Problemy z testami na koronawirusa na Pomorzu. Ludzie muszą czekać kilka dni
Wraz z nadejściem piątej fali pojawiły się problemy z dostępnością testowania. Pacjenci na Pomorzu, którzy zgłaszali się na testy w piątek, będą mogli być testowani dopiero w poniedziałek. Lokalne służby medyczne biją na alarm: potrzeba więcej punktów testowania - tak jak w trzeciej fali.
Dostaliśmy sygnały od czytelników z Trójmiasta, którzy skarżą się na problemy z ograniczoną możliwością testów na koronawriusa na starcie piątej fali. Osoby, które w piątek chciały się przetestować, zostały poinformowane, że będą mogły to zrobić dopiero w poniedziałek.
Jak mówią nasi rozmówcy, problemem jest zbyt mała liczba punktów testowych przy rosnącej liczbie chętnych. Sytuację pogarsza również znaczne obniżenie wyceny testów.
Start piątej fali i problemy z testami
- Już w piątek po południu otrzymaliśmy pierwsze sygnały - mówi WP Tomasz Augustyniak, wicedyrektor Departamentu Zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim. Jak zaznacza, zainteresowanie testami w piątek było znacznie wyższe niż w ostatnim czasie. - Pierwsze możliwe terminy są dopiero w niedzielę lub nawet w poniedziałek. Dziś się to potwierdza. Ludzie mają teraz spory problem - dodał.
Takie informacje napływały m.in. z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego oraz samorządowych spółek medycznych: Szpitale Pomorskie i Copernicus.
W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku słyszymy, że w punktach testowych obsługiwanych przez UCK nie ma możliwości przetestowania się w ten weekend. Tak jest choćby w punkcie testowym przy Uniwersytecie Gdańskim. - Zapisy są, jednak pacjenci są zapisywani na poniedziałek - przekazała WP Sylwia Mierzewska z UCK.
Zobacz także: Ruch w przychodniach. Polacy masowo chodzą na testy
Problem z infrastrukturą potwierdza koordynator centrum testowego COVID-19 dr hab. Maciej Grzybek - profesor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego pracujący w Instytucie Medycyny Morskiej. Jak mówi, pacjentów przybywa z każdym dniem.
- Kolejna fala i wariant Omikron spowodowały bardzo dużą liczbę zakażeń, co oznacza też większe zapotrzebowanie na wykonanie testów diagnostycznych - mówi w rozmowie z WP prof. Maciej Grzybek.
Testy w aptekach. "Desperacka decyzja"
Podczas niedawnego spotkania wojewódzkiego zespołu kryzysowego z wojewodą, padła zapowiedź wyłączenia kilku linii testowania w oparciu o różne metody. Problemem jest niższa odpłatność za nakłady materiałowe. Od niedawna testy są wyceniane o ponad połowę niżej. Wycena testów PCR spadła z 280 zł do 118 zł.
Od czwartku pacjenci będą mogli testować się w aptekach. Zdaniem Tomasza Augustyniaka będzie to niemal niemożliwe do zrealizowania. - Co do zasady trzeba mieć osobne pomieszczenie, a nie znam apteki, która miałaby osobne pomieszczenie poza salą obsługi klienta. Trzeba zabezpieczyć ludzi. Nie wyobrażam sobie tego - stwierdził były szef pomorskiego sanepidu.
- Sytuacja epidemiologiczna niesie ze sobą bardzo duże zapotrzebowanie na testy, a jesteśmy u kresu możliwości. Stąd moim zdaniem ta niezwykle desperacka decyzja ministra zdrowia, by szybkie testy wykonywano w aptekach - ocenił Tomasz Augustyniak.
Testy w aptekach. "To rodzi wiele pytań"
Podobnie na niższe wyceny oraz testy w aptekach patrzy prof. Maciej Grzybek. Jego zdaniem obecna sytuacja może pociągnąć za sobą dłuższe oczekiwanie na test, co zwiększy liczbę osób na kwarantannie.
- Niektórym laboratoriom nie opłaca się robić tych testów, bo są to zbyt duże koszty zwłaszcza dla małych laboratoriów. To będzie przekładać się na czas oczekiwania na wynik. Laboratoria zmniejszyły obsadę i nie mogą teraz zaproponować takich wynagrodzeń jak wcześniej. Będziemy mieli wydłużony czas oczekiwania na wynik testu, a co za tym idzie większą liczbę osób na kwarantannie - stwierdził.
- Pytanie, czy apteki są gotowe infrastrukturalnie, by zadbać o bezpieczeństwo pacjentów i farmaceutów. Czy apteka jest odpowiednim miejscem do tego, by pacjenci objawowi, bo przecież tacy zgłaszają się na testy, byli w tym samym miejscu, co osoby, które przyszły wykupić leki? Jak apteki poradzą sobie z zabezpieczeniem lokalu i z ochroną osobistą - to wszystko rodzi wiele pytań - ocenił lekarz.
Potrzeba więcej punktów testowania
Zdaniem prof. Grzybka należy otworzyć więcej punktów testowania, podobnie jak było to w trakcie trzeciej fali epidemii.
- Mieliśmy wtedy dużą liczbę punktów diagnostycznych. Latem, kiedy zakażeń było mniej, punkty się pozamykały. Obecnie weszliśmy w piątą falę i punktów powinniśmy mieć jak najwięcej, by dostępność testów była zapewniona - stwierdził.
- Boję się, że jeśli ta fala się rozpędzi i zaczną chorować lekarze, ratownicy medyczni i pielęgniarki, do których dołączą farmaceuci, to zostaniemy niestety bez kadry medycznej - podsumował prof. Grzybek.
Próbowaliśmy zapytać Ministerstwo Zdrowia o problemy z testowaniem, jednak nie udało nam się skontaktować z rzecznikiem resortu.
Piąta fala i rekordy zakażeń
Od kilku dni Polska zmaga się z piątą falą epidemii koronawirusa. W sobotę drugi dzień z rzędu odnotowano rekordy krajowe rekordy zakażeń. W ciągu ostatniej doby stwierdzono 40 876, najwięcej na Mazowszu - 7120, a na Pomorzu - 2857. Wykonano ponad 150,9 tys. testów.
Wariant Omikron rozprzestrzenia się znacznie szybciej niż poprzednie. Choć nie powoduje tak silnych objawów jak wariant Delta, to jednak może znacznie wpłynąć na funkcjonowanie służby zdrowia.
Napisz do autora: rafal.mrowicki@grupawp.pl