Zbrodnia w Tarnowie. Śledczy znaleźli odpowiedź?
W piątek w domu w Tarnowie ujawniono ciała czterech osób: małżeństwa i dwójki dzieci. Śledczy na miejscu znaleźli dwa zakrwawione noże, które mogły posłużyć do zabójstwa Katarzyny i jej dwóch córek.
22.10.2022 | aktual.: 22.10.2022 16:18
W jednym z domów na nowo wybudowanym osiedlu przy ul. św. Marcina w Tarnowie policja dokonała makabrycznego odkrycia. Znaleziono tam cztery ciała: kobiety, mężczyzny i dwójki dzieci. Co tam się wydarzyło? Policja na razie potwierdza jedynie, że w domu doszło do zbrodni, jednak o szczegółach nie chce się wypowiadać.
Służby zawiadomiła osoba, która przez okno zauważyła w domu leżącą na ziemi kobietę. Jak informował serwis tvn24.pl aspirant sztabowy Paweł Klimek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie, to najprawdopodobniej matka jednej z dorosłych ofiar, która miała tam przyjechać, bo nie mogła skontaktować się z rodziną. Straż pożarna - w asyście policji - przyjechała na miejsce i otworzyła drzwi mieszkania.
Śledczy zabezpieczyli narzędzia
W poniedziałek w Krakowie ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok. Ma ona odpowiedzieć na pytanie, czy mechanizm śmierci każdego z członków rodziny był taki sam. Póki co, prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie potwierdził, że na miejscu zbrodni śledczy zabezpieczyli przedmioty, które mogły być narzędziami zbrodni. - To dwa noże, na których znajdowały się ślady krwi oraz szlifierka kątowa - przekazał w rozmowie z portalem onet.pl.
Portal informuje, że wstępna hipoteza jest taka, że mężczyzna najpierw zamordował żonę i córkę, a później przy użyciu szlifierki odebrał sobie życie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sąsiedzi rodziny, z którymi rozmawiali dziennikarze "Faktu", opowiadają, że przed przyjazdem służb mężczyzna miał wsiąść do swojego samochodu i wjechał z dużą prędkością w pobliskie pole kukurydzy. Potem, jak wynika z relacji sąsiadów, miał porzucić auto i wrócić do domu. Dziennikarze serwisu twierdzą, że gdy byli na miejscu zdarzenia właśnie odholowywano samochód mężczyzny.
Sąsiedzi twierdzą, że nigdy z tego domu nie dochodziły ich odgłosy żadnych awantur. Rodzina, jak wynika z ustaleń "Faktu", nie miała też problemów finansowych. Oboje pracowali, oprócz domu mieli także mieć mieszkanie. Ponoć planowali też zakup działki.
Źródło: onet.pl
Czytaj też: