Odkryli przyczynę jego udarów. Podziękował Szumowskiemu
Przed dwoma tygodniami Tomasz Lis poinformował, że przeszedł czwarty udar. Teraz dziennikarz wraca do pełni sił i dziękuje lekarzom, którzy mu pomogli. Słowa wdzięczności skierował m.in. do prof. Łukasza Szumowskiego, byłego ministra zdrowia.
Tomasz Lis trafił do szpitala 13 października. Kilka dni wcześniej wziął udział w maratonie w Chicago. "Miałem udar. Jestem na erce udarowej jednego z warszawskich szpitali. Podobno już żyję, choć w nocy nie było to takie pewne. Co dalej, zdecydują lekarze" - pisał dziennikarz na Twitterze.
We wtorek publicysta poinformował, że nadal przebywa pod opieką specjalistów. "Pozdrawiam z całego serca, prawie z całego, z jego większości. Poza stwierdzonym u mnie izolowanym ubytkiem w środkowej części przegrody międzyprzedsionkowej, czyli mówiąc prościej - dziurą w sercu" - stwierdził Lis.
Lis dziękuje Szumowskiemu
Zaledwie dwa dni później, w czwartek 27 października, były redaktor naczelny "Newsweeka" przekazał, że wraca do zdrowia i jest wdzięczny lekarzom, którzy mu w tym pomagają. Wspomniał m.in. o byłym szefie resortu zdrowia Łukaszu Szumowskim.
"Serdecznie dziękuję zespołowi Neurologii I Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, który poradził sobie z moim udarem i z profesjonalnym Zespołem Kliniki Zaburzeń Rytmu Serca prof. Łukasza Szumowskiego Instytutu Kardiologii w Aninie, którzy odkryli przyczynę moich udarów" - napisał Tomasz Lis.
Dodał, że za kilka tygodni wróci do Anina, "by serce finalnie zacerować, ale na razie czas odpoczynku po stresie".
Lis przez prawie 20 lat był stałym komentatorem w piątkowej porannej audycji Jacka Żakowskiego w TOK FM. Zniknął z niej z początkiem lipca, po tym jak Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski opisał relacje, jakie panowały w redakcji "Newsweeka" kierowanej przez Tomasza Lisa. Podwładni zarzucali mu m.in. doprowadzanie pracowników do ataków paniki, poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki. Podwładni od lat alarmowali o przemocowych zachowaniach naczelnego.
Zobacz też: Ostro o Morawieckim. "Największy kłamca, jakiego w życiu spotkałem"