Tajemnice umysłu zbrodniarza

Psychiatra chciał wyjaśnić, jak narodził się potwór...

Obraz

/ 10Tajemnice umysłu zbrodniarza

Obraz
© AFP

Wraz z Hermannem Goeringiem do amerykańskiego centrum śledczego Mondorf-les-Bains w Luksemburgu trafiło tuzin ozdobionych monogramami waliz, zawierających mundury, jedwabną bieliznę, ranne pantofle, termofor, cztery pary okularów oraz całe mnóstwo zegarków, spinek do krawatów i mankietów, cennych papierośnic, pierścieni z brylantami i rubinami i odznaczeń. To właśnie tam były marszałek Rzeszy po raz pierwszy zetknął się z Douglasem M. Kelleyem, wojskowym psychiatrą, który zamierzał wyjaśnić, jakie cechy osobowości nazistowskich przywódców uczyniły z nich zbrodniarzy.

Po wielu rozmowach z Goeringiem, Rudolfem Hessem, Hansem Frankiem i innymi nazistami, którzy mieli wkrótce zasiąść na ławie oskarżonych w Norymberdze, Kelley doszedł do wniosku, który zaszokował nawet jego samego. Naziści nie byli potworami. Za ich zbrodnie nie były również odpowiedzialne żadne specyficzne cechy, które można byłoby odnaleźć tylko u Niemców. Naziści byli podobni do nas i wyłącznie sprzyjające okoliczności, które pozwoliły im dojść do władzy, sprawiły, że mogli wcielać w życie najśmielsze i najbardziej potworne wytwory własnej wyobraźni.

15 października 1946 r. Hermann Goering popełnił samobójstwo, zażywając cyjanek potasu. W Nowy Rok 1958 r. doktor Doulgas M. Kelley uczynił dokładnie to samo. W książce "Goering i psychiatra" Jack El-Hai, amerykański dziennikarz i pisarz specjalizujący się w tematyce historycznej i naukowej, były prezes American Society of Journalists and Authors analizuje więź, jaka zrodziła się między byłym marszałkiem Rzeszy i dr. Kelley'em. Tylko w Wirtualnej Polsce, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka, publikujemy wstrząsające fragmenty tej publikacji!

(js)

/ 10"Musimy się dowiedzieć, co powodowało nazistami, aby zapobiec nawrotowi takiego zła"

Obraz
© Domena publiczna

Gdy Kelley przystąpił do pracy dla Trybunału, nie miał żadnego doświadczenia w pracy ze zbrodniarzami wojennym. Rozkaz z 4 sierpnia 1945 r. pchnął jego życie na całkiem nowe tory. Wcześniej cała chmara psychiatrów i innych lekarzy występowała o zezwolenie na przyjazd do Mondorf i zbadanie więźniów w celu ustalenia przyczyn takiego, a nie innego zachowania czołowych nazistów. Jeden z nich, amerykański psychoanalityk John Millet, miał nadzieję "wzbogacić naszą wiedzę o charakterze i habitualnych skłonnościach Niemców". Inni chcieli czegoś więcej niż tylko rozmowy z nazistami. "Niektórzy posuwali się nawet do sugestii, by przeprowadzić sekcje mózgów (...) zbrodniarzy. Zakładałoby to egzekucję poprzez strzał w pierś, a nie w głowę, by nie uszkodzić tkanki mózgowej", pisze historyk medycyny Daniel Pick. Władze wojskowe odrzuciły wszystkie te podania, wybierając swojego człowieka, który nawet nie występował o ten zaszczyt.

Praktyka w kilku szpitalach psychiatrycznych nauczyła Kelleya, że anormalne zachowania miewają tajemnicze i fascynujące źródła. Dlatego wiązał ze spotkaniem z ludźmi uważanymi powszechnie za najgorszych kryminalistów stulecia szczególne oczekiwania. Chciał znaleźć u więźniów symptomy pewnej skazy wspólnej nazistowskim przywódcom: skłonności do czynienia zła. Czy cechowało ich jakieś wspólne zaburzenie mentalne, czy też stała za tym jakaś dolegliwość psychiatryczna? A może za ich ohydnymi postępkami stała specyficzna "nazistowska osobowość"? Kelley zamierzał to sprawdzić. "Zniszczenie Europy, śmierć milionów ludzi, groźba unicestwienia nowoczesnej cywilizacji - to wszystko pójdzie na marne, jeśli nie wyciągniemy prawidłowych wniosków co do sił, które wywołały ten chaos", napisał potem. "Musimy się dowiedzieć, co powodowało nazistami, aby zapobiec nawrotowi takiego zła".

/ 10"Bez wątpienia był najwybitniejszą postacią spośród nich, gdyż był inteligentny"

Obraz
© AFP

Kelley szybko wyrobił sobie zdanie o Goeringu. Po spotkaniach z innymi nazistowskimi więźniami zapisał w swych medycznych notatkach, że marszałek Rzeszy był "bez wątpienia najwybitniejszą postacią spośród nich, gdyż był inteligentny. Pod względem umysłowym dobrze rozwinięty. Gdy ten potężny mężczyzna okryty był peleryną i nie widziało się, jak trzęsie mu się tłuste brzuszysko, wyglądał z oddali całkiem dobrze - jak potężna i dynamiczna jednostka".

Ale już po pierwszych rozmowach w celi i dotknięciu kwestii politycznych, takich jak wojna czy rozwój nazizmu, Kelley dostrzegł też ciemną stronę Goeringa. Były marszałek Rzeszy wykazywał się bezwzględnością, narcyzmem i zimną pogardą wobec wszystkich, którzy nie należeli do ścisłego kręgu jego rodziny i przyjaciół. Ta specyficzna mieszanka cech Goeringa - budzących uznanie i najwyższą niechęć - zwiększała jeszcze zainteresowanie Kelleya.

Kelley miał dość zawodowego doświadczenia, by traktować Göringa i innych więźniów z Norymbergi tak samo, jak pacjentów "z cywila", bez zdradzania swej opinii o ich przerażających czynach. Nie wdając się w oceny przeszłości, zachęcił Goeringa i jego kolegów nazistów do swobodnego wypowiadania się na temat ich rządów i roli, jaką pełnili w reżimie. Marszałek Rzeszy, któremu brakowało czyjejś uwagi, cieszył się, że ma inteligentnego rozmówcę.

Podczas kilku ich rozmów Goering opowiadał na przykład o swym emocjonalnym przywiązaniu do zwierząt. Podobnie jak wielu innych myśliwych, kochał swoją zdobycz, dlatego zadbał o zmiany w niemieckich regulacjach dotyczących spraw leśnych i łowieckich, tak by zapewnić zwierzynie humanitarne traktowanie. Przeforsował też przepisy zabraniające wiwisekcji. Ci, którzy je pogwałcili, lądowali w obozach koncentracyjnych. Amerykański psychiatra próbował pogodzić empatię marszałka wobec innych gatunków żywych z jego okrucieństwem wobec tak licznych przedstawicieli jego własnego gatunku. Ten człowiek wykorzystywał swoją uprzywilejowaną pozycję, by chronić psy i koty, a jednocześnie prowadził bezwzględne czystki wśród swoich przeciwników, głosząc, że ma do tego prawo, nie oglądając się na procedury prawne. A w dodatku jako szef Luftwaffe autoryzował bombardowania ludności cywilnej. W 1940 r., podczas inwazji na Holandię, kazał przeprowadzić nalot na centrum Rotterdamu, w wyniku którego zginęło co najmniej tysiąc cywili,
a osiemdziesiąt pięć tysięcy straciło dach nad głową. A był to tylko jeden z licznych podobnych przypadków.

/ 10Nazista wykazywał kompletny brak poczucia moralności

Obraz
© Domena publiczna

Kelley składał powoli w umyśle obraz swojego najwyższego rangą pacjenta. Wysiłki Goeringa, by stać się wzorowym więźniem i prezentować się w najkorzystniejszym świetle, robiły swoje. Czas, jaki ze sobą spędzili, pozwolił Kelleyowi docenić urok i "znakomitą, sięgającą wyżyn inteligencję" Goeringa. Ten nazista był dowcipny, charyzmatyczny, kulturalny i miał przy tym świetne maniery. Wszystkie te przymioty nie zamykały jednak Kelleyowi oczu na wrodzoną złośliwość marszałka Rzeszy. Kelleya intrygowała "zdolność Goeringa do prowadzenia najbrutalniejszej nawet polityki".

Marszałek Rzeszy cieszył się, że może tak często rozmawiać na różne tematy - od wojskowych zagadnień taktycznych po nadchodzącą zimną wojnę. Pewnego razy Kelley zapytał marszałka, czy podzielał stanowisko partii nazistowskiej co do rasowej niższości nie-Aryjczyków. "Nikt nie wierzył w te bzdury", zadeklarował Goering. "Gdy zauważyłem, że te 'bzdury' kosztowały życie prawie sześciu milionów ludzi, Goering dodał: 'No dobrze, to była skuteczna propaganda polityczna'", wspominał Kelley. Z tej wymiany zdań psychiatra wyciągnął wniosek, że więzień wykazywał "kompletny brak poczucia moralności".

Goering chciał się zrewanżować Kelleyowi za uwagę, jaką mu poświęcał. Podczas jednego ze spotkań w celi zaoferował psychiatrze, że zapisze mu imponujący szmaragdowy pierścień, który marszałek miał przy sobie w chwili aresztowania. Sam wyceniał go na pół miliona dolarów. Kelley odpowiedział, że nie może przyjąć tak cennego prezentu, a poza tym łupy wojenne marszałka Rzeszy już do niego nie należały. Goering wyglądał na zranionego, ale "nie zabolało go to, że stał się biedakiem, lecz to, że jakiś leszcz powstrzymał go od czegoś, co sobie zaplanował", wspominał później Kelley. "No dobrze, mam coś równie dobrego", powiedział Göring i podpisał Kelleyowi swoje zdjęcie formatu 8 na 10 cali w pełnej gali mundurowej.

/ 10Przypominali kadrę kierowniczą ze "spółki III Rzesza"

Obraz
© AFP

Kelley coraz wyraźniej dostrzegał społeczną i polityczną hierarchię panującą wśród jego podopiecznych. Przypominali mu kadrę kierowniczą jakiejś korporacji, podlegającą zmarłemu dyrektorowi generalnemu Adolfowi Hitlerowi. Jedną klikę, do której należeli Goering i Rosenberg, nazywał "mózgowcami", ludźmi współtworzącymi nazistowską ideologię i politykę. Byli też "kierownicy sprzedaży" - Baldur von Schirach, Franz von Papen, Konstantin von Neurath i Ribbentrop, którzy dystrybuowali na świecie idee Hitlera. Przedstawiciele "resortów siłowych", tacy jak Kaltenbrunner, Wilhelm Keitel, Alfred Jodl, Erich Raeder i Karl Doenitz, opowiadali za militarne wymuszanie tych transakcji. W końcu obsługa "spółki III Rzesza", składająca się z prawników i urzędników, zajmowała się "dopinaniem" tych przedsięwzięć. Razem ci czołowi nazistowscy więźniowie tworzyli "radę dyrektorów" pokonanego reżimu, grupę kierowniczą, która zarządzała narodem, choć często wzajemne kontakty jej poszczególnych członków były dość luźne.

Jednakże w odróżnieniu od zwykłego zarządu firmy ludzie ci przez sześć lat prowadzili wojnę, cynicznie łamali wszelkie traktaty i umowy międzynarodowe, wyniszczali niewinne narody, zrobili niewolników z milionów ludzi, a inne miliony zamknęli w obozach, by je wymordować, zalegalizowali rasizm i terror. Co zrobiło z tych ludzi zbrodniarzy? Może wykorzystali tylko okazje, które skusiłyby wielu z nas? A może - ta myśl wracała jak bumerang - cierpieli na odpowiadającą za ich zachowanie jakąś psychiczną skazę, coś w rodzaju "nazistowskiego myślenia"? Kelley rozumiał, że mając dostęp do takiej kolekcji wielkich zbrodniarzy stulecia, może znaleźć odpowiedź na te pytania i zyskać światowe uznanie.

Kelley twierdził później, że poświęcił każdemu z osadzonych co najmniej osiemdziesiąt godzin, ale chyba przesadzał, bo w Mondorf i Norymberdze nie starczyłoby mu już na nic innego czasu. Jednak ze względów zawodowych i własnych preferencji najwięcej czasu spędzał z Goeringiem. W surowej celi marszałka Rzeszy, gdzie były tylko papiery, torebki po cukrze i talia kart American Legion, a czasami zawiniątko z bielizną do prania, leżące na łóżku, nawiązywali nici porozumienia i wzajemnej fascynacji, co nie oznacza jeszcze sympatii czy szacunku. Kelley doszedł do wniosku, że Goering szukał w nazizmie zaspokojenia osobistych dążeń i żądzy władzy. W jego lojalności wobec partii nie chodziło o Hitlera, Niemcy, a już najmniej o zachowanie rzekomej rasy aryjskiej. Jego celem był osobisty awans. Wstąpił do NSDAP, bo ta partia była "na fali". Jego skupienie się na sobie było wyjątkowe nawet w kontekście innych narcyzów. Kelley nie spotkał jeszcze nigdy kogoś tak skoncentrowanego na samym sobie.

/ 10"Niech będzie, byliśmy potakiwaczami Hitlera. Ale proszę mi pokazać kogoś w Niemczech, kto był na 'nie', a teraz nie leży sześć stóp pod ziemią"

Obraz
© AFP

Psychiatra rozumiał tragizm losu Goeringa - przynajmniej z perspektywy marszałka Rzeszy. Jako oficjalny następca Hitlera aż do czasu zamieszania i zdrad w ostatnich dniach wojny, Goering był o krok od spełnienia swojego marzenia o najwyższej władzy w Niemczech, o staniu się po samobójstwie Hitlera drugim Fuehrerem. Lecz przyszedł nagły upadek. "Osiągnął swój cel za późno", przyznawał Kelley. "W Norymberdze był Fuehrerem bez kraju, marszałkiem bez armii, więźniem oskarżonym o wypowiedzenie agresywnej wojny pokojowym narodom i rozmyślne mordy na milionach istot ludzkich".

Z drugiej strony Goeringowi zależało, by Kelley wiedział, że nie był pachołkiem Hitlera. Marszałek twierdził, że z biegiem wojny widział coraz wyraźniej błędy i fałszywe oceny sytuacji, dokonywane przez Fuehrera, i był jednym z niewielu, którzy odważali się zwracać na nie uwagę Wodza. Jako jedyny z więźniów norymberskich twierdził, że zdarzało mu się spierać z Hitlerem. Kelley zareagował na to prowokującą uwagą, że Amerykanie uważali powszechnie całe kierownictwo reżimu, z Goeringiem włącznie, za potakiwaczy Hitlera. "Niech będzie", zgodził się Goering. "Ale proszę mi pokazać kogoś w Niemczech, kto był na 'nie', a teraz nie leży sześć stóp pod ziemią".

Zbrodniarz podkreślał swoje przywiązanie do rodziny. "Moim zdaniem pani Göring w pełni odwzajemniała uczucia męża i była wobec niego absolutnie lojalna", napisał Kelley. Nikt jednak nie wie, czy Emmy Goering zaakceptowała zdumiewający plan, jaki jej mąż miał względem ich córki Eddy. Otóż marszałek poprosił Kelleya, by - jeśli dziecko zostanie sierotą, bez ojca i matki - wychował małą Eddę w Stanach Zjednoczonych.

/ 10Wydał rozkaz zabicia starego przyjaciela. "Stanął mi na drodze"

Obraz
© AFP

Kelley nie użył nigdy terminu "psychopata" wobec Goeringa ani żadnego innego nazistowskiego więźnia, ale jego notatki z rozmów z nimi opisują klasyczne zachowania psychopatyczne. Na przykład podczas jednej z rozmów Goering, opowiadając o swoich pierwszych latach w NSDAP, wspominał o współpracy z Ernstem Roehmem przy tworzeniu SA, partyjnych oddziałów szturmowych odzianych w brunatne koszule. Kelley miał wrażenie, że to trudne zadanie, o kluczowym znaczeniu dla partii, połączyło obu nazistów więziami przyjaźni. Jednak zaraz potem Goering zmienił temat i zaczął opowiadać, jak to później konkurował z Roehmem o względy Hitlera. Współzawodnictwo to zakończyło się jednoznacznym rozstrzygnięciem: Goering wydał rozkaz zamordowania Roehma w 1934 r., podczas partyjnej czystki, znanej jako noc długich noży. Koniec, kropka. Goering był gotów do kolejnej zmiany tematu. "Ale jak pan mógł wydać rozkaz zabicia starego przyjaciela?!", wybuchnął Kelley. Goering siedział spokojnie i wpatrywał się w Amerykanina. W tym
spojrzeniu były zakłopotanie, niecierpliwość i politowanie. Jakby Goering myślał: "Doktorze Kelley, czyżbym pana przeceniał? Czy pan jest idiotą?". Kelley jeszcze po latach pamiętał, co Goering zrobił później: "Wzruszył swoimi wielkimi ramionami, rozłożył ręce i powiedział beznamiętnie: 'Stanął mi na drodze'".

To wzruszenie ramion miało oznaczać, że uwolnił się od rozmyślań nad losem swojego towarzysza. Bo i co mógł zrobić jeszcze człowiek taki jak Goering? Miał własne sprawy na głowie. Kelley pozwalał czasami, by marszałek rozwijał to swoje socjopatyczne rozumowanie, które wydawało się nie znamionować szaleńca ani człowieka zdrowego, tylko należeć do półmrocznej sfery społecznego i kulturowego chaosu.

Czasami jednak Kelley spierał się z Goeringiem. Gdy pewnego razu marszałek Rzeszy zadeklarował, iż wykonywanie rozkazów, nawet nielegalnych, jest usprawiedliwione, bo służy porządkowi społecznemu i dyscyplinie wojskowej, Kelley odparł ostro: "Do diabła z dyscypliną wojskową. Mając zrównoważoną cywilizację, zrobiliśmy wszystko, by raz na zawsze położyć kres militaryzmowi, i zdobyliśmy się na wszelkie wysiłki, by uniknąć następnej wojny, która przyniesie zagładę ludzkości". Były dowódca Luftwaffe przyjął te słowa spokojnie: "Ja też tak myślałem po poprzedniej wojnie. Ale tak długo, jak długo każdy naród ma swoje egoistyczne interesy, trzeba na to patrzeć realistycznie. W każdym razie jestem przekonany, że istnieje jakaś siła wyższa, która popycha ludzi wbrew ich wszelkim wysiłkom, by kontrolować swe przeznaczenie". Ta wymiana zdań zainspirowała Kelleya do notatki o cynizmie i "mistycznym fatalizmie" Goeringa.

W podobny sposób Goering otrząsnął się z więziennego dyskomfortu, mówiąc Kelleyowi, że czuje się stosunkowo dobrze w zamknięciu, a to dzięki ciszy i spokojowi. Cytował też Biblię. Miał w tym pewien cel. Goering miał coś ważnego do zrobienia. Odmawiał co prawda aliantom prawa do sądzenia go - wraz z kolegami - jako zbrodniarza wojennego, ale przyjmował za rzecz oczywistą i nieuchronną, że zwycięzcy karzą pokonanych, i widział w tym szansę dla siebie. Na oczach świata mógł wystąpić w obronie nazistowskiej polityki i odbudować własną reputację. "Poświęcał cały swój czas na próby zdyskredytowania wszystkich innych członków partii, nawet Hitlera, tak by w podręcznikach historii znalazło się miejsce tylko dla niego". "Podobnie jak reszta wykręca się od jakiegokolwiek zaangażowania w zbrodnie. Uważa, że jest całkowicie niewinny, choć istnieją dowody takich zbrodni z pierwszych lat funkcjonowania obozów koncentracyjnych (1933-35), gdy Goering nimi zarządzał. Oczywiście te masowe mordy zaczęły się, jego zdaniem,
dopiero później, za czasów Himmlera".

/ 10"W większości można by ich określić jako ekscentryków albo fanatyków"

Obraz
© AFP

Kelley poddał Goeringa testowi plam atramentowych Rorschacha. Dokonana przez niego interpretacja wyników skupiała się na kilku wyróżniających cechach. Większość odpowiedzi marszałka zawierała to, co Kelley nazywał "determinantą kinestetyczną" - chodziło o częste odwoływanie się w jego opisach do ludzkich lub zwierzęcych ruchów. Ku zaskoczeniu Kelleya zdradzało to introwertyczną osobowość Goeringa, a nie skrajnie ekstrawertyczną, jaką psychiatra spodziewał się odnaleźć. Kelley zanotował też upodobanie Goeringa do słowa "fantastyczne" w jego opisach kart Rorschacha, na których marszałek Rzeszy dostrzegał czarownice, prehistoryczne zwierzęta, duchy i tańczących derwiszów. Psychiatra zauważył też narcystyczne skupienie Goeringa na sobie, który na karcie IX widział "zjawę z wielkim brzuchem". Równie znaczące było to, że Goering widział w plamach atramentowych całe sytuacje, a nie szczegóły jakichś większych scen. "Mamy tu do czynienia z małą próbą krytycznej analizy albo samych detali, albo ich relacji
składających się na ogólniejszą ideę", zauważył Kelley. "Takie ogólne sytuacje odczytuje Goering bez trudu i przechodzi do następnych. To jest jego naturalny sposób działania".

W sumie badanie Goeringa dało Kelleyowi "obraz osoby o znaczących predyspozycjach intelektualnych, żywej wyobraźni, nastawionej na życie ekspansywne, agresywne i z fantazją; ambitnej i zmierzającej do szybkiego podboju świata". Kelley sądził, że zdominowana przez fantazję ambicja Goeringa może prowadzić do ciągłego amoku i że marszałek był "człowiekiem, z którym wciąż trzeba się było liczyć". Ktoś niebędący psychiatrą mógłby wyciągnąć te same wnioski z zachowania Goeringa w przeszłości. Można by się nawet zapytać, na ile wiedza Kelleya o niechlubnych czynach jego ulubionego więźnia wpłynęła na interpretację wyników badania marszałka Rzeszy metodą Rorschacha.

W sumie testy wykazały, że "choć wielu [więźniów] nie nazwalibyśmy idealnie normalnymi, to żaden nie cierpi na odchylenia, które wymagałyby - zgodnie z amerykańskimi przepisami - leczenia w zakładzie zamkniętym", napisał Kelley. "W większości można by ich określić jako ekscentryków albo fanatyków".

Kelley zaaplikował też Goeringowi test apercepcji tematycznej (TAT), psychologiczne badanie, mające rzucić świat­ło na światopogląd badanego, jego wizję samego siebie i związki z innymi ludźmi. Przedtem Kelley poddał temu testowi tylko kilku więźniów. Pokazał Goeringowi zestaw dwudziestu kart z obrazkami przedstawiającymi mężczyzn i kobiety w codziennych sytuacjach albo sceny, na których nie było żadnych ludzi. Goering miał przez pięć minut opowiadać o tym, co jego zdaniem działo się na danym obrazku, co doprowadziło do przedstawionej sytuacji, co pokazane osoby czują i myślą i jak ta historia się skończy. Przyglądając się drugiej karcie TAT Goering wymyślił następującą historyjkę: "Widać tu mężczyznę, rolnika, głęboko oddanego swej pracy, a przy tym miłośnika przyrody. Jego los rozpięty jest między dwiema kobietami: tą ciężarną, opierającą się o drzewo - to bez wątpienia kobieta ze wsi - i drugą, młodszą, inteligentniejszą i z miasta. Mężczyzna jest pod urokiem tej młodej dziewczyny. W sercu ma zamęt, ale
ze względu na mające się urodzić dziecko i jego własne przywiązanie do ziemi wróci jednak do żony, a młoda dziewczyna wyjedzie do miasta i tam ułoży sobie sama życie". Nie wiemy, jak Kelley zinterpretował tę historyjkę. Laik mógł spekulować, że Goering nieświadomie odniósł się tu do swojego życia - dwóch żon, z których każda oczekiwała po nim lojalności.

/ 10"Za 50 albo 60 lat w całych Niemczech będą stać pomniki Hermanna Goeringa"

Obraz
© AFP

Goering dzielił się z Kelleyem swoimi wspomnieniami, także tymi dotyczącymi jego stosunków z Hitlerem i współoskarżonymi. Gdy na początku wojny Hitler wyznaczył oficjalnie Goeringa swoim następcą, marszałkowi "zrobiło się bardzo przyjemnie, choć tego właśnie się spodziewał". "Byłem jednak wściekły, że Hitler wyznaczył z kolei na mojego następcę tego głupka Hessa. Powiedziałem to Hitlerowi i zrobił się wielki hałas". Goering przerwał na chwilę, by wyprostować plecy; siedząc na łóżku, położył dłonie na kolanach i spojrzał na Kelleya. "No i wie pan, co Hitler powiedział? 'Hermann, bądź rozsądny. Rudolf zawsze był lojalny i ciężko pracował. Musiałem mu to jakoś wynagrodzić, więc dałem mu ten publiczny wyraz uznania. Ale wiesz, Hermann, kiedy sam zostaniesz Fuehrerem Rzeszy, nie będziesz się tym musiał przejmować. Będziesz mógł odsunąć Hessa i mianować następcą, kogo zechcesz'". Pod koniec tej anegdoty oczy Goeringa rozbłysły, bo wspomnienie władzy najwyraźniej rozproszyło mroki uwięzienia.

Podczas innej rozmowy Goering opowiadał Kelleyowi, jak zdecydował się po zakończeniu pierwszej wojny światowej wstąpić do partii nazistowskiej. Marszałek twierdził, że skrupulatnie przyjrzał się licznym prawicowym ugrupowaniom, jakie się wówczas pojawiły w Niemczech, a potem związał się z narodowymi socjalistami, których program przemawiał do weteranów rozgoryczonych warunkami traktatu wersalskiego. Mając byłych żołnierzy w swoich szeregach, partia nazistowska mogła wywołać pucz monachijski w 1923 r. Antysemityzm nazistów był dla Goeringa użytecznym narzędziem dla zdobywania zwolenników, działającym na emocje jeszcze silniej niż upokarzający traktat pokojowy. "I miałem rację. Ludzie lgnęli do nas masowo. Wciągaliśmy w nasze szeregi tych starych żołnierzy, a ja miałem stanąć na czele narodu...", opowiadał Goering. Po chwili marszałek zreflektował się, że nadzieje na stanowisko Fuehrera jednak się nie ziściły. "Powie pan, że to wszystko za późno? A może nie? W każdym razie zaszedłem daleko". Goering zdawał się
sugerować, że jego awans, którego tak daremnie oczekiwał, po samobójstwie Hitlera wciąż miał dla marszałka swoją wartość, pomimo pewności, że alianci skażą go ostatecznie na śmierć. "Pan wie, że zawisnę. Jestem gotów. Ale mam zamiar przejść do niemieckiej historii jako wielki człowiek. Jeśli nie zdołam przekonać sądu, przekonam chociaż niemiecki naród, że wszystko, co robiłem, robiłem dla Rzeszy Wielkoniemieckiej. Za 50 albo 60 lat w całych Niemczech będą stać pomniki Hermanna Goeringa. Może będą to niewielkie pomniczki, ale za to w każdym niemieckim domu".

Wyjaśnił, że nie martwi go perspektywa śmierci. Jako dowódca, który prowadził niezliczonych żołnierzy do walki na śmierć i życie, zawsze liczył się ze spotkaniem z wrogiem. Teraz, gdy alianci byli górą, Goering zamierzał "iść na całość". "Nie uznaję jurysdykcji Trybunału, ale skoro ma on możliwość narzucić siłą swą wolę, jestem gotów powiedzieć prawdę i stawić czoło wszystkiemu, co się może zdarzyć", chełpił się. Jego nastawienie było, jak twierdził, praktyczne i wynikało z żołnierskiego doświadczenia. Czy rzeczywiście można nazwać praktycznym to, że człowiek, który uważał się za uznanego przywódcę, tak łatwo nadstawiał swoją szyję katu? Goering wydawał się niezbyt zorientowany co do istoty swojej sytuacji. Gdy wyjawił Kelleyowi obawę, że los może pokrzyżować jego plany jako człowieka starającego się dbać o swoją przyszłość, psychiatra przyznał, że "tylko tym jednym razem widziałem Goeringa takiego, jakby zdawał sobie sprawę, że już nigdy nie stawi czoła światu, a już najpewniej go nie zawojuje".

10 / 10Krążyły plotki o jego homoseksualizmie

Obraz
© AFP

Goering stanowczo dementował rozpuszczaną od 1940 r. przez Juliusa Streichera plotkę, że marszałek jest homoseksualistą. Według Kelleya zaprzeczenia te wyglądały wiarygodnie. "Był naturalnym zaprzeczeniem wszelkich perwersji, a obserwacje psychiatryczne i swobodne rozmowy z innymi więźniami wskazywały, że go to nie dotyczyło", zauważył psychiatra. Co zatem z seksualną energią, którą emanował, i jego obsesją na punkcie własnego wyglądu i garderoby? "Zapewne sublimował swój pociąg seksualny na ciężką pracę, co dawało mu siły, by działać po osiemnaście godzin dziennie", napisał Kelley. "Niewątpliwie jego ambicja przeważała nad skłonnością do 'amorów'. Jednakże jego życie rodzinne było udane, a wzajemne oddanie Goeringa i jego drugiej żony dawało obojgu zadowolenie".

Zdaniem Kelleya wyznania Goeringa świadczyły o tym, że nazistowski przywódca tęsknił za zainteresowaniem ze strony innych, bo potrzebował go do podniesienia się na duchu. Nigdy przy tym nie tracił z oczu najgorszych cech Goeringa. "On się nie zmienił ani na jotę. Jest wciąż tak samo buńczucznym i próżnym samochwałą jak zawsze. Ale pogodził się z myślą o śmierci. Chce tylko umrzeć jako nazista numer jeden. Dziwny to rodzaj pocieszenia...", mówił dziennikarzom.

Fragmenty książki "Goering i psychiatra" Jacka El-Haia publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.

(js)

Wybrane dla Ciebie

Izraelska ofensywa w Gazie. "Miasto płonie"
Izraelska ofensywa w Gazie. "Miasto płonie"
Zbierali pieniądze na Pereirę. Zrzutka zablokowała zbiórkę
Zbierali pieniądze na Pereirę. Zrzutka zablokowała zbiórkę
Koniec koalicyjnej partii? Spotkanie już w ten weekend
Koniec koalicyjnej partii? Spotkanie już w ten weekend
Ostrzeżenie IMGW. Burze, silny deszcz i porywisty wiatr
Ostrzeżenie IMGW. Burze, silny deszcz i porywisty wiatr
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Nawrocki w Berlinie. Niemiecka gazeta komentuje
Nawrocki w Berlinie. Niemiecka gazeta komentuje
Kolejna próba zablokowania TS? Media o ruchu Andrzejewskiego
Kolejna próba zablokowania TS? Media o ruchu Andrzejewskiego
"Musimy być przygotowani do wojny". Stanowcze słowa Nawrockiego
"Musimy być przygotowani do wojny". Stanowcze słowa Nawrockiego
Zapad-2025. Rosyjska artyleria w Królewcu
Zapad-2025. Rosyjska artyleria w Królewcu
Atak podczas mszy. 47-latek trafił do aresztu
Atak podczas mszy. 47-latek trafił do aresztu
Tak pożegnamy lato. Na termometrach nawet 29 stopni
Tak pożegnamy lato. Na termometrach nawet 29 stopni
Działo się w nocy. Izrael dopełnia gróźb. Wjechały czołgi
Działo się w nocy. Izrael dopełnia gróźb. Wjechały czołgi