Ten rozkaz zaskoczył świat. Tak zareagowała rosyjska telewizja
W środowym programie głównego kremlowskiego propagandysty Władimira Sołowjowa w Rossija-1 dominowały minorowe nastroje, po tym, jak nagle ogłoszono decyzję o wycofaniu rosyjskich wojsk z Chersonia. W studiu wybuchła ogromna kłótnia o rosyjską historię. Bagatelizująca niepowodzenia na froncie ekspertka wyprowadziła prowadzącego z równowagi.
10.11.2022 | aktual.: 10.11.2022 16:23
W środę Władimir Sołowjow rozpoczął swój program z marsową miną. Poinformował, że rosyjskie dowództwo podjęło decyzję o wycofaniu wojsk z Chersonia. Następnie wyemitowano materiał filmowy z wystąpieniem gen. Siergieja Surowikina, głównodowodzącego "operacją specjalną".
"Pisk i smród z Zachodu"
- To była bardzo trudna decyzja - zaczął Sołowjow po chwili teatralnej ciszy - Żeby podjąć taką decyzję, trzeba być bardzo odważnym człowiekiem. Jesteśmy na wojnie z NATO. Nie sądziliśmy, że NATO będzie walczyć z nami na tę skalę. Teraz jest ważne, by nie ulegać emocjom. Trzeba uszanować decyzje wojskowych, nie bacząc jak bardzo bolesne i straszne nam się wydają. Wojna rządzi się swoimi prawami - tłumaczył w programie.
Dalej propagandysta stwierdził, że Rosja mierzy się "z 50 proc. światowych gospodarek". - Produkowana przez nie broń jest wycelowana w serce naszego kraju. Do tego zmagamy się nie tylko z ukraińskimi nazistami, ale również ze wspierającymi ich instruktorami i najemnikami z krajów NATO. Zwycięstwo w wojnie następuje wtedy, gdy armia przeciwnika zostaje zniszczona. Nie możemy pozwolić, by nasza została zniszczona. Musimy utrzymać jej zdolność bojową. Stąd decyzja o wycofaniu się z Chersonia jest trudna i smutna - wywodził Sołowjow.
- Mogę sobie tylko wyobrazić pisk i smród docierający z Zachodu - podsumował.
Awantura o Imperium
Po długim wywodzie Sołowjowa temperatura dyskusji w studiu znacznie się podniosła. Politolożka Elena Ponomarewa bagatelizowała niepowodzenia na froncie, dając do zrozumienia, że w swojej historii Rosja wychodziła już zwycięsko z większych dziejowych opresji. Wskazywała, że chociaż "przegrała I wojnę światową i straciła część ziem imperium carów, to po II wojnie odrodziła jeszcze potężniejsza".
To stwierdzenie wywołało gniew Sołowjowa. - Zawaliło się 300-letnie Imperium Romanowów, a pani twierdzi, że "to nic takiego". To jakby powiedzieć, że upadek Imperium Rzymskiego nie był niczym wielkim, bo kilka stuleci później odrodziły się Włochy - grzmiał Sowłowjow.
- Mam się nie martwić, że nie będę żył tak długo, żeby zobaczyć nasze odrodzenie? Mam teraz mówić naszym obywatelom: "Nie przejmujcie się (przebiegiem wojny w Ukrainie – red.), za 50 lat znów będziemy wielcy" - złościł się propagandysta.
"Pomoglibyśmy Demokratom"
Podsumowując program, Władimir Sołowjow stwierdził, że Rosja nie mogła ogłosić decyzji o wycofaniu z Chersonia przed wyborami uzupełniającymi do Kongresu, które miały miejsce 8 listopada. - To by pomogło Demokratom. To był prezent dla Joe Bidena. Dlatego podaliśmy to dopiero 9 listopada - wywodził.
Źródło: Twitter/Julia Davies