"To nie podwyżka, tylko jałmużna". "Solidarność" krytykuje propozycję Czarnka
"Stop kłamstwu i manipulacji Ministerstwa Edukacji i Nauki" - z takim hasłem przedstawiciele oświatowej "Solidarności" sprzeciwiają się propozycjom resortu. - To nie jest podwyżka, tylko jałmużna - mówią związkowcy.
Rada Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" odrzuciła projekt zmian dot. statusu zawodowego nauczyciela. Ministerstwo Edukacji i Nauki przedstawiło swoją propozycję 21 września. Propozycje resortu krytykują też Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych.
"Solidarność" powołuje sztab protestacyjny
- Powołaliśmy decyzją Rady Sekcji 5 października Sztab Protestacyjny, który przygotował plan działań. W dniu dzisiejszym, jeżeli chodzi o sekcję gdańską rozpoczynamy dwie akcje: po pierwsze oflagowanie szkół, po drugie wywieszenie baneru, który zawiera podstawowe postulaty obecnej akcji - mówił w czwartek Wojciech Książek, przewodniczący Międzyregionalnej Sekcji Oświaty.
Związkowcy zwracają uwagę na niezrealizowane porozumienie między "Solidarnością" a rządem z 7 kwietnia 2019 roku. Chodzi przede wszystkim o brak powiązania wynagrodzeń nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej.
Zobacz także: Przemysław Czarnek odpowiada nauczycielom. Uszczypliwy komentarz
Podczas konferencji prasowej w Gdańsku związkowcy odsłonili banner zawierający podstawowe postulaty NSZZ "Solidarność" dotyczące ministerialnych propozycji zmian w statusie zawodowym i płac nauczycieli.
To nie jest podwyżka, tylko jałmużna"
- Domagamy się realnych podwyżek w oświacie, najlepiej w oparciu o wprowadzenie nowego systemu ich naliczania od przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Szokujące dla nauczycieli okazało się przedłożenie przez MEiN propozycji mówiącej, że czas pracy ma wzrosnąć o 4 godziny pensum i 8 godzin pracy dodatkowej, gdzie nauczyciel jest do dyspozycji dyrektora - wyliczał Wojciech Książek.
- To nie jest podwyżka, tylko jałmużna, na którą składają się cięcia różnych świadczeń socjalnych. Jesteśmy też przeciwni pozorowanemu dialogowi z NSZZ "Solidarność" - dodał.
Podwyżka? Wynagrodzenie za dodatkowe godziny
Anna Kocik, wiceprzewodnicząca Sekcji Oświaty i Wychowania, stwierdziła, że minister Przemysław Czarnek nazywa podwyżką wynagrodzenie za pracę dodatkową, którą resort ma dołożyć nauczycielom.
- Dzisiaj wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego wynosi 4046 zł brutto. Pan minister proponuje 5130 zł, ale w tym jest 896 zł za dodatkową pracę. Gdyby odjąć 129 zł świadczenia urlopowego to okazuje się, że nauczyciel dyplomowany otrzyma 57 zł brutto wyższe wynagrodzenie, a nauczyciel na wsi będzie miał jeszcze niższe, gdyż zmniejsza się również dodatek wiejski - wyliczyła Anna Kocik.
Protest związkowców. Czarnek zabiera głos
W czwartek do stanowiska związkowców odniósł się minister Przemysław Czarnek.
- My nie podnosimy wynagrodzeń związkom, tylko nauczycielom. Dla mnie jest zupełnie oczywiste, że związki zawodowe mają swoje stanowisko, które było do przewidzenia, natomiast atrakcyjna oferta polega na tym, że zmieniamy sposób pracy nauczyciela - mówił Przemysław Czarnek.
- W ramach 40-godzinnego czasu pracy - ja się nie zgadzam ze związkami zawodowymi, które mówią o 18-godzinnym czasie pracy - chcemy wygospodarować godziny dzięki debiurokratyzacji po to, by one były dla uczniów. Będą zadowoleni i uczniowie, i rodzice. W ślad za tym idą kilkudziesięcioprocentowe podwyżki w ramach tego samego 40-godzinnego czasu pracy - dodał.
Źródło: WP Wiadomości, Tysol.pl, PAP