Nalot FBI na dom Trumpa. Stanie przed Trybunałem Stanu?
Agenci FBI wtargnęli i przeszukali rezydencję byłego prezydenta USA Donalda Trumpa w poszukiwaniu ściśle tajnych dokumentów, wobec których zachodzi podejrzenie, że zostały wyniesione z Białego Domu i dotyczą okresu jego prezydentury. Jaki był cel tego działania i czy odbywało się to za zgodę obecnego lidera USA, Joe Bidena? - Tego nie wiemy. Biały Dom powstrzymuje się tutaj od jakichkolwiek deklaracji. Najwyraźniej prezydent Biden chce podtrzymywać - i słusznie - zasadę niezależności wymiaru sprawiedliwości. Prokuratura Generalna działa na własną rękę, w wyniku własnych decyzji i decyzji sądu, które pozwalały na przeszukanie rezydencji w Miami - oznajmił w programie "Newsroom WP" były ambasador RP w USA, Ryszard Schnepf. - Jest bardzo poważne podejrzenie, że rzeczywiście tam znajdują się ogromne ilości dokumentów, notatek, które pochodzą z Białego Domu, a część z nich ma charakter poufny i one nigdy nie powinny wyjść poza Biały Dom - podkreślił. - Kwestie materiałów zapisanych z okresu prezydentury są objęte bardzo ścisłą kontrolą w Ameryce. To jest poważna sprawa - wskazywał. - Nam się wydaje, że to jest jakaś kartka, którą wrzucamy do kosza. Prezydentowi USA nie wolno wyrzucać kartek do kosza, nie wolno niszczyć notatek, nawet z rozmowy - wyjaśnił Schnepf. Jak dodał, tego rodzaju dokumenty mają być m.in. dowodem na przejrzystość działań. - I one są chronione prawem, bardzo ścisłym, bardzo rygorystycznym - zaznaczył. Dodał również, że nie jest wykluczone, iż Trump będzie odpowiadał za niektóre z zarzutów dotyczących wyprowadzenia tajnych dokumentów czy odpowiedzialności za zamieszki przed Kapitolem, podczas których zginęło kilka osób. Czy odpowie przed Trybunałem Stanu? - Nie wykluczałbym jakiejś formy rzeczywiście osądzenia i być może wykluczenia z życia publicznego - oznajmił gość WP.