Tajemnicze zaginięcie żony. Były policjant nie przyznaje się do winy
• Były policjant z komendy w Sosnowcu Marek G., oskarżony o zabicie żony, nie przyznał się do winy, ani pozostałych stawianych mu zarzutów
• W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Katowicach ruszył proces 37-latka
• "Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Mieszkaliśmy razem, ale żyliśmy osobno" - mówił przed sądem oskarżony
Były policjant z komendy w Sosnowcu Marek G., oskarżony o zabicie żony, nie przyznał się do popełnienia tej zbrodni ani pozostałych zarzutów, między innymi bezprawnego korzystania z baz danych. W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Katowicach ruszył jego proces. Sprawa ma charakter poszlakowy. Ciała kobiety, która zniknęła w lipcu 2012 roku, nie udało się odnaleźć. Sam 37-letni oskarżony twierdzi, że żona po kłótni opuściła dom i zerwała kontakt.
"Mieszkaliśmy razem, ale żyliśmy osobno"
Po tym, jak prokurator Zbigniew Jamrozy odczytał akt oskarżenia, G. oświadczył, że nie przyznaje się do winy. Jak mówił w wyjaśnieniach, swoją przyszłą żonę Annę poznał w 2001 lub 2002 roku przez Internet. Ich małżeństwo po pewnym czasie zaczęło przeżywać poważny kryzys, oboje mówili o rozwodzie. - Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Mieszkaliśmy razem, ale żyliśmy osobno - powiedział.
W 2011 roku policjant nawiązał bliską relację z koleżanką z pracy. Według prokuratury, to właśnie ją próbował później podżegać do składania fałszywych zeznań, czego dotyczy osobny stawiany mu zarzut. G. stanowczo temu zaprzecza.
Według ustaleń śledztwa, do zbrodni doszło 7 lipca 2012 roku w Czeladzi. Sam G. w obszernych wyjaśnieniach opowiadał, że tego dnia doszło do kilku spięć z żoną - mieli kłócić się o nadanie przesyłki i podlanie kwiatków na tarasie.
- Żona mówiła, że wszystko musi robić sama, że ciągle o wszystko musi się prosić, że nic nie robię z własnej inicjatywy i że sama musi dbać o dom - powiedział G. - Pytała, czy mam ochotę ratować to małżeństwo, cokolwiek w nim naprawić. Kiedy nie potwierdziłem, powiedziała, że ma wszystkiego dość i odchodzi - dodał oskarżony.
Twierdzi, że nie wie, co było w kopercie
Według jego relacji, żona po chwili się spakowała, rzuciła w niego obrączką i pierścionkiem, zabrała małżeńskie zdjęcie i wyszła z domu, zapowiadając, że za jakiś czas wróci po 2,5-roczną córkę. Oskarżony utrzymuje, że po wyjściu żony jeździł samochodem po okolicy, próbując ją odnaleźć. Miał też do niej dzwonić, ale włączała się poczta głosowa.
Później nadał przesyłkę do Niemiec, o co miała go prosić żona. W kopercie był telefon Anny. Według oskarżenia, Marek G. wysłał paczkę z włączonym telefonem żony, aby przez logowania zasugerować, że wyjechała ona za granicę. Oskarżony twierdzi, że nie wie, co było w kopercie.
Po tym, jak 9 lipca 2012 r. Marek G. zgłosił zaginięcie żony, kobiety poszukiwali policjanci z Czeladzi i Będzina. 3 grudnia 2012 roku zostało wszczęte śledztwo w tej sprawie. We wrześniu ubiegłego roku., na polecenie prokuratora, zatrzymano męża poszukiwanej. Usłyszał on zarzut zabójstwa żony.
Choć nie odnaleziono ciała pokrzywdzonej, prokuratura jest przekonana, że zebrane dowody w tej sprawie wskazują jednoznacznie, że Anna G. została pozbawiona życia przez męża w ich wspólnym domu, a oskarżony później wywiózł gdzieś jej zwłoki. Są to między innymi: zeznania świadków, billingi, smsy i dane z komputera Marka G. - W postępowaniu opinie wydawali też biegli z wielu dziedzin - mówił prok. Jamrozy.
Mężczyzna został też oskarżony o przestępstwa związane z przekroczeniem uprawnień funkcjonariusza policji, poprzez sprawdzanie w policyjnych rejestrach, bez podstawy prawnej, danych dotyczących różnych osób. Jak zaznacza prokuratura, czyny te nie mają związku z samym zarzutem zabójstwa.
- Dowody w tej sprawie oceni sąd. Myślę, że proces będzie trudny, żmudny. Z pewnością potrwa jakiś czas, ale zdaniem prokuratury zdaniem prokuratury powinno to pozwolić na ustalenie winy oskarżonego - powiedział dziennikarzom oskarżyciel podczas przerwy w rozprawie.
182 świadków
W śledztwie przesłuchano 182 świadków. Prokuratura chce przesłuchać przed sądem 49 z nich oraz 14 biegłych. Marek G. został zwolniony ze służby 6 listopada 2015 roku. Decyzję taką podjął komendant wojewódzki policji, ze względu na "ważny interes służby". Od czasu przedstawienia zarzutów oskarżony przebywa w areszcie. Grozi mu dożywocie.
Przed śląskimi sądami zapadały już wyroki skazujące za zabójstwo, mimo nieodnalezienia ciał ofiar. W 2011 roku były pracownik magistratu w Świętochłowicach Adam Ł. został w poszlakowym procesie skazany na 25 lat więzienia za zabicie byłej żony Alicji C. w 2007 roku.
Kilka lat później ten sam mężczyzna został skazany na 25 lat więzienia za zamordowanie swojej dziewczyny w 1991 roku. Jej zwłoki odnaleziono w studzience kanalizacyjnej w miejscowości Klucze w Małopolsce. Śledztwo, początkowo umorzone z uwagi nie niewykrycie sprawcy, zostało podjęte po informacjach, które wypłynęły w postępowaniu dotyczącym zabójstwa Alicji C.