"To była sekunda". Ratownik podaje szczegóły po katastrofie w Mławie
Dwie osoby nie żyją po zawaleniu się w środę hali dawnej zajezdni PKS w Mławie. Jeden z ratowników prowadzących działania na miejscu, przekazał nowe szczegóły dotyczące osób poszkodowanych. O samym momencie katastrofy mieli mówić, że "to była dosłownie sekunda, nagle wszystko zaczęło się walić".
Po zawaleniu się w środę hali po dawnej zajezdni PKS w Mławie, nie żyją dwie osoby. Jak mówił na antenie TVN24 Łukasz Tomasik, lekarz medycyny ratunkowej, także dwie osoby są poszkodowane - szef firmy, która instalowała w hali kamery do monitoringu oraz jego pracownik.
- Pierwszy z pacjentów, który jest w Mławie, miał takie szczęście, że podmuchem powietrza na skutek spadania dachu został wyrzucony z hali, został tylko draśnięty - przekazał Tomasik, dodając, że jest już po badaniach, "jest w bardzo dobrej kondycji i nie ma żadnych większych obrażeń".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Runęła ściana budynku w Pile. Strażacy od razu szukali ofiar
Drugi z poszkodowanych był w ciężkim stanie
- Drugi z mężczyzn w momencie wydobycia był w ciężkim stanie, miał m.in. liczne złamania, w momencie katastrofy stał w podnośniku, montując sprzęt do monitoringu - dodał lekarz.
Jak też wyjaśnił, pacjent był na tyle przytomny, że pamiętał numer do żony. - Kilka razy do niej dzwoniłem, w końcu odebrała. Powiedziałem, że mężowi nic nie zagraża - jest w ciężkim stanie w sensie obrażeń, ale na ten moment jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - podkreślił Łukasz Tomasik, wskazując, że wciąż nie wiadomo, ile osób było w hali w momencie zdarzenia, ponieważ wcześniej miały tam znajdować się również inne osoby postronne.
Poszkodowani byli pytani o to, czy wyczuwali, że coś może się wydarzyć i czy długo trwało samo zawalenie się hali. - Mówili, że to była dosłownie sekunda, nagle wszystko zaczęło się walić - wyjaśnił lekarz.
Rzecznik prasowy komendanta głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski przekazał też w środę po południu, że "przed chwilą zgłosiły się dwie osoby poszkodowane w zdarzeniu". - Nie miały obrażeń, ale były pod silnym wpływem zdarzenia. Zostały przekazane służbom medycznym - podał.
Czytaj też: