Na dworcu w Kijowie czuły wybuchy. "Ludzi jest pełno, wszyscy są przestraszeni"
- Właśnie pożegnałyśmy się z tatą. Nie miałyśmy dużo czasu na pożegnanie - mówi w rozmowie z WP Oleksandra Demerchian - mieszkająca na co dzień w Trójmieście Ukrainka, która wraz z mamą i młodszą siostrą zdobyła miejsce w pociągu do Polski. Jej ojciec został, by walczyć w obronie terytorialnej. Rozmawiała z nami, jadąc pociągiem do Przemyśla.
Oleksandra ma 23 lata, ukończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Gdańskim. Pracuje jako menedżerka jednej z trójmiejskich kawiarni. W Kijowie brała udział w kursie DJ-skim, bo chce zajmować się muzyką. Jej tata jest prezenterem radiowym, mama dyrektorką w agencji reklamowej.
Niedawno pojechała do domu w miasteczku pod Kijowem, by przedłużyć wizę i następnie wrócić do Polski. W czwartek, gdy wojska Putina zaatakowały Ukrainę, wraz z rodziną szukała schronienia.
"Chcę krzyczeć, że Putin zapłaci za to wszystko"
- Trzy dni spędziłam w piwnicy swojego bloku razem z rodziną. Tata zapewniał nam wodę i jedzenie. Raz czy dwa na dzień szliśmy na górę, do mieszkania, żeby coś zjeść, ale jak słyszeliśmy wybuchy, znów schodziliśmy na dół - opowiada nam o pierwszych dniach po rosyjskiej inwazji.
- Nie wiem, jak opisać to, co czułam. Bardzo dziwne jest odczucie, które mogę określić: "miałam wszystko, a teraz próbują mi to zabrać". Czuję się bezradna. Czuję czystą złość. Chcę krzyczeć na cały świat, że Putin zapłaci za to wszystko. Jestem zła, że zmusił moją rodzinę do walki o przeżycie - dodaje.
"Znowu było czuć wybuchy"
- Mama i siostra płaczą. Właśnie pożegnałyśmy się z tatą. Nie miałyśmy dużo czasu na pożegnanie - mówi Oleksandra. Tata został, by walczyć w obronie terytorialnej.
Wraz z mamą i 12-letnią siostrą zdecydowały o wyjeździe do Polski. Kupiły bilet na pociąg na wtorek. Udało im się jednak znaleźć miejsce w pociągu do Przemyśla już w poniedziałek późnym wieczorem. Nie było to łatwe. Chętnych do wyjazdu do Polski jest mnóstwo. Miały ze sobą tylko dwie walizki oraz psa.
- Czekałyśmy na dworcu na ogłoszenie, na który tor wjedzie pociąg. Ogłosili tor 21. Tłum ludzi z dworca ruszył na peron. Panika straszna. Ktoś mówił, by iść, ktoś inny krzyczał: "nie idźcie". Usłyszałyśmy syreny i cały ten tłum zaczął uciekać. Okazało się, że akurat wtedy w Kijowie znowu były wybuchy - mówi nam Oleksandra.
"Nasi chłopcy walczą"
Po drodze na dworzec mijały porzucone samochody. Ulice Kijowa były opustoszałe.
- Wiesz, jak się zmienia miasto wiosną? Gdyby nie Rosja, byłby to czas na pierwsze spacery wiosenne z kawą na ulicy, na lżejsze kurtki. W tym roku nie zobaczę tego w Kijowie przez Rosję. Kijów to moje ukochane miasto - mówi nam 23-latka.
- Podróż jest męcząca, ale staram się myśleć o tym, że gdzieś teraz nasi chłopcy walczą o kraj i jest mi od razu łatwiej. Ludzi jest pełno, wszyscy przestraszeni, ale starałam się na to siebie przygotowywać - mówi Ukrainka.
"Nasze wojsko broni całą Europę"
W Trójmieście na Oleksandrę, jej mamę i siostrę, czeka pokój, który dziewczyna wynajmuje na co dzień. Mieszkanie dzieli razem z przyjacielem z Ukrainy i przyjaciółką, która jest Rosjanką, choć nie popiera tego, co robi Putin. Oleksandra marzy o pokoju w Ukrainie.
- Nasze wojsko broni teraz całą Europę przed okrutnym i podłym człowiekiem, jakim jest Putin. On nie zwraca uwagi, kim jesteś - Polakiem, Ukraińcem czy Francuzem. On nie zwraca uwagi, czy masz dzieci i ile masz lat. Putin zabija i robi to w najbardziej brzydki sposób: kłamie, sieje panikę i strach, jednocześnie mówi, że robi to dla naszego dobra - mówi nam Oleksandra.
- Chciałabym tylko powtórzyć zdanie, które powiedzieli żołnierze ukraińscy, pilnujący Wyspy Węży na Morzu Czarnym, odpowiadając żołnierzom rosyjskim: "Русский военный корабль, иди на хуй" (tłum. "Rosyjski okręcie wojenny, idź w ch***"). My się nie poddamy, każdy Ukrainiec i Ukrainka wróci do domu, do naszego kraju - dodaje dziewczyna.
Zobacz także: "Zostawiliśmy tatę w Kijowie". Relacja uciekającego przed wojną chłopca rozdziera serce