Tekst w obronie bandytów i tych, którzy mieli pecha [OPINIA]

Stoimy dziś przed rzadko nadarzającą się okazją, by uchwalić zmiany w prawie korzystne dla zatrzymanych, tymczasowo aresztowanych oraz osadzonych skazanych i zacząć ich wreszcie humanitarnie traktować. Może to się stać bez powszechnego gardłowania, że nie ma zgody na wspieranie bandziorów. Warto, aby rządzący i opozycja razem wykorzystali tę szansę.

Adam Bodnar doprowadzi do zmian, które sam proponował?
Adam Bodnar doprowadzi do zmian, które sam proponował?
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS
Patryk Słowik

Tuż przed wigilią Bożego Narodzenia rzecznik praw obywatelskich opublikował swoje ustalenia na temat traktowania przez organy państwa podejrzanych w sprawie Funduszu Sprawiedliwości księdza Michała O. oraz dwóch urzędniczek - Karoliny K. i Urszuli D. W największym skrócie: w ocenie rzecznika doszło do szeregu nieprawidłowości, w tym niehumanitarnego traktowania.

Raport stał się zarzewiem politycznego sporu. Politycy Prawa i Sprawiedliwości uznali to za dowód na stawiane przez nich tezy o torturowaniu księdza, z kolei politycy obecnej większości rządzącej w większości podkreślali, że do zarzucanych tortur nie doszło. Niektórzy dodawali, że ustalenia rzecznika praw obywatelskich są nieprawdziwe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Smutna reguła

Marzy mi się, byśmy jako społeczeństwo wykorzystali przypadek księdza O. oraz dwóch pań urzędniczek do czegoś dobrego. Prawda jest bowiem taka, że przypadek tej trójki - niewłaściwie traktowanej po zatrzymaniu i tymczasowym aresztowaniu - nie jest wyjątkiem od reguły. Jest regułą. To nie tak, że postanowiono uwziąć się na te trzy osoby, a wszystkie inne są dobrze traktowane.

Reguła wygląda od lat tak, że zatrzymani, tymczasowo aresztowani oraz osadzeni (po wyroku skazującym) są traktowani jak podludzie. Jest na to przyzwolenie społeczne, bo przecież "nie chodzi o niewiniątka", "nie należy litować się nad bandziorami" itd. Chętnie odczłowieczamy tych, którzy trafili za drugą stronę muru.

Podczas gdy prawda - fakt, nadal w Polsce niepopularna - jest taka, że zatrzymani i tymczasowo aresztowani są w świetle prawa niewinni i być może są niewinni w rzeczywistości. A dla skazanych karą ma być odsiadka, a nie np. towarzystwo pluskiew w więziennej celi oraz pozbawianie konstytucyjnych praw.

Szczypta naiwności

Adam Bodnar jako Rzecznik Praw Obywatelskich miał wiele postulatów dotyczących praw osób pozbawionych wolności. Jego propozycje były, jedna po drugiej, odrzucane przez Zbigniewa Ziobrę, który był wówczas ministrem sprawiedliwości. Ziobro uważał przecież, że więzienie to nie sanatorium, a przestępcy mają się bać.

Dziś jednak to Bodnar jest ministrem, a nie Ziobro. A jednocześnie to Ziobro, jego ekipa oraz inni politycy Prawa i Sprawiedliwości utyskują na to, jak źle traktowani są ich przyjaciele podejrzani o popełnienie przestępstw.

Wyobrażam więc sobie - zapewne naiwnie, ale odrobina naiwności nie zaszkodzi - że Ministerstwo Sprawiedliwości mogłoby odkurzyć stare pomysły Bodnara, przeanalizować obecne pomysły aktualnego Rzecznika Praw Obywatelskich Marcina Wiącka i zaproponować pakiet zmian legislacyjnych poprawiających sytuację osób pozbawionych wolności - od tych zatrzymanych, po osadzonych na wiele lat.

Jednocześnie wyobrażam sobie - znów: zapewne naiwnie, ale odrobina naiwności nie zaszkodzi - że Prawo i Sprawiedliwość poparłoby rozwiązania mające nie dopuścić do sytuacji, by ktokolwiek został źle potraktowany, skoro przeszkadza (i słusznie, że przeszkadza) złe potraktowanie księdza i dwóch urzędniczek.

Wyobrażam też sobie, że z przepisami nie trzeba czekać na zmianę prezydenta. Przy politycznym konsensusie prezydent Andrzej Duda mógłby taką ustawę podpisać.

Pakiet zza krat

Co należałoby zmienić? Przede wszystkim najwyższy czas wprowadzić do Kodeksu karnego przestępstwa stosowania tortur. Właśnie obchodzimy 40. rocznicę Konwencji ONZ w sprawie zakazu stosowania tortur, którą Polska w 1989 r. ratyfikowała.

Konwencja przewiduje, że państwa-sygnatariusze będą kryminalizować tortury jako odrębne przestępstwo. Choć apelował o to Adam Bodnar oraz apelował Marcin Wiącek, nadal polski Kodeks karny tego nie przewiduje.

"Ustanowienie odrębnego typu przestępstwa tortur miałoby istotne znaczenie symboliczne i praktyczne. Stanowiłoby jednoznaczną deklarację zakazu tego zjawiska we wszystkich jego przejawach, miałoby istotny wpływ na edukację funkcjonariuszy, urzędników, pracowników miejsc pozbawienia wolności, praktykę sądów i organów ścigania oraz budowę świadomości społecznej" - wskazał w niedawnym oświadczeniu Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur.

Ale zmienić na lepsze można by też kwestie na pozór drobne. Jak choćby to, by zatrzymani otrzymywali pełnowartościowy posiłek, a nie musieli spędzać kilkanaście godzin bezpośrednio po traumatycznym przeżyciu, jakim jest zatrzymanie, bez jedzenia, a czasem też picia, bądź musieli polegać na tym, że funkcjonariusz pozwoli kupić batonik w automacie.

Sprawą w latach 2016-2018 zajmował się Adam Bodnar jeszcze jako RPO. Bodnar wskazywał wtedy, że zatrzymani, którzy biorą udział w trwających wiele godzin czynnościach procesowych - nie mając w tym czasie możliwości zaspokojenia głodu i pragnienia - narażani są na nieuzasadnioną dolegliwość. W skrajnych przypadkach, gdy sytuacja taka trwa kilkanaście godzin, a czynności prowadzone są w trudnych warunkach atmosferycznych (upał, silny mróz), dolegliwość ta może być uznana za nieludzkie traktowanie.

"W ocenie Adama Bodnara brak takiej regulacji [zobowiązania organów państwa do zapewnienia wyżywienia zatrzymanym - red.] prowadzi do naruszenia wynikającego z art. 41 ust. 4 Konstytucji RP nakazu traktowania każdej osoby pozbawionej wolności w sposób humanitarny. Może to też naruszać art. 40 Konstytucji RP, który stanowi, że nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu" - wskazano w 2018 r. na stronie internetowej biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby kwestia ta została teraz załatwiona.

Twarzą w twarz

Oddzielną kategorią, która wymaga uregulowania, jest prawo do kontaktu osób pozbawionych wolności z obrońcą. Od wielu, wielu lat jest z tym duży problem - zarówno gdy mowa o przepisach, jak i - nawet bardziej - praktyce stosowania już obowiązujących regulacji.

Nagminne są spory o to, czy prokuratura miała prawo kogoś przesłuchać bez obecności jego obrońcy, czy też takiego prawa nie miała. Niepokojące jest to, że sądy - na etapie uzasadniania decyzji o tymczasowym aresztowaniu - wskazują niekiedy, że nawet jeśli doszło do naruszenia prawa do obrony, to i tak nie powinno to naruszenie skutkować rozstrzygnięciem korzystnym dla podejrzanego.

Może najwyższy czas odwrócić sytuację i przyjąć, że jeśli tylko sąd dostrzega faul po stronie prokuratury, muszą być też konsekwencje przewinienia? Gdyby śledczy wiedzieli, że za niedopuszczanie obrońców mogą zostać rozliczeni choćby w postaci odmowy zastosowania tymczasowego aresztowania, jestem przekonany, że w znacznej części przypadków nagle okazałoby się, że nie ma problemu z tym, aby obrońca był obecny przy pierwszym przesłuchaniu.

Uregulowania wymaga też obieg korespondencji obrońców z tymczasowo aresztowanymi. Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca uwagę, że są kłopoty z terminową dokumentacją. Zdarza się więc, że obrońca dostarcza korespondencję dla osadzonego, by ten zapoznał się z nią przed posiedzeniem sądu, które będzie za kilka dni, a korespondencja do aresztowanego dociera dopiero miesiąc później.

Kwestia następna: kamery. Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że dopuszczalne są widzenia osoby pozbawionej wolności z obrońcą w pomieszczeniu, gdzie jest kamera telewizji przemysłowej. Sęk w tym, że jest to wytrych od zasady, że spotkania osadzonego z obrońcą powinny odbywać się bez udziału innych osób. Jakkolwiek bowiem kamera nie jest człowiekiem, to sens przepisu wydaje się jednoznaczny: chodzi o zachowanie tajemnicy obrończej.

Lekcja do odrobienia

Eksperci bez trudu znaleźliby tuzin kolejnych przykładów - zarówno takie, gdzie konieczna jest zmiana przepisów, jak i takie, gdzie drobna zmiana przepisów wymusiłaby zmianę niewłaściwej praktyki. Zadanie jest łatwe tym bardziej, że w latach 2015-2023 polityka wobec osób pozbawionych wolności była zaostrzana, a nie łagodzona.

Oczywiście, na krzyczeniu, że trzeba "dojechać" bandytów, można ugrać pewne polityczne profity. Na poprawianiu codziennego losu zatrzymanych, aresztowanych i skazanych - zapewne politycznie cokolwiek ugrać byłoby ciężko. Tak jak ciężko jest wytłumaczyć ludziom, że czasem wystarczy odrobina pecha, by trafić na dołek, a następnie na trzy miesiące do aresztu.

Pamiętacie jeszcze ten chwilowy zryw społeczny po ujawnieniu, że Tomasz Komenda niesłusznie przesiedział kilkanaście lat w więzieniu, w którym przeżył piekło? Wtedy wszyscy zastanawiali się: jak do tego mogło dojść? Czemu temu biednemu człowiekowi wyrządzono tyle krzywdy?

Przez chwilę wierzyłem, że sprawa Komendy pomoże zmienić prawo i praktykę, które przyczyniają się do niesłusznych skazań i wieloletnich aresztowań. Tak się jednak nie stało: ponarzekaliśmy wtedy, ale nie odrobiliśmy lekcji. Dziś, w odrobinę innym kontekście, znów mamy okazję odrobić. Warto z tej szansy skorzystać.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
bodnarrporzecznik praw obywatelskich
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (247)