Tusk nie jest już najfajniejszym z premierów
Premier nadal traci pozytywne oceny swojej pracy, ale Platforma Obywatelska zyskuje. Notowania premiera pomału "urealniają się" - Donald Tusk zaczyna płacić także osobistą popularnością za swe rządy - pisze w komentarzu dla Wirtualnej Polski Joanna Lichocka.
Do tej pory było tak, i trochę nadal tak jest, że premier Donald Tusk był postrzegany jako osoba, która wprawdzie stoi na czele rządu, ale właściwie za poczynania gabinetu nie odpowiada. Miękka charyzma Tuska sprawiająca, że udatnie buduje wizerunek najfajniejszego z premierów procentowała niezwykle wysokimi notowaniami na tle tego jakimi ocenami może pochwalić się rząd, który stworzył i którym kieruje. Gabinet PO-PSL od wielu miesięcy w sondażach Wirtualnej Polskijest najgorzej ocenianą instytucją władzy w Polsce. Przytłaczająca większość respondentów wystawia mu złe lub bardzo złe oceny. Dziś to 72% Polaków, przy zaledwie 24% oceniających rząd pozytywnie.
Tymczasem tak fatalnie oceniane dokonania rządu jakby w ogóle nie wpływały na popularność premiera. Zazwyczaj większość badanych oceniała premiera dobrze i bardzo dobrze, tak jakby nie miał wiele wspólnego z kiepskim rządem i był raczej swoistym politykiem celebrytą, znanym z tego, że jest znany i lubianym za to, że jest. To się jednak zdecydowanie zmienia. Od kilku tygodni trwa urzeczywistnianie pozycji szefa rządu. Jeszcze w czerwcu tego roku badania pokazywały przewagę ocen pozytywnych nad negatywnymi. Generalnie do niedawna Donalda Tuska pozytywnie oceniało znacznie ponad 40% respondentów – była to reguła rządząca kolejnymi badaniami – a jeśli zdarzało się, że krytyczne oceny przeważały nad pozytywnymi to niewielką różnicą. Teraz to już nieaktualne. Dziś znacznie więcej Polaków patrzy na premiera krytycznie – 47% - niż pozytywnie, tych ostatnich jest już tylko 35%.
W ciągu dwóch tygodni premier, mimo że jego rząd trochę nawet zyskał (o 3 punkty procentowe ubyło tych, którzy oceniają gabinet źle, o jeden przybyło ocen pozytywnych) sam premier nadal traci. Mimo zatem zabiegów spin doktorów PO, by premiera skutecznie oddzielać od odpowiedzialności za działania rządu, Polacy zaczynają tę odpowiedzialność dostrzegać. Przyczyniła się zapewne do tego ofensywa samego premiera – przeprowadzone po wybuchu afery hazardowej dymisje w rządzie, a także odwołanie szefa CBA Mariusza Kamińskiego, to działania za które premier jest w odbiorze publicznym jednoznacznie odpowiedzialny. Nie jest wykluczone jednak, że znaczna część opinii publicznej dostrzega też odpowiedzialność premiera w kontekście samej afery hazardowej. Pytanie o to, w jaki sposób podsłuchiwani biznesmeni lobby hazardowego zostali ostrzeżeni o akcji CBA, wciąż nie znalazło odpowiedzi.
Przypomnę, że rozmówcy Zbigniewa Chlebowskiego zorientowali się, że są podsłuchiwani w niecałe dziesięć dni po tym, jak o akcji poinformował premiera szef CBA Mariusz Kamiński. Także odwołanie Kamińskiego obarcza bezpośrednio premiera Tuska. Platforma robi wprawdzie co może, by byłego szefa CBA zdyskredytować, ale dla części opinii publicznej może być bardziej wiarygodny przekaz, że Kamiński został odwołany, bo zagroził interesom polityków Platformy i zapłacił głową za ujawnienie afery na szczytach władzy. Samo odwołanie, do którego pretekstem było postawienie przez prokuraturę rzeszowską zarzutów, też budzi wątpliwości. Media (np. Dziennik) informowały bowiem o tym, że prokurator stawiający zarzuty Kamińskiemu skarżył się na naciski polityczne w tej sprawie i są ponoć świadkowie w rzeszowskiej prokuraturze, którzy mogą to potwierdzić. To w oczach opinii publicznej może bezpośrednio obarczać odpowiedzialnością właśnie Donalda Tuska.
To wszystko jednak nie przeszkadza, by Polacy nadal uważali, że warto głosować na Platformę Obywatelską. PO właśnie zyskuje i to znacznie, bo cztery punkty procentowe, gdy poparcie dla opozycji ani drgnie. Na Platformę chce głosować 42% Polaków, na PiS 17%. Przewaga jest znów bardzo znaczna i nie widać by wyborcy uważali, że mają w tej chwili inną niż Platforma siłę, której chcą oddać rządy. Negatywny stereotyp PiS stale na nowo odświeżany przez polityków PO i znaczną część mediów wciąż paraliżuje możliwości partii Jarosława Kaczyńskiego. A ponieważ nikogo innego jednak na scenie politycznej zdolnego do stworzenia silnej alternatywy dla Platformy nie widać – partia Tuska długo jeszcze może mieć dominującą pozycję.
Joanna Lichocka specjalnie dla Wirtualnej Polski