Tragiczna sytuacja Afgańczyków. Żebrzą na ulicach, walczą z głodem i mrozem
Płomień z papieru i gałązek to jedyne ciepło, jakie Gulnaz może zapewnić swojemu 18-miesięcznemu dziecku. 28-letnia Afganka żebrze na głównej trasie na odcinku Pul-i-Alam-Kabul. Od czasu do czasu jakiś kierowca zwolni i ofiaruje kobiecie kilka afgani. Gulnaz jest w stanie uzbierać do 300 afgani dziennie. To równowartość niecałych 3 dolarów (ok. 12 zł). Pomaga jej 16-letnia siostra Khalida. - Nie mamy w domu żadnego pieca grzewczego. Dzieci nie mają co jeść, żyją w głodzie. Jest zima, a my nie mamy drewna do ogrzewania, nie mamy nic – tłumaczy w rozmowie z Associated Press Gulnaz, 28-letnia przesiedlona Afganka. - Niezależenie od tego czy pada deszcz czy śnieg, przychodzimy i siedzimy tutaj codziennie – dodaje. W 2020 r. ok. 700 tys. Afgańczyków zostało przesiedlonych. Wielu z nich żyło w rozpaczliwych warunkach na obrzeżach miast, w parkach lub na otwartych przestrzeniach. Wszędzie tam, gdzie udało im się zbudować prowizoryczne schronienie. Dojście talibów do władzy w Afganistanie w sierpniu 2021 r. spowodowało odcięcie miliardów dolarów międzynarodowej pomocy. Naród spustoszony przez wojnę, susze lub powodzie zmierza w kierunku katastrofy humanitarnej. - Skala obecnego problemu w Afganistanie jest ogromna. 23 mln ludzi są pozbawione bezpieczeństwa żywnościowego. To oznacza, że tyle milionów osób nie wie, skąd będzie pochodził ich następny posiłek – podkreśla Shelley Thakral ze Światowego Programu Żywnościowego w Afganistanie. - Musimy dotrzeć do rodzin w trudno dostępnych rejonach. Jest zima, jest zimno i mamy śnieg – dodaje. W ostatnich tygodniach najuboższym szczególnie dokucza mroźna zima. Międzynarodowe organizacje społeczne robią wszystko, by uratować miliony potrzebujących przez głodem lub zamarznięciem. Sam WWF będzie potrzebował w tym roku na pomoc dla Afganistanu 2,6 mld dolarów. - Ludzie potracili prace, dla kobiet obowiązują pewne ograniczenia. Nie mogą pracować w urzędach państwowych, a nawet w niektórych prywatnych firmach. Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień – opowiada Hussain Andisha z centrum dystrybucji żywności WFP w prowincji Logar.