Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie Tomasza Lisa
W warszawskiej Prokuraturze Okręgowej toczy się śledztwo w sprawie byłego redaktora naczelnego "Newsweeka" Tomasza Lisa. - Trwają przesłuchania świadków - informuje nas Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Tomasz Lis stracił posadę naczelnego "Newsweeka" pod koniec maja. Jak informowały branżowe media, wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska rozwiązało z nim umowę w trybie natychmiastowym. Opinii publicznej do dziś nie przedstawiono przyczyn nagłego rozstania z wieloletnim naczelnym. Lis również milczał na temat powodów zakończenia współpracy z "Newsweekiem".
Miesiąc później na łamach Wirtualnej Polski opisaliśmy relacje, jakie panowały w redakcji kierowanej przez Tomasza Lisa. Podwładni zarzucali mu m.in. doprowadzanie pracowników do ataków paniki, poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki, wprowadzenie atmosfery przesiąkniętej chamstwem. Podwładni od lat alarmowali o przemocowych zachowaniach naczelnego.
Sam Lis początkowo w rozmowie z magazynem "Press" twierdził, że rozważa pozwanie redakcji Wirtualnej Polski, jak i autora tekstu. Nic takiego do tej pory się nie wydarzyło. Koncern RASP z kolei nie odpowiedział na pytania wysłane przed publikacją tekstu, a później nie komentował samej publikacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lis w Platformie? Schetyna: to życiowa decyzja. Z polityki nie ma powrotu do dziennikarstwa
Jak się okazuje, działania po publikacji Wirtualnej Polski podjęła prokuratura. Na nasze pytania o wszczęcie śledztwa w sprawie dotyczącej nieprawidłowości w redakcji Newsweek Polska, kierowanej przez Tomasza Lisa, we wtorek po południu odpowiedziała Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
"Postępowanie w tej sprawie toczy się od połowy lipca 2022 r. w związku z zawiadomieniami, jakie wpłynęły do prokuratury, dotyczącymi m.in. molestowania seksualnego oraz złośliwego i uporczywego naruszenia praw pracownika wynikających ze stosunku pracy. W ramach prowadzonych czynności prokuratura zwróciła się m.in do wydawnictwa o informacje. Trwają przesłuchania świadków" - napisała nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że wezwania do prokuratury w charakterze świadka dostały już osoby, które współpracowały z Tomaszem Lisem w "Newsweeku".
O śledztwie wie już także wydawnictwo RASP. "Otrzymaliśmy zawiadomienie z prokuratury o toczącym się śledztwie w związku z Tomaszem Lisem. Przekażemy prokuraturze wszelkie niezbędne informacje i dokumenty w sprawie" - przekazała nam Agnieszka Skrzypek-Makowska, zajmująca się komunikacją w RASP.
Skontaktowaliśmy się także z Tomaszem Lisem. "Nic nie wiem o żadnym postępowaniu prokuratury. Nikt z prokuratury się ze mną nie kontaktował. Gdy ona mnie o tym poinformuje, będę, kontaktując się z nią, reagował. Samym postępowaniem, gdyby rzeczywiście było wszczęte, byłbym zdumiony, choć - w kontekście politycznym - chyba byłbym w stanie to zrozumieć" - odpisał, pytany o wszczęcie śledztwa w warszawskiej prokuraturze.
Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy
Tydzień po artykule Wirtualnej Polski kontrolę w redakcji "Newsweeka" przeprowadziła też Państwowa Inspekcja Pracy. Trwała do 20 lipca, miała dotyczyć m.in. obowiązujących w firmie procedur i regulaminów antymobbingowych oraz antydyskryminacyjnych, czyli w praktyce tego, czy pracownicy mogli skutecznie zgłaszać niepożądane zjawiska i zachowania w redakcji.
Wirtualna Polska wystąpiła o protokół z tej kontroli na podstawie dostępu do informacji publicznej. Otrzymaliśmy dokument liczący w sumie 68 stron, przy czym wiele informacji, a czasami wręcz całych stron jest w całości utajniona. Jak przekazał nam Przemysław Worek, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie, dane zostały utajnione na wniosek RASP, ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa.
Kontrola dotyczyła okresu od stycznia 2018 do lipca 2022, czyli bez dwóch ostatnich miesięcy w całości okresu, gdy na czele redakcji stał Tomasz Lis. Znaczna część raportu to opis formalnych procedur antymobbingowych obowiązujących w RASP, wyciągi z dokumentów firmowych, służbowa korespondencja. Ale są tam też fragmenty wprost odnoszące się do kwestii ewentualnego mobbingu.
Na stronie numer 15 znajdujemy śródtytuł: "Zgłoszone przez pracowników zachowania skutkujące wszczęciem postępowań antymobbingowych dotyczące Redakcji Newsweeka z lat 2018- 2022 r.". A dalej następują cztery i pół strony z wymazaną treścią. Na jednej z kolejnych stron znajdujemy informację, że "dokumentacja dotycząca zgłoszonych oficjalnie przypadków mobbingu w redakcji Newsweeka w okresie 2018-2022 r. stanowi załącznik nr 7 do protokołu kontroli". Załącznik numer 7 jest wspominany jeszcze w jednym miejscu w raporcie, ale nie ma jego treści.
Próbowaliśmy dopytać w Państwowej Inspekcji Pracy, ile zgłoszonych przypadków mobbingu zawiera załącznik numer 7. Odmówiono nam udzielenia tej informacji. Z kolei pytany o to RASP odpowiedział: "Nie komentujemy publicznie spraw dotyczących naszych pracowników. Raport PIP jest częściowo utajniony z uwagi m.in. na informacje wrażliwe oraz dane osobowe - dotyczy to także tych części raportu, o które Pan pyta. W związku z ochroną osób biorących udział w postępowaniach, nie możemy udzielić Panu szczegółowych informacji dotyczących pracowników firmy, którzy zgłaszają lub zgłaszali ew. nieprawidłowości". Pod mailem podpisana jest Agnieszka Skrzypek-Makowska, zajmująca się komunikacją w RASP.
W jawnej części raportu PIP możemy z kolei przeczytać, że "zgodnie z oświadczeniem pana Jakuba Kudła szefa działu prawnego odpowiedzialnego za media (...) żaden z aktualnie zatrudnionych oraz byłych pracowników/współpracowników redakcji Newsweeka nie wystąpił na drogę postępowania sądowego z roszczeniem w przedmiocie mobbingu, dyskryminacji lub molestowania".
W raporcie PIP jest też mowa o ankiecie dotyczącej atmosfery w pracy, którą wśród pracowników Newsweeka próbowali zrobić inspektorzy. Ale jej wyniki oraz opracowanie wyników zostały w całości objęte tajemnicą i wymazane w raporcie.
Więcej informacji na temat ankiety znajdujemy w piśmie Jarosława Leśniewskiego, zastępcy Głównego Inspektora Pracy, które jest odpowiedzią na interwencję posła Piotra Saka, dotyczącą ewentualnych nieprawidłowości w redakcji "Newsweeka". Leśniewski opisuje szczegóły kontroli PIP, w tym także ankiety przeprowadzonej w redakcji. Przyznaje, że w badaniu wzięło udział tylko osiem osób. Z tego powodu uczestniczący w kontroli psycholog z Głównego Inspektoratu Pracy stwierdził, że wyniki z badania, ze względu na małą grupę osób, które wypełniły ankietę, należy interpretować w skali całej redakcji z bardzo dużą ostrożnością".
Z analizy wynika, że "widoczna jest raczej pozytywna ocena większości zaproponowanych aspektów środowiska pracy". Z kolei znaczna część negatywnych ocen dotyczyła relacji z ówczesnym redaktorem naczelnym tygodnika Newsweek Polska. Niektórzy ankietowani wskazali na niewłaściwe i niepożądane zachowania ze strony byłego redaktora naczelnego - pana Tomasza Lisa, które to zachowania mogą nosić znamiona zachowań mobbingowych".
"Nie znam w szczegółach żadnego raportu, więc nie jestem w stanie się do niego odnieść. W odniesieniu do obu punktów kategorycznie stwierdzam, że do żadnych tego typu zachowań nie doszło" - przekazał nam Tomasz Lis pytany o raport PIP.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski
szymon.jadczak@grupawp.pl