Trump w ostatniej chwili zatrzymał atak na Iran. Wojna wisi na włosku
Samoloty amerykańskie były już w powietrzu, a okręty na pozycjach do uderzenia na Iran. Pomimo wcześniejszej zgody, prezydent Donald Trump w ostatniej chwili odwołał atak. Żaden problem nie został jednak rozwiązany. Napięcie nie opadło.
Po konsultacjach z doradcami ds. bezpieczeństwa i polityki zagranicznej prezydent Donald Trump podjął decyzję o ukaraniu Iranu za zestrzelenie niezwykle cennego drona zwiadowczego nad Cieśniną Ormuz. Uderzenie na stacje radarowe i wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych miało nastąpić w piątek 21 czerwca 2019 r. nad ranem, aby zminimalizować ofiary wśród cywilów.
Plan ataku znajdował się już we wstępnej fazie realizacji, czyli okręty uzbrojone w rakiety manewrujące zajęły wyznaczone pozycje, a bombowce dalekiego zasięgu wystartowały z baz. W ostatniej chwili prezydent zmienił decyzję.
Prawdopodobnie przeważyło krytyczne zdanie Pentagonu. Wojskowi uważają, że Iran mógłby uznać nawet ograniczone bombardowania za wypowiedzenie wojny, co z kolei pociągnęłoby za sobą dalszą eskalację przemocy. Teheran, za pośrednictwem rozbudowanej sieci milicji działających praktycznie na całym Bliskim Wschodzie, mógłby zaatakować cele USA w różnych częściach regionu. Na przykład już w czwartek 20 czerwca w stan gotowości postawiono szyickie milicje w zachodniej Syrii.
USA mogą "ukarać" Iran
Nie oznacza to, że ryzyko zbrojnej konfrontacji minęło. Trump mówił o "błędzie", który popełnił Iran atakując drona, choć odmówił wyjaśnienia, jakie konsekwencje spotkają Teheran. Amerykanie nadal mogą w każdej chwili przeprowadzić "karne" naloty podobnie, jak dwukrotnie już na rozkaz obecnego prezydenta atakowali Syrię w odpowiedzi za użycie broni chemicznej przez Damaszek.
Ostatniego słowa z pewnością nie powiedzieli też Irańczycy, którzy nie poczuwają się do winy. Po pierwsze, wbrew Amerykanom, twierdzą, że dron naruszył przestrzeń powietrzną ich kraju i dlatego został strącony. MSZ w Teheranie wezwało ambasadora Szwajcarii w Iranie, który reprezentuje interesy USA, aby poinformować go, że to Waszyngton poniesie konsekwencje wszelkich prowokacji. Ponadto Iran nie przyznaje się do ataków na tankowce w maju i czerwcu 2019 r.
Równocześnie do Izraela leci doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa John Bolton uważany za zwolennika ataku na Iran. Za bardziej agresywnymi działaniami przeciwko Teheranowi i jego wpływom w regionie opowiada się też premier Beniamin Netanjahu. Izraelskie lotnictwo regularnie atakuje irańskie cele w Syrii, a znaczna część publicystów w państwie żydowskim spodziewa się otwartej konfrontacji jeszcze latem 2019 r.
Trump chciałby obalić rząd Iranu
U źródeł obecnego konfliktu leży wycofanie się USA z międzynarodowej umowy z 2015 r., na mocy której Iran zrezygnował z programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji gospodarczych. Donald Trump, opierając się m.in. na dowodach przedstawionych przez Izrael i Arabię Saudyjską, uznał, że Teheran nie wywiązuje się z porozumienia.
Waszyngton nie tylko wprowadził niezwykle restrykcyjne sankcje przeciwko Iranowi, ale zagroził objęciem nimi wszystkich przedsiębiorstw zagranicznych handlujących z tym krajem. O ile groźby te podziałały na Zachód, na przykład Polska musiała zrezygnować z zakupu irańskiego gazu skroplonego, to Chiny i Rosja nadal prowadzą interesy z Teheranem obejmujące dostawy uzbrojenia.
W najbliższych dniach sytuacja się skomplikuje jeszcze bardziej, gdyż wygaśnie jednostronnie ogłoszone przez Iran wydłużenie umowy zerwanej przez USA. Oznacza to, że Teheran znowu zacznie gromadzić materiały rozszczepialne, a może nawet wznowić wzbogacanie uranu w stopniu przekraczającym potrzeby cywilne.
Iran może też kontynuować politykę niejednoznaczności polegającą na prowadzeniu ataków na cele amerykańskie w regionie czy tankowce w Zatoce Perskiej przy równoczesnym zaprzeczaniu związków z tymi działaniami. W ten sposób Teheran może znacznie utrudnić transport ropy naftowej przez Cieśninę Ormuz i doprowadzić do skokowego wzrostu ceny paliw na świecie. Wysyłać będzie też sygnały, iż nie warto się z nim mierzyć militarnie.
Z kolei administracja Donalda Trumpa wzmacnia swoje siły wokół Iranu, a równocześnie otwarcie mówi o potrzebie zmiany reżimu w tym kraju. Oznacza to pozbawienie władzy przywódców religijnych, ajatollahów, którzy rządzą Iranem do rewolucji islamskiej w 1979 r.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl