Wniosek Pawlaka upadł, ludowcy ocalili Sienkiewicza
W piątek Waldemar Pawlak zaskoczył nie tylko PO, ale i część partyjnych kolegów, występując w sejmie z wnioskiem indywidualnym ws. przeszukania biura poselskiego Jana Burego. Były szef ludowców zawnioskował o przerwę w obradach Izby i przesunięcie głosowania ws. odwołania szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza na 22 lipca.
Ostatecznie wniosek Pawlaka przepadł. Do głosowania doszło, a minister pozostał na stanowisku. Przeciwko jego odwołaniu głosowało 235 posłów, za - 213. Tylko jeden poseł - Waldemar Pawlak, wstrzymał się od głosu.
Były szef ludowców tłumaczył, że dzięki przełożeniu obrad, głosowanie w sprawie odwołania ministra odbyłoby się - jak to określił - bez "zastraszania i szantażu", na czym powinno zależeć wszystkim. Jak dodał, Burego oskarżono, a "w środowisku polityków istnieje gotowość do swoistego uboju rytualnego bez ogłuszania".
Według nieoficjalnych źródeł, treść wystąpienia nie została uzgodniona z klubem i przez część posłów została potraktowana jako zamach na stanowisko Piechocińskiego. Dał ludowcom jasny sygnał: wracam do gry.
Wiele wskazuje na to, że dojdzie do zaostrzenia rywalizacji między Waldemarem Pawlakiem a Januszem Piechocińskim, a w przyszłości nawet rozłamu w partii. - Jeśli działacze PSL uznają, że propozycja strategiczna byłego prezesa jest atrakcyjniejsza niż kunktatorstwo obecnego, może zacząć się szykować pucz - ocenia w felietonie dla WP.PL Łukasz Warzecha.
Kluczowym momentem i czasem na wewnątrzpartyjne rozliczenia będą nie tyle wybory samorządowe, bo w tych PSL od lat osiąga dobry wynik, ale parlamentarne - w 2015 roku.