Tak politycy PiS wykorzystują referendum. Z wydatków nie muszą się rozliczać
Kandydaci PiS w wyborach parlamentarnych promują się pod płaszczykiem kampanii referendalnej. Banery z twarzami Andrzeja Jaworskiego i Michała Kowalskiego można znaleźć na Pomorzu. Postępując w ten sposób politycy PiS nie muszą rozliczać się z wydatków, do czego są zmuszeni w trakcie oficjalnej kampanii wyborczej.
Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.
Andrzej Jaworski jest obecnie prezesem PZU Zdrowie. Posłem nie jest od 2016 roku, ale najwyraźniej zatęsknił za wielką polityką, bo w najbliższych wyborach startuje z miejsca 6. na liście PiS w Gdańsku.
Radio ZET pisze o banerze z wizerunkiem polityka, który znajduje się przy ulicy Morskiej w Gdyni. Na plakacie widnieje wielkie zdjęcie i nazwisko Jaworskiego. Jest też napis "4 x nie" oraz cztery pytania referendum, które odbędzie się 15 października, w tym samym dniu co wybory parlamentarne.
Andrzej Jaworski na plakacie jest podpisany jako "Prezes Izby-Gospodarczo-Handlowej". "Gdyby widniał tam jako kandydat PiS, to musiałby to rozliczyć jako materiał wyborczy. A tak nie musi" - pisze Radio ZET.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jaworski zaprzecza, że baner jest częścią jego kampanii wyborczej. - Jest to zupełnie inna kampania, nie jest ona prowadzona jako kampania Prawa i Sprawiedliwości. To promocja idei, całkowicie zgodna z prawem, zaczęła się ona zresztą jeszcze zanim zostałem kandydatem na posła - wyjaśnia Radiu ZET Andrzej Jaworski.
Innym kandydatem PiS w wyborach jest Michał Kowalski, który znalazł się na 12. miejscu listy w Gdyni. Kowalski jest radnym PiS w powiecie puckim oraz dyrektorem Centralnego Ośrodka Sportu w Cetniewie. Kowalski na banerze ze swoim wizerunkiem również pisze o referendum. Do głosowania na "nie" zachęca jako prezes Stowarzyszenia Nasze Pomorskie. "A zdjęcie Kowalskiego jest takie samo jak to prezentowane na jego stricte wyborczych" - czytamy w Radio ZET.
Kowalski, podobnie jak jego partyjny kolega, również zaprzecza, że wspomniany baner jest częścią jego kampanii wyborczej.
Kampania referendalna poza limitami wydatków
- Organizacje pozarządowe ostrzegały, że zarządzanie referendum razem z wyborami będzie naruszało równość wyborów. Sprawy poddane pod referendum będą się bowiem zawsze pokrywały z kwestiami poruszanymi w kampanii wyborczej. A to rodzi pokusę, by działać poza limitami wydatków - komentuje w rozmowie z Radiem ZET Patryk Wachowiec z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Z furtki jaka pojawiła się wraz z ogłoszeniem referendum będą mogli korzystać przede wszystkim bardziej majętni politycy, którzy w ten sposób nie będą musieli rozliczać się z wydatków przed PKW. A jak ujawniła reporterka Wirtualnej Polski Bianka Mikołajewska, wspomniany Andrzej Jaworski łącznie za rządów PiS zarobił w grupie PZU aż 2,955 mln zł.
PO też rozpoczęło kampanię referendalną
Warto dodać, że PO również rozpoczęła już publikację spotów w ramach kampanii referendalnej. Takim filmem jest materiał o aferze wizowej w MSZ. Kobieta podpisana jako "anonimowy informator" opowiada w nim o procederze sprzedaży wiz migrantom. Spot, który mógłby być zwykłym materiałem wyborczym został jednak podpisany jako materiał referendalny. Dla formalności, na końcu znalazło się zdanie: "Rząd PiS sprowadził 250 000 migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Referendum to kłamstwo PiS".
Czytaj także:
Źródło: Radio ZET