Pomorskie miasta nie chcą cyrków ze zwierzętami. "To nie jest rozrywka, którą chcielibyśmy widzieć"
• Gdyńscy radni zakażą wjazdu cyrków do miasta?
• Największe miasta na Pomorzu nie chcą wpuszczać cyrkowców z tresowanymi zwierzętami
• Prezydent Tczewa: uważam, że powinniśmy mieć trochę zaufania do prawa
- Aktualnie trwają prace nad rezolucją Rady Miasta Gdyni, która przyjęta zostanie na najbliższej sesji rady miejskiej 9 marca 2016 r. Określi ona jednoznacznie stanowisko miasta w tej sprawie. Niezależnie, nie jesteśmy zainteresowani występami takiego cyrku w naszym mieście. Jeżeli wpłynąłby taki wniosek o zajęcie miejskiego gruntu, decyzja będzie odmowna - mówi Małgorzata Omachel-Kwidzińska z gdyńskiego magistratu.
Jak wyjaśniają gdańscy urzędnicy, miasto nie ma formalnych narzędzi, aby wprowadzić zakaz działalności cyrkowej. Może jedynie nie wynajmować działek i placów należących do samorządu, co też miasto czyni. Od 2013 roku do Gdańska nie przyjechał żaden cyrk.
- W ciągu ostatnich czterech lat gmina nie wydzierżawiała terenu gminnego w celu zorganizowania pokazów cyrkowych i praktykę tę planujemy kontynuować. Cyrk, szczególnie wykorzystujący zwierzęta, to nie jest rozrywka, którą chcielibyśmy widzieć w Sopocie. Zupełnie inny jest charakter miasta. Dlatego nie przewidujemy zgody na terenach miejskich na działalność cyrku - informuje Wirtualną Polskę Anna Dyksińska z sopockiego urzędu miejskiego.
Ochronie zwierząt cyrkowych zrobiło się głośno w czerwcu ubiegłego roku, gdy prezydent Słupska Robert Biedroń zakazał wstępu cyrkowcom do miasta. Jak wówczas podkreślali urzędnicy decyzja ta była motywowana wątpliwościami co do przestrzegania praw zwierząt i ich dobrostanu. Śladem Słupska poszły Kołobrzeg, Śrem, Wrocław i Łódź. W ostatnim czasie dołączył do nich Poznań i Warszawa. Co przeszkadza obrońcom praw zwierząt w działalności cyrkowców?
- Nikt nie zapłaciłby za bilet, żeby zobaczyć aportującego psa, dlatego cyrkowi treserzy wymyślają coraz dziwniejsze sztuczki, bardziej niebezpieczne, bardziej nienaturalne dla zwierząt. Żeby nauczyć zwierzęta takich sztuczek - trzeba sięgać po wyjątkowe metody. Nie są one tajemnicą - wystarczy sięgnąć po nagrania wykonane przez byłych pracowników cyrków czy ukryte kamery - bicie, głodzenie, straszenie - używanie narzędzi sprawiających ból np. tzw. bullhooków, czy elektrycznych poganiaczy, batów, pałek. To prawda, że nagrania pochodzą w większości zza granicy, ale po pierwsze w Polsce występują zagraniczne zwierzęta. Są one kontraktowane przez polskie cyrki. Po drugie nie mamy żadnego powodu, żeby sądzić, że w naszym kraju treserzy zachowują się inaczej niż w Anglii, Niemczech czy Rosji - mówi Wirtualnej Polsce Cezary Wyszyński z Fundacji "Viva".
Jak podkreśla Wyszyński sama tresura to tylko część problemu. - Często umyka naszej uwadze fakt, że samo obwożenie zwierząt, nawet do ponad 200 miejscowości rocznie, i przetrzymywanie ich przez większość życia w klatkach na samochodach powoduje, stres, cierpienie i frustrację zwierząt, która negatywnie odbija się na ich dobrostanie. Zwierzęta są przetrzymywane na małych powierzchniach (duże są pętane lub przywiązywane łańcuchami), często zwierzęta stadne muszą całe życie spędzać bez kontaktu z innymi przedstawicielami swojego gatunku. Do tego dodajmy dyskomfort związany z koniecznością przebywania w nienaturalnej dla siebie strefie klimatycznej - dodaje.
- Do Urzędu Miejskiego w Tczewie nie wpłynęła petycja w sprawie zakazu wpuszczania cyrków do miasta i taki zakaz nie obowiązuje. Ostatnio temat zrobił się głośny, z uwagi na wypowiedzi miłośników zwierząt. Uważam, że powinniśmy mieć trochę zaufania do prawa, ponieważ są instytucje państwowe powołane do pilnowania warunków bytowania zwierząt w cyrkach. Jeśli dochodzi do jakichś nieprawidłowości, to oczywiście te instytucje powinny natychmiast reagować. Zwierzęta cyrkowe to najczęściej zwierzęta urodzone już w niewoli - co z nimi zrobić, gdy cyrki będą musiały się ich pozbyć - pyta w rozmowie z Wirtualną Polską Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .