Rosja chełpiła się, że umie przekraczać rzeki. Powtarzają te same błędy
Od niemal trzech lat Rosjanom nie udało się skutecznie zorganizować przepraw przez ukraińskie rzeki, nawet podczas ataków z marszu. W każdym przypadku kończyło się to dla nich fatalnie. Niedawno Ukraińcy zniszczyli kolejną przeprawę pontonową na rzece Sejm.
07.09.2024 11:06
Ukraińscy artylerzyści po raz kolejny zniszczyli rosyjski most pontonowy, który Rosjanie próbowali postawić nad Sejmem. To już trzecia przeprawa inżynieryjna, którą zlikwidowali.
Jeden z zestawów PMP-M, czyli parku pontonowo-mostowego w wersji modernizowanej, został zniszczony, zanim w ogóle dotarł do brzegu rzeki. Obecnie rosyjskie wojsko nie jest w stanie dostarczać zaopatrzenia ani sprzętu na obszarze o powierzchni 640 km², co odpowiada terenowi, który rosyjska armia zajęła w Ukrainie w ubiegłym roku.
W ten sposób po raz kolejny upadł mit rosyjskiej sprawności, tym razem dotyczący pokonywania przeszkód wodnych. Na poligonach Rosjanie szybko i często budowali wszak przeprawy, przez które przeprowadzali czołgi, transportery, a nawet pociągi pancerne. Jednak w warunkach prawdziwej wojny, gdy szturmowali przeszkody wodne z marszu, napotykali ogromne trudności.
Tragiczne próby
Od początku wojny Rosjanie wielokrotnie musieli zatrzymywać się przed przeszkodami wodnymi. Przykładem jest przeprawa przez rzekę Teterew na północ od Kijowa, której budowa zajęła im cztery dni, mimo niemal całkowitego braku przeciwdziałania ze strony ukraińskiej. Początkowo próbowali pokonać rzekę brodem, nie uwzględniając jednak, że najpierw muszą sforsować szeroką, błotnistą dolinę, co znacznie utrudniło im dotarcie do brzegu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Blisko trzy lata temu, na południu Ukrainy, obrona została oparta na rzekach w rejonie Temiriwki, Zielonego Pola, Połtawki i Hulajpola. Rosjanie nawet nie próbowali forsować. Powodem był brak odpowiedniej ilości sprzętu przeprawowego w brygadach.
Sytuację tę odczuła gwardyjska 4. Kantemirowska Dywizja Pancerna, która pod koniec kwietnia 2022 r. utknęła na łuku rzeki Doniec. Jej kolumnom technicznym nie towarzyszyły parki pontonowe, które mogłyby pomóc w przeprawie. Dopiero późniejsze przyciągnięcie zestawu PMP-M umożliwiło sformowanie mostu.
Ukraińskie drony rozpoznawcze przez cały czas monitorowały wówczas budowę przeprawy. A zaledwie 20 minut po jej ukończeniu, artyleria ciężka otworzyła w jej stronę ogień. Ukraińcy specjalnie czekali, aż na przeprawę wejdą pierwsze czołgi i transportery opancerzone. Wówczas najpierw zniszczyli most, a potem pojazdy, które utknęły na przyczółku.
Resztki rosyjskich oddziałów zostały rozbite przez ataki z powietrza – z wykorzystaniem samolotów Su-25 i dronów bojowych. Rosjanie stracili około 80 pojazdów i 485 żołnierzy, a batalionowa grupa z 74. Brygady Strzelców Zmechanizowanych została całkowicie rozbita. Zaledwie 60–70 żołnierzy zdołało wycofać się bez uszczerbku na zdrowiu.
Aby wspomóc odwrót i zabezpieczyć przyczółek, Rosjanie wysłali pływające bojowe wozy piechoty, które również zostały zniszczone ogniem artylerii, zanim jeszcze dotarły na drugi brzeg. Rosjanie w ciągu kilku godzin stracili równowartość batalionu, co stanowiło jedną z największych klęsk ich armii, również wizerunkowo. Kreml bowiem chełpił się umiejętnościami swoich wojsk przekraczania rzek.
Rosyjska doktryna
Współczesną doktrynę przekraczania rzek Rosjanie rozwijali równolegle z rozwojem swoich sił pancerno-zmechanizowanych. Już w latach 20. XX wieku opracowano pierwsze wtedy nowoczesne mosty pontonowe, które trafiły do pułków saperów – podobnie jak w innych armiach, w tym polskiej.
Obecnie używany system mostów pontonowych wywodzi się bezpośrednio z konstrukcji opracowanej tuż przed II wojną światową. Armia Czerwona była wówczas jedną z najlepiej przygotowanych do działań na wodach śródlądowych. Zmodernizowany PMP nadal jest uznawany za dobry zestaw, mimo że jego wersja podstawowa została wprowadzona do użytku w 1962 r.
Jeden park składa się z 32 ciężarówek z pontonami, czterech z przyczółkami mostowymi, dwóch ze zrolowanymi pasami drogowymi, 16 holowników BMK-150M oraz pojazdu remontowego. Dzięki temu można stworzyć mosty o nośności od 20 do 170 ton i długości od 13 do 382 metrów, w zależności od warunków hydrologicznych.
Ukraińskie rzeki mają zazwyczaj szerokie doliny, pełne starorzeczy, bagnisk i zatonów, które utrudniają ruch ciężkiego sprzętu. Rosjanie muszą więc starannie dobierać miejsca budowy przepraw, ponieważ nie mają wielu opcji. Dodatkowo nie przygotowali swoich oddziałów do operacji w realnych warunkach bojowych.
Setki błędów
Rosjanie powtarzają te same błędy podczas każdej próby budowy przepraw przez rzeki. Po pierwsze, nie zapewniają odpowiedniej ochrony przeciwlotniczej. Mimo upływu lat nadal nie posiadają skutecznych środków walki radioelektronicznej, które mogłyby neutralizować ukraińskie drony.
Pomimo powszechności użycia dronów rozpoznawczych Rosjanie nie są w stanie przeciwdziałać ich działaniom, co pozwala Ukraińcom na szybkie i precyzyjne kierowanie ogniem artylerii na przeprawy.
Rosjanie mają również trudności z prowadzeniem ognia kontrbateryjnego. Aby skutecznie zneutralizować przeciwnika, najpierw trzeba ustalić pozycję, z której padają strzały, co umożliwiają radary artyleryjskie. Systemy takie jak 1Ł219 Zoopark mogą wykrywać rakiety na odległość 40 km, a pociski artyleryjskie na odległość 10-12 km. Mimo wprowadzenia radaru do linii w 1989 roku, jeszcze siedem lat temu było ich zbyt mało, by wyposażyć wszystkie jednostki. W 2017 roku zaczęły wchodzić do służby zmodernizowane wersje, jednak dane wywiadowcze wskazują, że jeden radar przypada na cały dywizjon.
Problemem jest również brak skutecznej łączności i zintegrowanego systemu zarządzania polem walki, co uniemożliwia szybkie wykorzystanie zdobytych informacji. Na nic się więc zdaje wykrywanie pocisków z odległości 10 kilometrów.
W efekcie, niezależnie od tego, czy Rosjanie próbują przeprawiać się za pomocą mostów pontonowych, brodząc czy używając pojazdów pływających, każda próba bez odpowiedniego zabezpieczenia przyczółku kończy się klęską – tak jak nad Dońcem czy Sejmem.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski