Tomasz Michniewicz chwali Biedronia i gardzi postawą posłów PO. Ostra wymiana zdań na Facebooku
Podróżnik i dziennikarz napisał na Facebooku, że szanuje postawę Roberta Biedronia, który przyjechał na Woodstock rozmawiać z ludźmi, ale gardzi postawą posłów PO, którzy pojawili się tam, żeby "traktować ludzi jak idiotów". "Zanim zacznie pan kimś gardzić, warto sprawdzić fakty" - odpowiada mu Borys Budka (PO).
07.08.2017 | aktual.: 07.08.2017 15:36
"Robert Biedroń przyjechał na Woodstock i wystawił się na półtorej godziny zupełnie niecenzurowanych, różnej treści pytań od kilku tysięcy osób w namiocie ASP. To szanuję. Grzegorz Schetyna i Borys Budka przyjechali na piętnaście minut, zrobili sobie promocyjne zdjęcia do prasy, podpisali jakiś partyjny baner, dostojnie pozdrowili przechodniów machając dłonią, po czym z obstawą odjechali limuzynami. I tym gardzę" - napisał na Facebooku Michniewicz. Chociaż jego wpis polubiło ponad 2 tys. osób, wyraźnie nie spodobał się politykowi Platformy Obywatelskiej Borysowi Budce.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. "Proszę nie pisać nieprawdy. Po pierwsze, byłem tam cały pierwszy dzień. Po drugie, byłem chętny by wziąć udział w rozmowach w ramach ASP, ale organizatorzy uznali, że wolą unikać zarzutów o upolitycznienie festiwalu, co oczywiście rozumiem, chociaż dla Roberta Biedronia zrobiono wyjątek" - napisał Budka.
"Fałsz i obłuda"
Tomasz Michniewicz to dziennikarz, backpacker, fotograf i autor bestsellerowych książek reporterskich. Na Przystanku Woodstock pojawia się od kilku lat. Opowiada tam m.in. o podróżach i doświadczeniach, jakie zdobył w najdalszych zakątkach świata. Na swoim profilu na Facebooku rzadko angażuje się w politykę, ale jak mówi: "Tym razem musiał".
- Dla mnie to była typowa ustawka PR-owa przygotowana pod zrobienie kilku zdjęć i kapitału politycznego. Widziałem ich i to było wydarzenie w stylu wiecu partyjnego, a nie festiwalu muzycznego. Żeby opowiadać, że było się na znakomitej imprezie, trzeba na niej być, a nie przyjechać i zrobić sobie parę zdjęć. Dla mnie to fałsz i obłuda. Po prostu nie zgadzam się na styl uprawiania polityki, który zakłada uważanie ludzi za idiotów - mówi Wirtualnej Polsce Michniewicz.
Jak dodaje, "Borys Budka zapowiadał w mediach, że jedzie na Woodstock prywatnie, ale na szyi miał przepustkę VIP". - To nie jest prywatny wypad. VIP-y podjeżdżają klimatyzowanym samochodem pod wskazane miejsce, a potem są odbierani o wskazanej porze - mówi.
Czy znany podróżnik i dziennikarz przypadkiem sam nie korzysta z takich udogodnień? - Na festiwal zawsze przyjeżdżam pociągiem. Stoję w tych samych kolejkach co wszyscy, jem w tych samych miejscach i robię te same kilometry między scenami. W tym roku spóźniłem się nawet na swój własny występ, bo do namiotu ASP biegłem prosto z koncertu. Wpadłem na miejsce w brudnych butach i spodniach, ale każdy to rozumie, bo Woodstock to takie miejsce, gdzie jest się dla atmosfery, a nie zbijania kapitału politycznego czy PR - podsumowuje Michniewicz.