Seul grozi potężnym odwetem. Potwierdziło się najgorsze
Korea Południowa przyznała, że do stolicy kraju dotarł wojskowy dron wysłany przez reżim Kim Dzong Una. Miał on się pojawić w okolicach pałacu prezydenckiego, czyli w strefie zakazu lotów. W konsekwencji prezydent Korei Południowej zagroził zerwaniem zawieszenia porozumienia wojskowego z sąsiadem i skrytykował działanie swojej armii.
05.01.2023 | aktual.: 05.01.2023 18:58
Do naruszenia przestrzeni powietrznej Korei Południowej doszło pod koniec roku. 26 grudnia na teren tego kraju wleciało pięć północnokoreańskich dronów, które pozostawały tam przez kilka godzin. Seulowi nie udało się zestrzelić maszyn mimo poderwania myśliwców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Seul przyznał się po czasie
Pierwotnie armia Korei Południowej nie potwierdzała, że miało miejsce naruszenie strefy zakazu lotów w okolicach pałacu prezydenckiego. Ostatecznie doszło do tego w czwartek po burzy, jaka wybuchła kraju. Jak finalnie zadeklarował sztab, jeden z dronów pojawił się przy północnej krawędzi wspomnianej strefy.
Agencja Yonhap, powołując się na sekretarza prasowego prezydenta, poinformowała w środę, że w efekcie działań reżimu Kima z grudnia, prezydent Korei Płd Yoon Suk-yeol zagroził zawieszeniem porozumienia wojskowego z 2018 r., jeśli Pjongjang ponownie naruszy przestrzeń powietrzną jego kraju.
Wściekły prezydent Korei Południowej
Prezydent miał jednocześnie wezwać do budowy "przytłaczającego potencjału obronnego wykraczającego poza proporcjonalny poziom".
Skrytykował przy tym reakcję armii południowokoreańskiej wobec omawianego incydentu, określając ją jako niewystarczającą. Część odpowiedzialności zrzucił na poprzednią administrację, zarzucając jej zbytnie poleganie na porozumieniu z 2018 r., które zakazuje wrogich działań w rejonach przygranicznych.
Yoon polecił ministrowi obrony stworzenie wojsk wyposażonych w wielozadaniowe drony zdolne m. in. do wykonywania zadań wywiadowczych, rozpoznania i wojny elektronicznej.
Źródło: rp.pl, PAP