PublicystykaTomasz Janik: "Dożywocie z automatu i nie będzie przestępstw. Teraz zaczynam się bać" (Opinia)

Tomasz Janik: "Dożywocie z automatu i nie będzie przestępstw. Teraz zaczynam się bać" (Opinia)

Sądy powinny za każde przestępstwo orzekać dożywocie i to bez prawa do warunkowego zwolnienia. Tylko wtedy sprawca nikomu więcej nie zaszkodzi. Taki absurdalny wniosek można by wysnuć na podstawie dyskusji, która toczy się po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza.

Tomasz Janik: "Dożywocie  z automatu i nie będzie przestępstw. Teraz zaczynam się bać" (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP | PIotr Wittman
Tomasz Janik

Po tragicznej śmierci Pawła Adamowicza w dyskusji publicznej pojawia się wiele wątków. Mowa nienawiści, niepoczytalność domniemanego sprawcy, rola adwokata w takiej sprawie czy w końcu skuteczność resocjalizacji. Nienawiść często wynika z niewiedzy, a niezrozumienie rozmaitych prawnych aspektów tego zdarzenia jest niestety duże.

Jeśli ktoś jeszcze tego nie wie, informuję: osoba niepoczytalna nie popełnia przestępstwa, nie ponosi winy a tym samym nie może zostać ukarana. I nie jest to wymysł Platformy, PiS-u czy SLD a standard państwa prawa, od którego odejście wyprowadziłoby nas na peryferia cywilizowanego świata.

Otrzymał wyrok "tylko" pięciu i pół roku? Absurdalne zdziwienie

Może przeciwników tego standardu ucieszy, że przymusowa izolacja i leczenie mogą być przedłużane w nieskończoność. Rzeczywiście zdarza się, że trwają nawet dłużej niż kara, która byłaby orzeczona, gdyby sprawca był poczytalny. Osobiście nikomu tego nie życzę.

Z drugiej strony, zamiast poszukiwać łatwych odpowiedzi i kwitować podobne zdarzenia kalkami myślowymi typu "pewnie niepoczytalny", warto zastanowić się, czy to może nie czynniki zewnętrzne odgrywają w takich sytuacjach znaczną rolę.

Bardzo cenne jest - szczególnie teraz - oświadczenie Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, w którym stwierdzono m.in., że "nieprawdziwym wyjaśnieniem jest sugerowanie, że wyłącznie osoby chore psychicznie mogą dopuścić się aktów przemocy” a "szerzenie pogardy i nienawiści służy tragicznej motywacji niezależnie od stanu zdrowia psychicznego sprawcy".

Niby banał, ale gdy szambo w internecie znowu wybiło, każde rozsądne słowa są na wagę złota.

Absurdalne też jest zdziwienie, że Stefan W. otrzymał wyrok "tylko" pięciu i pół roku więzienia za napady na banki. Każdy, dla kogo pięć i pół roku to mało, niech choć jeden dzień spędzi w wieloosobowej więziennej celi i zobaczy, jak to jest.

Sądy powinny być chyba wyposażone w szklane kule

Rozumiem też, że sądy powinny za każde przestępstwo orzekać dożywocie i to bez prawa do warunkowego zwolnienia, bo tylko wtedy sprawca nikomu więcej nie zaszkodzi (ciekawe tylko, w jaki sposób odseparuje się go od personelu więziennego, lekarzy czy wychowawców, których mógłby skrzywdzić odbywając karę).

Nie ma tym samym racji odpowiedzialny za więziennictwo wiceminister Patryk Jaki, obarczający w rozmowie z Wirtualną Polską winą sąd, który orzekł "za niski" wyrok. Słusznie natomiast stwierdza prof. Krystian Markiewicz, że okres odbywania kary był tym czasem, kiedy sprawca mógł i powinien być resocjalizowany i leczony, a za to odpowiada Ministerstwo Sprawiedliwości.

Sądy powinny nadto mieć szklaną kulę i wywróżyć z niej, czy jak kogoś wypuszczą przed końcem kary to nie dojdzie do tragedii.

Akurat Stefan W. starał się kilkukrotnie o warunkowe przedterminowe zwolnienie, ale nigdy nie uzyskał zgody sądu. Pewnie pod informacjami o wyroku, który otrzymał za napady, roiło się od wpisów typu "dostał pięć i pół roku, wyjdzie po dwóch”. I znowu pudło (pomijam, że najwcześniej z więzienia można wyjść po odbyciu połowy kary, ale tą wiedzą nie skalają się przecież mędrcy z sekcji "komentarze”).

Każdego roku wielu sprawców ciężkich przestępstw opuszcza mury zakładów karnych, często nawet przed końcem kary dzięki dobrodziejstwu instytucji warunkowego zwolnienia. Może zawrócić ich teraz do więzienia?

Oczywiście system penitencjarny ma wiele wad: brakuje fachowej pomocy osadzonym, niektóre budynki zakładów karnych mają ponad dwieście lat, a tysiące (!) osób, które powinny odbywać karę, przebywają na wolności oczekując na swoją kolej bo nie ma dla nich miejsca. Jednak myślenie typu: "gdyby siedział, nikogo by nie zabił” jest mało rozsądne - osoba zdeterminowana prędzej czy później znajdzie sposobność, aby dopiąć swego.

Akurat prezydent Paweł Adamowicz poruszał się bez ochrony i nigdy nie było problemu, żeby znaleźć się przy nim na wyciągnięcie ręki. Mogę jedynie domyślać się, że nigdy nie zmieniłby swojego bezpośredniego i otwartego stylu bycia.

Zaatakowano nawet obrońcę Stefana W.

Kolejny rodzynek to hejt na obrońcę Stefana W. Jego pierwszy obrońca został ustanowiony przez sąd z urzędu, co znaczy że to nie adwokat wyraził chęć obrony w tej sprawie, ale odgórnie wyznaczył go sąd i to w drodze losowania.

To zatem ślepy los sprawił, że konkretny adwokat został obrońcą Stefana W.

Zresztą, również przyjęcie takiej sprawy przez adwokata z wyboru (rodzina Stefana W. ustanowiła już innego obrońcę) nie jest niczym złym - reprezentacja klienta przed sądem czy organami ścigania, również podejrzanego o tak okrutny czyn, to jeden z podstawowych aspektów pracy adwokata.

Rolą obrońcy w takiej sprawie jest choćby dopilnowanie tego, aby stan psychiki oskarżonego był zbadany maksymalnie wnikliwie. Nie jest przecież tak, że biegli psychiatrzy nigdy się nie mylą, a każdą chorobę psychiczną można bezbłędnie rozpoznać przy rutynowym badaniu.

Ci, którym tak bardzo przeszkadza samo istnienie zawodu adwokata, może uważają, że to niewinny powinien mieć obrońcę? Ale skoro jest niewinny, to po co mu właściwie adwokat, przecież prawda sama się obroni. A jeśli winny, to tym bardziej adwokat nie jest potrzebny. Zresztą, sąd sam wszystko przecież doskonale ustali i wyda prawidłowy wyrok. Ciekawe tylko, że co trzeci wyrok w sprawach karnych jest uchylany przez sąd wyższej instancji jako błędny. Szansa na niesprawiedliwe orzeczenie trochę większa niż na loterii, prawda?

Reagujmy na zło wokół nas. Od czegoś musimy zacząć

Poruszający i potrzebny był gest wiceprezydenta Gdańska Piotra Kowalczuka, który spotkał się w środę z matką Stefana W. i obiecał jej pomoc od miasta. Stwierdził, że "oni też przeżywają swój dramat”. Myślę, że Paweł Adamowicz postąpiłby na jego miejscu tak samo i to nie tylko jako człowiek, ale też jako z wykształcenia prawnik, który na pewno potrafił precyzyjnie rozgraniczyć odpowiedzialność poszczególnych osób za ich czyny.

Szkoda, że potrzeba było takiej tragedii aby nastąpiła refleksja nad stanem debaty publicznej w Polsce. Niestety nie mam złudzeń, że potrwa ona długo – za kilka dni wszystko wróci do podłej normy.

Pamiętajmy jednak, że chociaż nie jesteśmy w stanie zmienić języka, którym posługują się politycy i media, możemy działać w naszej mikroskali, reagując na każde zło, które dzieje się dookoła nas.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)