Turów znów problemem. Czeska opozycja kwestionuje ugodę z Polską
Polska osiągnęła porozumienie z czeskim rządem, na mocy którego sprawa wokół kopalni Turów będzie kosztować nas co najmniej 45 mln euro. Jednak nie wszystkim podoba się treść podpisanej ugody. Spore zastrzeżenia względem dokumentu zgłasza czeska opozycja.
Na początku lutego premierzy Polski i Czech podpisali porozumienie, wskutek którego nasi południowi sąsiedzi wycofali z TSUE skargę dotyczącą funkcjonowania kopalni Turów i jej wpływu na środowisko w regionie. W zamian nasz rząd zobowiązał się do wypłaty odszkodowania, którego wartość oszacowano na 45 mln euro, a także licznych działań na rzecz ochrony środowiska w rejonie dotkniętym prowadzeniem odkrywki.
Polsko-czeski spór o Turów dobiegł końca, ale ciągle ma swoje konsekwencje. Z jednej strony, Polska nadal nie zapłaciła kar zasądzonych przez TSUE w związku z niewykonaniem decyzji o tymczasowym zawieszeniu wydobycia w kopalni. Z drugiej, czeska opozycja kwestionuje warunki porozumienia popisanego na początku tego miesiąca - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Turów znów problemem. Czeska opozycja kwestionuje ugodę z Polską
Jak czytamy w "DGP", warunki polsko-czeskiej ugody krytykują były premier Andrej Babisz i były minister środowiska Richard Brabec. Dążą oni do tego, by treści porozumienia przyjrzał się parlament. Jeśli sprawa nie trafi pod obrady, posłowie partii ANO, z którą związani są politycy, będą zbierać podpisy dotyczące zwołania nadzwyczajnego posiedzenia.
Spór w Turowie zakończony. "Totalna kompromitacja"
To właśnie Babis i Brabec prowadzili pierwszą turę negocjacji z polskim rządem. Rozmowy dobiegły końca jesienią ubiegłego roku, na krótko przed wyborami parlamentarnymi w Czechach. Czescy politycy krytykują swoich następców m.in. za zgodę na to, by umowa obowiązywała tylko przez pięć lat.
"Dziennik Gazeta Prawna" przytacza też opinię Martina Puty. Hetman kraju libereckiego (odpowiednik naszego marszałka województwa) stoi na stanowisku, że rząd Babisza mógł wynegocjować lepsze warunki z Polską, ale bał się zawarcia porozumienia na krótko przed wyborami.
Zdaniem Puty, gdyby Babisz dogadał się z polskim rządem jesienią 2021 roku, porozumienie mogłoby mieć siedmioletni okres ważności, a i kwota odszkodowania wypłaconego stronie czeskiej byłaby wyższa. Były premier Czech odrzuca jednak te zarzuty, nazywając je "kłamstwem".
Sprawa budzi też emocje wśród organizacji pozarządowych. "Pieniędzy nie da się pić" - takie hasła przygotowali manifestujący, którzy w ubiegłą niedzielę zgromadzili się w centrum Pragi. Zwracali oni uwagę na to, że Turów negatywnie oddziałuje na stan wód w kraju libereckim.
Obecny rząd twierdzi jednak, że podpisane porozumienie jest sukcesem negocjacyjnym, a ewentualny wyrok TSUE ws. Turowa mógłby nie być tak korzystny. - Małe dziecko umiałoby policzyć, że porozumienie przynosi nam o wiele więcej, niż mogłoby orzeczenie sądu - powiedział Martin Smolek, czeski wiceminister spraw zagranicznych, którego cytuje "DGP".
Polska w ramach porozumienia zobowiązała się nie tylko do wypłaty odszkodowania, ale też zapewniła, że nie będzie kontynuować wydobycia w kierunku czeskiej granicy. Ponadto odkrywka nie będzie prowadzona poniżej 30 m poniżej poziomu morza.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna