To usłyszeli na granicy. Rosjanie ujawniają

Po tym, jak Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację, Rosjanie zaczęli szturmować lotniska i lądowe przejścia graniczne, chcąc uciec z kraju. Podróż niektórych trwała nie tylko kilkanaście godzin, ale nawet kilka dni. Rosyjscy pogranicznicy nie ułatwiali nikomu wyjazdu z kraju. - Mówili, że jesteśmy szczurami, mówili, że jak wrócimy, to przywitają nas z automatami - relacjonuje Aleksiej, który przekroczył z przyjacielem granicę z Kazachstanem.

"Mówili, że jak wrócimy, to przywitają nas z automatami". Rosjanie relacjonują ucieczkę z kraju
"Mówili, że jak wrócimy, to przywitają nas z automatami". Rosjanie relacjonują ucieczkę z kraju
Źródło zdjęć: © PAP | OLGA IUNASHEVA
Sara Bounaoui

Władimir Putin w orędziu do narodu ogłosił częściową mobilizację. Częściową, bo według jego zapewnień powołani do wojska mieli być tylko ci, którzy mieli doświadczenie bojowe. Rosjanie jednak nie uwierzyli w te zapewnienia.

Już kilka godzin po wystąpieniu rosyjskiego prezydenta bilety lotnicze z Rosji albo były zupełnie wyprzedane, albo osiągały kosmicznie wysokie ceny. Ogromne kolejki ustawiły się przy przejściach granicznych m.in. z Gruzją czy Finlandią. W końcu rosyjskie służby utworzyły tam punkty poborowe. Ci, którym udało się uciec, relacjonowali swoją długą podróż w rozmowie z rosyjskojęzycznym portalem Biełsat.

"Podczas jazdy czułem się jak przestępca"

Antonowi udało się wylecieć z Petersburga do Kazachstanu. Stamtąd chciał dostać się do Gruzji, jednak problemem był transport. - Ostatecznie umówiliśmy się na 10 tys. za osobę: handlarz wziął 20 tys., a kierowca kolejne 20. Współpasażerami zostali gość z Petersburga i Ormianin, prowadził Ingusz. Jechaliśmy objazdami, wijąc się między Kabardyno-Bałkarią, Inguszetią i Osetią Północną. Na granicach republik są punkty kontrolne, szukają młodych chłopaków - opowiadał Anton dziennikarzom.

Jak dodał, ich kierowca był byłym komandosem, dlatego był pierwszy w kolejce do mobilizacji. Uciekał, bo jest przeciwko wojnie, którą Rosja prowadzi w Ukrainie. - Podczas jazdy czułem się jak przestępca - kuliłem się na tylnym siedzeniu, zakrywam głowę. "Twoja biała głowa jest dla miejscowych jak czerwona płachta. Schowaj się!" - ciągle się powtarzał Maga - wspomina Anton.

Mężczyzna wspomina także ogromne kolejki do kontroli paszportowej. Kilkanaście godzin czekania, nie było gdzie zjeść. Jak stwierdził, bardzo wzbogacili się miejscowi oszuści. Jego zdaniem, byli w zmowie z FSB. - Jest taka nieformalna usługa - odebranie z końca kolejki i przewiezienie przez granicę kosztuje 25 tys. rubli (2 tys. zł). Ludziom mówią jedno: że cię tam zawiozą, a za to, jak się okazuje, trzeba jeszcze zapłacić. Łapówki cały czas. Region bardzo mocno się na tym wzbogacił - mówił.

"Rosyjska celniczka zapytała, czy wiem o mobilizacji"

Siergiej przez Finlandię chciał uciec do Polski. Jak wspomina, do wyjazdu z Rosji przygotowywał się kilka dni. Zebrał potrzebne dokumenty i wyjechał sam, żonę zostawił w kraju. - W końcu postanowiliśmy, że pojadę do Finlandii rowerem. Najpierw do przyjaciela w Helsinkach, a potem samolotem do Warszawy - opowiadał.

Wspomina, że na jednym z punktów kontrolnych zabrano mu paszport, zrobiono mu zdjęcie, ale nie wytłumaczono w jakim celu. - Rosyjska celniczka zapytała, czy wiem o mobilizacji, czy wiem o odpowiedzialności, sprawdziła, gdzie i na jak długo jadę. Powiedziałem, że wyjeżdżam na tydzień odwiedzić przyjaciela w Helsinkach - mówił Siergiej.

- Na granicy fińskiej wszystko też było szybko: zapytali o cel wizyty, kiedy wrócę do Rosji, jak planuję dostać się do Helsinek. Celniczka skinęła głową z aprobatą i ostemplowała paszport, nawet nie pytając o bilety powrotne, których nie miałem - dodał.

Zobacz też: Generał o III fazie wojny. "Może skończyć się katastrofą"

Źródło: Biełsat

Wybrane dla Ciebie