającymi narzędziami, aby ograniczyć dostęp do tych środków.

- Korzystając z niedoskonałego prawa europejskiego i krajowego, sieć produkcji i upowszechniania, sprzedawania tzw. dopalaczy w ostatnich kilkunastu tygodniach rozrosła się do takiej skali, która każe nam traktować to jako bardzo groźne zjawisko o charakterze społecznym - podkreślił premier podczas debaty.

Tusk przypomniał, że obecnie stwierdzonych zostało "grubo ponad tysiąc dobrze zorganizowanych, legalnych punktów sprzedaży dopalaczy". - Ta skala legalnego i bezkarnego obrotu tymi produktami doprowadziła do tego, że zagrożenie dla zdrowia i życia obywateli, w tym szczególnie małoletnich, stało się powszechne i naprawdę na dużą skalę - podkreślił Tusk.

"Dopalacze, to złośliwy nowotwór"

Premier ocenił też, że zjawisko handlu dopalaczami "zaczęło rozrastać się niczym złośliwy nowotwór". - W tej chwili odnotowujemy dziesiątki przypadków zatruć dziennie. Mamy też dość prawdopodobne zgłoszenia zatruć śmiertelnych - dodał szef rządu.

Tusk podkreślił, że ws. dopalaczy potrzebna jest wspólna, ponadpartyjna praca. - Jeśli nie podejmiemy działań przeciwko dopalaczom, to pod koniec roku będziemy mieli trzy tysiące sklepów z tymi środkami - przekonywał.

- W tej konkretnej sprawie, nawet jeśli gdzie indziej w Europie jeszcze sobie z tym nie radzą, powinniśmy pokazać, że państwo polskie nie jest w tej kwestii bezradne - mówił szef rządu podczas sejmowej debaty.

W jego ocenie, jeśli w sprawie dopalaczy trzeba będzie zmienić nie tylko konkretne przepisy, ale i przyzwyczajenia prawne, to "czas podjąć wyzwanie i tę rutynę złamać". - W zbyt wielu przypadkach, także w przypadku dopalaczy, nasze intencje i ogólne zasady nie wystarczają, by skutecznie walczyć - uważa Tusk.

Premier zwrócił uwagę, że w sprawie rządowego projektu pojawiły się wątpliwości o charakterze konstytucyjnym. - Tak jak w innych stanach nadzwyczajnych, także i w tej sprawie dojdzie do konfliktu pomiędzy różnymi wartościami, które gwarantuje konstytucja i zwykłe poczucie uczciwości - podkreślił premier.

Ale - zaznaczył szef rządu - "tak jak w przypadku wojny, powodzi, innych klęsk żywiołowych, jako państwo decydujemy się na zasady, reguły postępowania i przepisy, które są w konflikcie z innymi zasadami lub wartościami, jakie chcemy chronić".

"Walka z dopalaczami, to stan najwyższej konieczności"

Minister zdrowia Ewa Kopacz zapewniła, że zmiana podejścia w walce z dopalaczami to konieczność. - Jeśli dzisiaj zmieniliśmy podejście do tego, to po to, żeby nie być trzy kroki za nimi, ale krok przed. Za nimi, to znaczy za tymi, którzy dzisiaj mrugając, opowiadają: my sprzedajemy tylko i wyłącznie produkt kolekcjonerski, a tak naprawdę sprzedają truciznę, na którą wielu lekarzy w OIOM, w karetce pogotowia nie ma antidotum, nie wie, jak to leczyć, bo nie wie, co tam w środku jest. Nie wie jak postępować, nie wie, czy dać określony lek" - argumentowała Kopacz. - Istnieje stan wyższej konieczności - dodała minister zdrowia.

Kopacz podkreśliła, że w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii wprowadzono definicję tzw. środka zastępczego. - Nie nazywamy tego dopalaczem mimo, że wszyscy wiemy o co chodzi. Nie nazywamy tego dopalaczem, bo dzisiaj dopalacz,jutro może być rozśmieszacz, a jeszcze za trzy dni rozweselacz - dodała.

Za dalszymi pracami nad rządowym projektem ustawy zaostrzającej przepisy dotyczące dopalaczy opowiedział się klub PiS. Poseł Bolesław Piecha wskazywał jednak podczas debaty, że choć idea walki z dopalaczami jest słuszna, to część proponowanych rozwiązań rodzi wątpliwości.

- Kardynalną zasadą systemów prawnych jest domniemanie niewinności - dopóki komuś nie udowodni się winy, nie może być napiętnowany. Wygląda na to, że ten projekt zrywa z tą zasadą - ocenił Piecha, recenzując rządową regulację.

Projekt Ministerstwa Zdrowia ws. dopalaczy

Projekt przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia wprowadza przepisy, które zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terenie Polski jakichkolwiek substancji (niezależnie od ich stanu fizycznego i źródła pochodzenia, w tym roślin, grzybów oraz ich części) lub produktów, które mogą być używane jako środki odurzające lub substancje psychotropowe.

W przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, inspektor sanitarny będzie mógł wstrzymać jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu albo nakazać wycofanie z handlu na okres do 18 miesięcy. W tym czasie prowadzone będą badania dotyczące jego wpływu na zdrowie. Inspektor dodatkowo będzie mógł nakazać zaprzestanie prowadzenia działalności w obiektach służących wytwarzaniu lub wprowadzaniu podejrzanego produktu do obrotu - czyli np. zamknąć sklep lub hurtownię.

Projekt rządowy, PSL i SLD - szczegóły

Rządowym projektem ustawy zaostrzającej przepisy ws. dopalaczy zajmie się nadzwyczajna podkomisja. W środę zdecydowały o tym sejmowe komisje administracji i spraw wewnętrznych, zdrowia oraz sprawiedliwości i praw człowieka.

W skład podkomisji wejdzie dziewięciu posłów - czterech z PO, trzech z PiS i po jednym z PSL i SLD.

Jak powiedział przewodniczący sejmowej komisji zdrowia Bolesław Piecha (PiS), podkomisja ma zebrać się w czwartek rano. Także w tym dniu komisje: administracji i spraw wewnętrznych, zdrowia oraz sprawiedliwości i praw człowieka mają zająć się projektami PiS i SLD, dotyczącymi dopalaczy.

Rządowy projekt wprowadza przepisy, które zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terenie Polski jakichkolwiek substancji (niezależnie od ich stanu fizycznego i źródła pochodzenia, w tym roślin, grzybów oraz ich części) lub produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe.

W przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, inspektor sanitarny będzie mógł wstrzymać jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu albo nakazać wycofanie z handlu na okres do 18 miesięcy. W tym czasie prowadzone będą badania dotyczące jego wpływu na zdrowie. Inspektor dodatkowo będzie mógł nakazać zaprzestanie prowadzenia działalności w obiektach służących wytwarzaniu lub wprowadzaniu podejrzanego produktu do obrotu - czyli np. zamknąć sklep lub hurtownię.

Za złamanie zakazu produkcji i wprowadzania do obrotu produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe, będzie nakładana kara w wysokości od 20 tys. zł do nawet 1 mln zł. Podstawę wymiaru kary stanowić będzie w szczególności ilość wytworzonego lub wprowadzonego do obrotu środka zastępczego.

Projekt zakłada również, że inspekcja sanitarna będzie mogła nałożyć karę finansową już w momencie wejścia do sklepu, hurtowni lub zakładu produkcyjnego, jeśli będzie istniała przesłanka, że zajmują się one sprzedażą, dystrybucją lub produkcją środków zastępczych dla narkotyków czy psychotropów. Badania zostaną przeprowadzone na koszt właściciela, jeśli okaże się, ze zarekwirowany towar nie zawiera zakazanych środków, kara zostanie zwrócona.

Nowe przepisy przewidują też, że zakazane będzie prowadzenie reklamy i promocji środków spożywczych i innych produktów przez sugerowanie, że posiadają one działanie takie jak substancje psychotropowe lub środki odurzające. Złamanie zakazu reklam z sugestią, że produkty działają jak środki odurzające, ma podlegać grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Taka sama kara będzie groziła za sugerowanie, że ich użycie, nawet niezgodne z przeznaczeniem, może powodować skutki takie jak skutki działania substancji psychotropowych lub środków odurzających. W taki sposób obecnie reklamowane są dopalacze.

Projekt SLD zakłada, że detaliczna i hurtowa sprzedaż tzw. dopalaczy miałaby być prowadzona wyłącznie na podstawie zezwoleń wydawanych przez marszałka województwa. Rady gminy - zgodnie z projektem - określałyby liczbę i usytuowanie punktów sprzedaży.

Sprzedaż tzw. dopalaczy zabroniona byłaby m.in. na terenie szkół i innych placówek oświatowo-wychowawczych, na terenie zakładów pracy, w miejscach i w czasie masowych zgromadzeń. Rada gminy mogłaby także wprowadzić czasowy lub stały zakaz sprzedaży w miejscach niewymienionych w ustawie. Produktów tych nie mogłyby kupować osoby poniżej 18 lat i nietrzeźwe.

Projekt zakłada również, że dozwolona byłaby jedynie bezpośrednia sprzedaż tzw. dopalaczy. Zakazana byłaby sprzedaż wysyłkowa i przez internet. Środki te miałyby być sprzedawane w zamkniętych opakowaniach, na których umieszczona byłaby informacja w języku polskim o rodzaju, składzie, szkodliwości sprzedawanej używki. W miejscach sprzedaży byłby z kolei nakaz umieszczania informacji o szkodliwości spożywania używek. Projekt wprowadza także całkowity zakaz reklamy i promocji tzw. dopalaczy.

Z kolei PiS proponuje, aby handel dopalaczami możliwy był dopiero po uzyskaniu zgody, takiej samej, jaką przewiduje procedura rejestracji leków. PiS chce także wprowadzenia do Kodeksu karnego kary pozbawienia wolności do ośmiu lat za handel dopalaczami. Projekty SLD i PiS trafią do komisji.

Źródło artykułu:PAP
dopalaczepremierrząd
Komentarze (394)