Tragedia w Karwinie: w kopalni wznowiono wydobycie. Stan rannych górników bez zmian
W czeskiej kopalni w Karwinie, w której tydzień temu doszło do wybuchu metanu, wznowiono wydobycie węgla. Pod ziemię zjechało 370 górników.
To niedobra praca i stała się tragedia. Wciąż ryzykujemy - powiedział agencji CTK jeden z górników, który przyznał, że zastanawiał się nad zmianą zatrudnienia. - To takie nieprzyjemne uczucie. Wszyscy zastanawiamy się, co zastaniemy na dole, co się dzisiaj wydarzy - powiedział inny górnik z porannej zmiany.
Jak wyjaśnił rzecznik Kopalń Ostrawsko-Karwińskich (OKD) Ivo Czelechovsky pod ziemię zjedzie dzisiaj łącznie 600 górników. Będą pracować w rejonie kopalni, który nie został dotknięty wybuchem.
Ten teren, gdzie doszło do eksplozji jest oddzielony od reszty kopalni specjalnymi tamami. Nadal panuje w nim niebezpieczne stężenie metanu. Do zabezpieczonego w ten sposób odcinka kopalni, o wymiarach 500 metrów na 500 metrów, wtłaczany jest azot.
Na razie nie wiadomo, kiedy atmosfera w odciętym chodniku na tyle się poprawi, że będą tam mogli wejść ratownicy, by odnależć i wywieźć na powierzchnię szczątki 9 górników. Jedno ciało udało się wydobyć tuż po wybuchu, trzy kolejne w niedzielę - tuż przed przerwaniem prac w rejonie wybuchu.
Rzecznik kopalni zapowiedział, że w czwartek i piątek rodziny ofiar zaczną dostawać wsparcie od firmy OKD. Jak wyjaśnił, w pierwszej kolejności otrzymają zapomogi. Dopiero po Nowym Roku do górniczych rodzin trafią pełne odszkodowania w wysokości ponad 9 tys. euro.
Do tragedii w czeskiej kopalni CSM w Karwinie doszło w czwartek po godz. 17. Górnicy znajdowali się 800 metrów pod ziemią. Zginęło 13 osób, z czego 12 miało polskie obywatelstwo.
Dwaj poszkodowani w wypadku Polacy przebywają w szpitalu w Ostrawie. Stan jednego z nich jest krytyczny. Stan drugiego lekarze oceniają na stabilny z tendencją do poprawy. Mężczyzna ma poparzone 10 proc. ciała.