Pożary w Turcji. Wstrząsające relacje polskich turystów. "Nie widać słońca"
Turyści z Polski opowiadają o ogromnych pożarach, które sieją spustoszenie w pobliżu wakacyjnych kurortów w Turcji. - Właściwie nie było widać słońca. Wszystko było zadymione, było czuć spaleniznę - relacjonują. Z hotelu musiał uciekać znany komentator sportowy Mateusz Borek.
Fala pożarów na południu Turcji trwa od 28 lipca. Ogień rozprzestrzenia się w lasach, w okolicy miejscowości Manavgat, Alanyi, Adany, Mersin, Bodrum i Marmaris, niszcząc domy, zagrody ze zwierzętami i pola uprawne.
- Według wstępnych informacji zginęło 150 sztuk bydła i tysiąc owiec, spalonych jest 600 hektarów gruntów rolnych i 50 hektarów szklarni - powiedział turecki minister rolnictwa Bekir Pakdemirli.
Ogień zabrał życie czterem osobom. 183 trafiły do szpitali.
Jak informuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych Turcji, z żywiołem walczy ponad cztery tysiące strażaków, których wspomagają helikoptery i samoloty, w tym trzy bombowce wodne z Rosji. Mimo napiętych stosunków dyplomatycznych, pomoc zaoferowali też Grecy oraz Azerowie.
Turyści z Polski: Właściwie nie było widać słońca
Ogień rozprzestrzenia się w regionie popularnym wśród turystów, w którym znajduje się wiele wakacyjnych kurortów. Jeden z hoteli w Bodrum, z powodu zagrożenia ogniem, trzeba było ewakuować. Wraz z żoną przebywał tam dziennikarz i komentator sportowy Mateusz Borek.
"Nie ma mocnych na żywioł. (...) Ogień zajął hotel. Ludzie na łodziach przedostają się na drugą stronę" - napisał na Twitterze.
- Nad hotelem unosiła się ogromna, gęsta chmura dymu, która do tej pory jest wyczuwalna - mówi WP Arkadiusz Malinowski. - Na teren hotelu opada popiół, spalone igliwia, ciężko się oddycha - relacjonuje turysta.
- Olbrzymi pożar. Właściwie nie było widać słońca. Widzieliśmy karetki pogotowia i straż pożarną. Bliżej lotniska niebo się wypogodziło, natomiast nie mieliśmy żadnych informacji poza tym, co sami widzieliśmy. Kłęby dymu - mówiła reporterowi TVN jednak z turystek, która wróciła do Polski.
Inny Polak, który właśnie wylądował w Warszawie po urlopie w Turcji, znajdował się zaledwie 20 kilometrów od miejsca pożaru.
- Początkowo było widać tylko łunę i dym, a dzisiaj już było czuć ten dym. Okolice Side były całe zadymione i było czuć spaleniznę - przekazał. Widział też samoloty i helikoptery, które nabierały wodę do gaszenia ognia z morza.