Tożsamość ofiary "brudnej wojny" odkryta po 36 latach
Argentyńscy eksperci medycyny sądowej odkryli zagadkę tożsamości mężczyzny, którego przed 36 laty morze wyrzuciło na brzeg sąsiedniego Urugwaju. Okazał się nim lewicowy bojownik, zabity prawdopodobnie podczas tzw. "lotów śmierci". Rządząca wówczas Argentyną junta pozbywała się przeciwników wyrzucając ich z samolotów do oceanu. Mężczyzna miał córkę, która dopiero po latach odkryła historię swojej rodziny.
25.05.2012 | aktual.: 25.05.2012 16:47
Jak pisze serwis BBC News, Roque Orlando Montenegro udało się zidentyfikować dzięki badaniom DNA. W latach 70. był on związany z Ludową Armią Rewolucyjną, lewicową partyzantką. Mężczyzna zniknął na miesiąc przed tym, jak władzę w Argentynie przejęli wojskowi. Był jedną z pierwszych ofiar "brudnej wojny" prowadzonej wobec argentyńskich obywateli.
Szacuje się, że w latach 1976-1984, gdy w kraju rządziła junta, zginęło od 13 do 30 tys. ludzi. Argentyńczycy, związani z partyzantami lub uznani przez władze za "podejrzanych", byli porywani i trzymani w obozach. Niektórych kierowano na tzw. "loty śmierci". Dowody sugerują, że właśnie tak zginąć miał też Orlando Montenegro.
Czytaj więcej: Obiecywali lepsze życie, a zrzucali z samolotu do oceanu.
BBC opisuje, że mężczyzna miał córkę, Victorię, która została wychowana przez argentyńskiego pułkownika i jego rodzinę. Dzieci zabitych opozycjonistów, nieświadome losów własnych rodzin, często były adoptowane przez wojskowych. Victoria Montenegro prawdy o swoim pochodzeniu dowiedziała się po 24 latach, gdy zgłosiła się do organizacji Babcie z Plaza de Mayo, poszukującej dzieci i wnuków ofiar "brudnej wojny".
Dzięki próbkom DNA udało się ustalić tożsamość jej ojca. Nigdy nie odnaleziono ciała jej matki, która była również związana z partyzantką. Victoria Montenegro miała zaledwie kilka dni, gdy została odebrana rodzicom.