Mówiono o nieuniknionym upadku. Kijów rzucił tam rezerwy. Nowy meldunek
Amerykański magazyn "Forbes" ocenił sytuację, jaka panuje obecnie w położonym na wschodzie Ukrainy Pokrowsku. Jak zauważono, włączenie ukraińskich brygad rezerwowych do obrony tego miasta oddala widmo jego upadku pod naporem przeważających liczebnie sił rosyjskich.
07.09.2024 | aktual.: 07.09.2024 18:33
"Pomimo przydzielenia kilkunastu batalionów z około ośmiu brygad do niespodziewanej inwazji na obwód kurski w Rosji, Ukraińcy trzymali w rezerwie cztery lub pięć brygad, z których każda liczyła do 2 tys. żołnierzy i setki pojazdów" - zauważył w piątkowym artykule "Forbes".
"Część z tych oddziałów w końcu została włączona do walki wzdłuż ostatniej linii okopów i ufortyfikowanych miast wokół Pokrowska i jego kluczowych linii zaopatrzenia, co pomogło ustabilizować sytuację" - poinformował magazyn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie należy spodziewać się obecnie dramatycznych zmian wokół Pokrowska"
"Forbes" zwrócił uwagę na zaskoczenie ukraińskich komentatorów, którzy za niepowodzenia na wschodzie kraju "obwiniali brak fortyfikacji, a nie brak żołnierzy". "Nie tak dawno temu w dyskursie publicznym sugerowano, że rozmieszczenie dodatkowych brygad na kierunku Pokrowska nie zrobi dużej różnicy. Widzimy jednak, że ta różnica jest teraz oczywista" - zauważyła ukraińska grupa analityczna Frontelligence Insight.
Amerykański magazyn podkreślił, że "nie należy spodziewać się w tej chwili dramatycznych zmian wokół Pokrowska". "Ukraińskie posiłki prowadzą kontrataki na małą skalę, których głównym efektem jest spowolnienie lub nieznaczne wycofywanie się Rosjan" - dodano.
W tekście zaznaczono, że "Rosjanie nie mogą sobie pozwolić na utratę dynamiki, bo każdy dzień bez natarcia jest dniem, w którym Ukraińcy wzmacniają swoje pozycje". "Świeże i dobrze wyposażone oddziały ukraińskie sprawiły jednak, że jeszcze niedawno nieunikniony upadek Pokrowska wydaje się teraz mniej prawdopodobny" - podsumował "Forbes".
Czytaj też: